Jak rozmnożyć użytkownika

Widmo bańki internetowej krąży nad krajami atrakcyjnymi biznesowo. Nie ma komu sprzedawać, bo wszyscy już mają komputery, internet i komórki. Czyżby?

24.07.2012

Czyta się kilka minut

 / fot. Hossein Fotowat Khah
/ fot. Hossein Fotowat Khah

Gdy 18 maja Facebook zadebiutował na giełdzie, cena za akcję wynosiła 38 dolarów. Dwa tygodnie później tylko 26 dolarów. Z każdym dniem coraz więcej ekspertów siało panikę w mediach: A jednak! To bańka internetowa! Ratuj się, kto może!

Jednak prawda jest trochę inna. Facebook nie wywoła efektu bańki, gdyż czai się on zupełnie gdzie indziej. Na szczęście branża informatyczna wie gdzie i od kilku lat stara się ją zneutralizować.

Zmagania toczą się po cichu, omijają je flesze reporterów. Są jednak bardzo zacięte: wróg należy do gatunku nie-do-przeskoczenia.

Bo jest nim naturalna bariera liczby ludzi na Ziemi.

7 MILIARDÓW? MAŁO!

Na całym świecie z internetu korzysta już ponad 2,3 mld użytkowników (za Worldometers.info). To trochę więcej niż jedna trzecia ludzi na Ziemi. Wydawać się więc może, że istnieje całkiem bezpieczna przestrzeń rozwoju.

Jednak zgodnie z raportem „Measuring the Information Society 2011” (International Telecommunication Union) i z danymi Banku Światowego, w większości krajów tradycyjnie uznawanych za atrakcyjne biznesowo nasycenie komputerami i internetem przekracza 70 proc., a komórkami – 80 proc. Oznacza to, że internet i urządzenia mobilne zostały już zaadaptowane przez najbardziej pożądanych klientów: zamożnych gadżetomaniaków oraz niezbyt zorientowaną większość, która rozsądnie kupuje to, co sprawdzone i bezpieczne.

Na pozostałe 4,7 mld mieszkańców Ziemi składają się niektórzy zacofani technologicznie obywatele państw rozwiniętych, społeczeństwa krajów rozwijających się Afryki i Azji Południowo-Zachodniej oraz – mimo wszystko – Chiny. Tradycje kulturowe – zwłaszcza niechęć do zachodniego stylu życia, brak pieniędzy, a nawet szkodliwy dla elektroniki klimat – powodują, że zdobycie tych klientów byłoby długotrwałe i bardzo kosztowne.

Dowodzi tego projekt „One Laptop Per Child”, którego twórcy chcieli przekazywać komputery osobom, które naprawdę wcześniej ich nie posiadały. Akcja przyniosła połowiczny sukces: sprzęt trafił do szkół, ale nie poszedł za tym rozwój społeczny i kulturowy. Bo po co uczniowie mają używać komputera, jeśli nie używa go na lekcjach nauczyciel? Po co go używać w domu, gdy wszyscy mieszkają w tej samej wiosce i nie trzeba mediów społecznościowych, by porozmawiać lub skrzyknąć się na pokopanie piłki na ulicy?

Firmy jednak nie złożyły broni. Prowadzą wojnę w inny sposób: trójtorowo. Poprzez zwiększenie korzystania z sieci, produkcję nowego sprzętu oraz aktywowanie nowych grup klientów.

25-GODZINNA DOBA

Pierwsza strategia polega na manipulacji liczbami. Chodzi o to, by mając stu klientów, uzyskać takie efekty, jakby ich było dwustu. Można to osiągnąć poprzez zwiększenie częstości i długości pobytu online. Od wielu lat firmy takie jak Amazon, eBay, Google, a stosunkowo od niedawna również Facebook rozbudowują opcje, narzędzia i możliwości przeglądania zasobów, aby jak najdłużej zatrzymać użytkowników i skłonić ich do korzystania z większej liczby funkcji.

Co na to klienci? Najnowszy pomiar konsumpcji treści na smartfonach (cytowany przez Tricię Duryee w „Games Taking a Back Seat to Social Networking on the Phone”, AllThingsD.com) wskazuje, że klienci mówią tej strategii „tak”. Całkowity czas korzystania z telefonu w ciągu jednego dnia wzrósł z 68 minut w 2011 r. do 77 minut w 2012 r. Użytkownicy więcej czasu spędzają na kontaktach ze znajomymi (wzrost o 9 minut w ciągu dnia) oraz na czytaniu bieżących wiadomości (wzrost o 1 minutę w ciągu dnia).

Korzystanie z sieci zwiększa też tzw. multitasking, czyli korzystanie z internetu, gdy równocześnie robi się co innego. Często np. producenci seriali i programów telewizyjnych proponują widzom konkursy lub głosowania na portalu społecznościowym w trakcie meczu, wiadomości czy serialu.

Najnowszym pomysłem na zwiększenie ruchu i liczby transakcji w sieci jest tzw. internet przedmiotów. Otóż przedmioty z wbudowanym procesorem, oprogramowaniem i dostępem do sieci mogą pobierać dane z innych urządzeń i dopasowywać swój sposób działania do preferencji właściciela. Tak można uzyskać nowe transakcje, gdy np. telewizor, na podstawie informacji o przeglądanych przez domowników w ciągu dnia stronach internetowych, zasugeruje film na wieczór.

TABLET, CHMURA I KOMÓRA

Rozwój urządzeń mobilnych (telefonów i tabletów) miał znaczny wpływ na powodzenie poprzedniej strategii, ponieważ uwolnił korzystanie z sieci od konieczności siedzenia na krześle przed komputerem stacjonarnym. Ale sprzęt ten ma także własną strategię walki z bańką internetową. Logika jest następująca: jeśli na 100 osób 80 już korzysta z komórki, a 70 z komputera domowego, to pewnie 10-20 z tych osób kupi sobie dodatkowe urządzenie: posiadacz komputera kupi laptop, a posiadacz smartfona – tablet. Kto wie, może nawet 2-3 z pozostałych osób uczyni z nowego sprzętu swoje podstawowe urządzenie? Stąd tak szybki rozwój rynku laptopów, netbooków, smartfonów oraz zakończone sukcesem odkurzenie tabletów.

Najnowszym przejawem tej strategii jest tzw. chmura, czyli sposób kupowania i korzystania z całego wachlarza sprzętu i oprogramowania przez sieć. Chmura na razie przynosi przychody głównie w transakcjach między firmami. Na rynku konsumenckim funkcjonuje przede wszystkim w postaci darmowej poczty i przestrzeni dyskowej np. na zdjęcia – przyzwyczajając jednak klientów do zdalnego dostępu. To właśnie chmura w najbliższych latach będzie narzędziem w walce z naturalną barierą rynku technologii informacyjnych (IT), jaką jest ograniczona liczba użytkowników.

SENIORZY, MAMY I MŁODZIEŻ

Dwie powyższe strategie walki z bańką internetową wspiera strategia numer trzy, polegająca na skłanianiu do korzystania z sieci kolejnych grup demograficznych, które były dotychczas wyłączone z głównego nurtu gospodarki. A te – jako liczne i wpływowe – są cenne dla rynku IT.

Szczególną uwagę poświęca się seniorom, matkom oraz młodzieży.

Społeczeństwa państw zachodnich się starzeją, więc seniorzy stają się ważną grupą klientów. Niestety, rzadko korzystają z technologii. W Polsce np. w 2011 r. z internetu korzystało tylko 29,2 proc. osób w wieku 60-64 lat i zaledwie co dziesiąta osoba powyżej 65. roku życia (za: Dominik Batorski w „Diagnozie Społecznej 2011”). Przyczyny są dwie: zbyt wysoka cena sprzętu i dostępu do sieci oraz lęk przed brakiem umiejętności i treści do konwersacji w sieci.

Osoby starsze można aktywować w sieci w ramach dwóch poprzednich strategii: na rynku pojawia się nowy, bardzo prosty w obsłudze sprzęt, np. telefon ze specjalnie zaprojektowanym menu, a portale społecznościowe umożliwiają łatwe dotarcie do ludzi o podobnych pasjach i doświadczeniu życiowym, bez obaw, że ktoś zarzuci im: „A co oni mogą wiedzieć? Teraz są inne czasy”.

Matki praktycznie od zawsze znajdowały się poza głównym nurtem gospodarki. Wiadomo: ciąża i macierzyństwo stawiają wymagania, które rzadko dawało się połączyć z pracą zawodową. To się jednak zmienia. Nowe przepisy regulują zatrudnienie kobiet po ciąży i urodzeniu dziecka, powstają też mniej uciążliwe fizycznie zawody. Najciekawszym z nich jest „blogująca mama”: kobieta prowadzi blog opłacany przez jakąś firmę, na którym opisuje swoje codzienne doświadczenia macierzyńskie oraz korzystanie z różnych produktów związanych z dzieckiem, domem, własnym wyglądem. Prowadzenie bloga nie wymaga ciągłej obecności w „pracy”, co umożliwia opiekę nad dzieckiem. Wynagrodzenie nie należy do najwyższych, ale suma korzyści – bo taka praca np. rozwija zainteresowania i kontakty – sprawia, że jest to rozwiązanie interesujące dla kobiet. Zarazem jest to korzystne dla branży IT: kobiety pozostają w kontakcie z siecią i ze światem, potrzebują narzędzi do prowadzenia bloga i są skłonne zapłacić za nie pewną kwotę. Wg portalu InfographicsArchive.com na 83 mln amerykańskich matek bloguje 4,2 mln, 79 proc. jest aktywna w mediach społecznościowych. A 55 proc. sugeruje się przy zakupach informacjami z blogów.

Młodzież rzadko wchodzi energicznie w gospodarkę, zawsze z tego samego powodu: braku pieniędzy na realizację pomysłów. Potrzebna więc była możliwość tworzenia przedsiębiorstw o niskich kosztach, żeby porażki nie wywoływały bańki internetowej, a z kolei sukcesy pozwalały dobrze zarobić.

Możliwość tę stworzyły smartfony i tablety. Otworzyły one ogromny rynek zbytu dla rozmaitych aplikacji i gier, których tworzenie trwa zaledwie kilka tygodni. Media społecznościowe i platformy wspierania finansowego (crowdfunding) typu KickStarter pozwalają na błyskawiczne testowanie aplikacji i gier na prawdziwych klientach i za prawdziwe pieniądze. Jeśli pomysł się przyjmuje, start-up dostaje zastrzyk finansowy i przemienia się w „dorosłą” firmę. Jeśli nie, zostaje zamknięty, a jego twórcy mogą ruszyć z kolejnym pomysłem lub spożytkować doświadczenia na korporacyjnym rynku pracy.

Zainteresowanie młodzieży tego typu karierą jest olbrzymie. W USA, Wlk. Brytanii, a także w Polsce co miesiąc odbywa się wiele spotkań i konferencji dla chcących założyć start-up. Inwestorzy dzielą się doświadczeniami, oceniają projekty. Choć wciąż trudno ocenić skuteczność tego działania, to podstawowy cel – gospodarcza aktywizacja młodzieży – został niewątpliwie osiągnięty.

***

Za kulisami branży IT na świecie trwa zacięta walka, by nie dopuścić do powstania i pęknięcia kolejnej bańki internetowej. Oczywiście nie wiadomo, co przyniesie przyszłość. Można jednak postawić nieśmiałą tezę, że sprawy idą w dobrym kierunku.

I nie zmieni tego ani spadek cen akcji Facebooka, ani inne wydarzenia, które wzbudzają panikę „ekspertów”. 


MIRO KONKEL zajmuje się wpływem pracy zawodowej na życie i psychikę ludzi. Autor książki (wraz z Jackiem Santorskim) „Prymusom dziękujemy”.



MARIO LUDWIŃSKI jest dziennikarzem gospodarczym, zajmuje się tematyką zarządzania, marketingu i rozwoju osobistego.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 31/2012