Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Powszechnie przyjętym ustaleniem historii muzyki jest uznanie roku 1957 za przełomowy dla Coltrane'a. Wtedy zerwał z narkotykami, współpracował z Theloniousem Monkiem i mnóstwo nagrywał - jako lider (m.in. cudowny album "Blue Train") i w roli muzyka sesyjnego. Dzisiejsza ranga sprawia, że także wznowienia nagrań z tej drugiej grupy są wydawane nade wszystko z uwagi na Coltrane'a i sygnowane jego nazwiskiem.
Pierwszy dysk zawiera ścieżki opublikowane pierwotnie na kompilacji "Winner's Circle". Były to nagrania grup nagradzanych przez ówczesną krytykę, a Trane gra tu w zespole dziewięcio- i ośmioosobowym. Pozostałe sesje (skład piętnastoosobowy i kwintet) ukazały się niegdyś na płycie "Art Blakey Big Band". Na drugim kompakcie posłuchać można alternatywnych wersji nagrań dokonanych pod firmą Blakeya.
Coltrane w big-bandzie brzmi doprawdy niesamowicie. Nie tylko dlatego, że takie nagrania są w jego dyskografii czymś wyjątkowym. Świetnie zaaranżowane, zagrane ze szwungiem ścieżki zyskują dzięki tenorowi Trane'a coś bardzo szczególnego. Jego saksofon brzmi niemal kontrastowo: jest wprawdzie instrumentem jak najbardziej i jak najpiękniej zgodnym z orkiestrą, ale przecież są to w końcu solówki Coltrane'a! Ta płyta zdaje się po latach domykać jeden z rozdziałów historii jazzu. Bigbandowe dialogi toczą tu muzycy, którzy przy innych okazjach będą współtworzyć jazz nowoczesny. Stąd intensywność tych nagrań: ich uczestnicy zdawali sobie sprawę, że wiele nowego już się wydarzyło i że zdarzy się jeszcze więcej. Ale zapewne dobrze też odczuwali, jak piękna muzyka właśnie przemija.