Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
U nas wszystko – zdarzenia drugorzędne i błahe, nawet bzdury – rozdyma się do niebotycznych rozmiarów. U nas starczy niepozorna iskra, żeby od razu wybuchł pożar. Przesada – oto drugie imię Polaków. Egzaltacja, patos i kompletny brak umiaru. Jedno słowo, jeden gest i już wrze, i już kipi pod czerepem rubasznym!
Niedawno rzecz wydarzyła się następująca: pod gołym niebem, z wielką pompą sprawowano katolickie obrzędy magiczne. Naraz zawiał wiatr i wywiał z puszki okrągły Kawałek Mąki z Wodą. Zerwał się pewien polityk, Kawałek podniósł i oddał głównemu szamanowi. Brrr... Nie powiem, żeby mi się takie poszanowanie dla naszego Nieprzyjaciela pod jakąkolwiek postacią podobało. Mnie irytują nawet ci, co z ziemi podnoszą, a potem z szacunkiem całują kromkę zwykłego chleba, a cóż dopiero taka szopka! Rad byłbym, gdyby ludziska lekce to sobie ważyli.
Ale ad rem. Tamtą sprawę z Kawałkiem Mąki z Wodą uznałem za niebyłą, aż tu nagle... Czytam różne artykuły i oczom nie wierzę. Owo zdarzenie – zgodnie twierdzą liczni publicyści – sens miało nie tyle symboliczny, ile wręcz proroczy! Byliśmy, drogi Piołunie, świadkami interwencji z Góry! Tym razem obyło się wprawdzie bez gołębic, manny i proroków wjeżdżających do nieba na płonących rydwanach, ale przekaz jasny był jak Słońce: Polska upokorzona, zhańbiona, okupowana i zniewolona – powstanie z martwych! Nowym blaskiem zajaśnieje nasza chwała husarska, barska, ułańska!
Nie byliby jednak Polacy sobą, gdyby się na tym skończyło, o nie! Od razu rozpoczął się wyścig, kto lepszy, kto pobożniejszy, kto prawdzie i doktrynie bliższy. Na zachwyty jednych rychło zaoponowali drudzy. A dokładnie rzecz biorąc – nadwiślańscy tradycjonaliści, którzy zagotowali się z oburzenia. Świętokradztwo! – ryknęli, rozdzierając szaty. Bo świecki dotykający Kawałka Mąki z Wodą, nawet leżącego na ziemi... dopuszcza się profanacji i bezcześci święte sakramenta! O czym prostaczkowie nie wiedzą, bo nie czytali dokumentu „De Defectibus”, który któryś tam rzymski oberklecha ogłosił jakieś pięć stuleci temu.
Na respons długo nie trzeba było czekać. Dowiedzieli się zatem tradycjonaliści, że sami są heretykami i nauk Kościoła nie znają. Maluczkim za to w głowach mącą i prawdzie oraz zmartwychwstaniu Polski się sprzeciwiają, za co czeka ich kocioł ze smołą i siarką, a nie rajski przebyt. Skoro już jednak na dobre rozpętała się dyskusja, kto święty, a kto przeklęty; kto godzien, a kto nie godzien; kto wierzący, a kto heretyk i piąta kolumna – pojawiły się nowe wątki i deliberacje. Analizowano na przykład, kto tamtego wietrznego dnia też siedział w pierwszym rzędzie przed ołtarzem, ale się z krzesła nie zerwał, żeby Kawałek Mąki z Wodą podnieść. Jeżeli się bowiem nie zerwał i nie podniósł – znaczy, że to wilk przebrany w owczą skórę... Mało tego jeszcze jednak było naszym inkwizytorom-amatorom. Poczęli dokładnie przyglądać się fotografiom i sprawdzać, jakąż to minę przybrali ci, co patrzyli na podnoszącego Kawałek Mąki z Wodą. Gapili się z obojętnością? Ze zdziwieniem? A może przez ich oblicza przemknął grymas dezaprobaty? Kpiący uśmieszek wykwitł na ich ustach?
Lata temu – drogi Piołunie – jeden z nadwiślańskich gryzi- piórków silił się na oryginalność i wymyślił pojedynek na miny. A tu proszę – życie znowu przerosło literaturę. Teraz nad Wisłą za niewłaściwy wyraz twarzy posyła się bliźnich do piekła!
Twój kochający stryj Krętacz ©