Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Tak sugerują urzędnicy w Rzymie, a jako powód podają krytyczną liczbę nowo przybyłych (tylko 26 czerwca: 5 tys.) i przeciążenie systemu pomocy. Trwa też dyskusja, czy okręty organizacji pozarządowych pływające u brzegu Libii nie ułatwiają działania kryminalistom, którzy – świadomi ich obecności – upychają migrantów na coraz gorsze łodzie i pontony (to zaklęty krąg: łodzie są zagrożone już w chwili wyjścia w morze, więc de facto odbywa się tam ciągła akcja ratunkowa).
Ale jest jeszcze jeden powód, wstydliwy: mafia. O tym, że kontrola nad ośrodkami dla migrantów może być dla mafii bardziej opłacalna niż narkotyki, włoska prasa pisała już dawno. Wysokie sumy, jakie Rzym i Unia przeznaczają na pomoc, były łakomym kąskiem np. dla klanu Arena, którego 68 członków aresztowano w maju, gdy prowadzony przezeń pod przykrywką katolickiej organizacji ośrodek w Kalabrii okazał się pralnią pieniędzy. Według prokuratury w ciągu ostatniej dekady mafia mogła przejąć jedną trzecią ze 100 mln euro dotacji dla tej instytucji. Również wyniki tegorocznej kontroli centrum recepcyjnego na Lampedusie (wcześniej zarządzanego przez tę samą organizację) wykazały zawyżanie kosztów i statystyk. Skala zasięgu mafii jest trudna do oszacowania – mowa o setkach ośrodków i stowarzyszeń na południu Włoch, które finansują się często z dotacji publicznych.
Zamknięcie włoskich portów dla organizacji pozarządowych, czyli w rezultacie ograniczenie liczby nowych migrantów, może być zatem elementem walki z mafią. Najbardziej ucierpieliby jednak na tym najmniej winni: migranci i uchodźcy. ©℗