Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Jeszcze w miniony czwartek był „zwykłym” księdzem, w piątek otrzymał święcenia biskupie, a w sobotę – kardynalski biret. Na rewersie prymicyjno-kardynalskiego obrazka zapisał – niczym odpowiedź na tytułowe pytanie – słowa Georges’a Bernanosa: „Jedno tylko się liczy: abyśmy, odważni czy tchórzliwi, zawsze byli tam, gdzie nas Bóg chce widzieć”.
Urodził się w 1946 r. w Czechosłowacji. W 1948 r. jego rodzina wyemigrowała do Kanady, gdzie przygarnęli ją obcy ludzie. Osiem lat później przyjęła pod dach, na sześć miesięcy, emigranta z Węgier. Z rodzinnego niezbyt zamożnego domu Michael wyniósł szacunek do każdego człowieka, bez względu na pochodzenie i poglądy, oraz wrażliwość na potrzeby biednych i niesprawiedliwie traktowanych.
Wstąpił do jezuitów. Niedługo po studiach założył zakonne Centrum Wiary i Sprawiedliwości Społecznej. Gdy w 1989 r. na uniwersytecie w San Salvador wojskowe komando zabiło sześciu jezuitów (a także kucharkę i jej 16-letnią córkę), zaangażowanych w pokojowe rozmowy z partyzantką, przyjął funkcję wicerektora uczelni i dyrektora Instytutu Praw Człowieka. Kilka lat później znalazł się w Afryce, tworząc sieć pomocy ofiarom AIDS. W 2010 r. do Watykanu ściągnął go ghański kardynał Peter Turkson. Wraz z nim trafił do nowo utworzonej Dykasterii Promocji Integralnego Rozwoju Człowieka, obejmując Sekcję Emigrantów i Uchodźców.
Łódź z uchodźcami umieścił w kardynalskim herbie, wraz z hasłem „Suscipe” (przyjmij). Z jej resztek, znalezionych u brzegów Lampedusy, kazał wykonać drewniany biskupi krzyż. A obraz Świętej Rodziny uciekającej do Egiptu, namalowany w latach 30. przez jego babcię Annę Hayek, wydrukował jako pamiątkę z kardynalskich prymicji. ©℗