Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Dwa Koncerty d-moll Wieniawskiego i dwa Koncerty D-dur Brahmsa – taki był repertuar wczorajszego wieczoru, i taki usłyszymy też dzisiaj. Pierwsza na estradę wyszła Jane Cho, która robiła wrażenie wciąż zaskoczonej, że znalazła się w III etapie.
Być może faktycznie nie liczyła na taki awans – i stąd tak skrajnie słabe przygotowanie obu Koncertów. Nie tylko muzyczne, ale nawet techniczne. Żadna z tych produkcji nie brzmiała tak, by choć przypominać finał Konkursu Wieniawskiego.
Dla odmiany Meruert Karmenova przygotowana była rzetelnie (choć nie idealnie). Zasadniczy brak problemów technicznych nie oznacza jednak zrozumienia muzyki. Przedstawienie dwóch opartych na melodyce Koncertów niemal bez śladu kantyleny, głośniejsza i cichsza realizacja nut (niekoniecznie dokładna, jeżeli weźmiemy pod uwagę oznaczenia artykulacyjne), która nie składa się w myśl muzyczną – z trudem osiąga poziom poprawności. Muzyka Brahmsa to nie tylko solidna konstrukcja, to także namiętność, dramat, liryka. Wczoraj łatwo było o tym zapomnieć.
KONKURS WIENIAWSKIEGO: BĄDŹ Z NAMI NA BIEŻĄCO >>>