Jak chrześcijanie mogą walczyć z kryzysem klimatycznym

KS. JOSHTROM KUREETHADAM, watykański „minister” ds. ekologii: Spotykałem ludzi, którzy mówili, że są pro-life, a popierali prawo do posiadania broni, karę śmierci czy ostrą politykę antyemigracyjną.

21.01.2023

Czyta się kilka minut

Projekcja „Fiat lux: Nasz wspólny dom” na frontonie bazyliki św. Piotra w Watykanie, grudzień 2015 r. / ERIC VANDEVILLE / ABACAPRESS / EAST NEWS
Projekcja „Fiat lux: Nasz wspólny dom” na frontonie bazyliki św. Piotra w Watykanie, grudzień 2015 r. / ERIC VANDEVILLE / ABACAPRESS / EAST NEWS

EDWARD AUGUSTYN: Co to jest ekologia integralna?

KS. JOSHTROM KUREETHADAM: To odpowiedź na kryzys, który przeżywa świat. Używamy tego terminu od siedmiu lat, od czasu opublikowania encykliki „Laudato si”, mówiącej nie tylko o ochronie środowiska i klimatu, jak się często uważa, ale też o trosce o wspólny dom – po grecku oikos. Papież Franciszek w encyklice przypomina nam wielokrotnie, że „wszystko na świecie jest ze sobą powiązane”. We wspólnym domu nie jesteśmy sami. Są z nami nasze siostry i bracia: zwierzęta, rośliny, przyroda nieożywiona. Wszyscy jesteśmy od siebie zależni.

Mówił już o tym św. Franciszek z Asyżu, 800 lat temu, nazywając swoimi siostrami i braćmi słońce, księżyc, wodę, ogień, kwiaty, zwierzęta.

Tytuł papieskiej encykliki pochodzi właśnie z „Pochwały stworzenia” św. Franciszka. „Laudato si” – „bądź pochwalony, mój Panie, ze wszystkimi twymi stworzeniami”. Zachwyt św. Franciszka z Asyżu nad każdym stworzeniem był zachwytem nad Tym, który je stworzył.

Ale jednak zanim św. Franciszek zobaczył Boga w ptakach i kwiatach, spotkał go w trędowatym. Może człowiek jest ważniejszy?

Encyklika mówi nam, że mamy słyszeć krzyk Ziemi i krzyk człowieka biednego. Na tym polega ekologia integralna. To nie jest projekt przyrodniczy, ale społeczny. Nie jest biocentryczna czy kosmocentryczna, ale nie jest też antropocentryczna. Bo ani przyroda, ani kosmos, ani człowiek nie są Bogiem. Natomiast w każdym z nich Bóg nam się objawia – Stwórca w swoim stworzeniu. Ekologia integralna to nowe spojrzenie na świat i człowieka. Zmiana paradygmatu.


PRZECZYTAJ TAKŻE:
Abp WIKTOR SKWORC: Nie zwracamy uwagi, czym palimy w piecach, produkujemy niebotyczne ilości śmieci, kupujemy więcej, niż możemy zjeść. Taka postawa powinna być oceniona w kategorii grzechu ciężkiego >>>>


Na czym konkretnie ma ona polegać?

Dziś często uważamy Ziemię za przedmiot jednorazowego użycia. Albo myślimy, że wystarczy jej recykling i znów będzie się nadawała do użycia. A powinniśmy widzieć w niej dzieło Boga, cud stworzenia. Musimy inaczej patrzeć na przyrodę, las, rzekę, kwiaty, ale też na ludzi, naszych braci. Ograniczam konsumpcję, aby nie niszczyć środowiska, aby rozsądnie używać jego zasobów, ale też by dzielić się z innymi, bardziej potrzebującymi. Skoro wszyscy mieszkamy we wspólnym domu, to jesteśmy siostrami i braćmi. Encyklika „Fratelli tutti”, o powszechnym braterstwie, której tytuł też został wzięty z pism św. Franciszka, jest naturalną konsekwencją encykliki „Laudato si”.

Metafora wspólnego domu, który trzeba ratować, jest bardzo ładna. Tyle że dziś wielu ludzi musi martwić się o swoje nie metaforyczne, ale całkiem realne domy, obracane w ruinę przez bomby. Muszą myśleć o ratowaniu życia, własnego i bliskich, a nie o ochronie przyrody. Idea powszechnego braterstwa też się jakby nie przyjęła. Czy to dobry czas, by mówić o ekologii, nawet integralnej?

Wojna w Ukrainie jest właśnie czasem wsłuchania się w krzyk tych, którzy zostali najbardziej skrzywdzeni, i skierowania ku nim naszej pomocy. Co w niczym nie przekreśla potrzeby mówienia o ratowaniu naszego wspólnego domu. Bo przecież, jak mówiłem, nie chodzi tu o ekologię w jej dotychczasowym rozumieniu – jako ochronę przyrody. Troska o wspólny dom jest też troską o człowieka.

Wojna, zarówno w Ukrainie, jak i w wielu miejscach na świecie, jest smutną rzeczywistością, przypominającą, że we wspólnym domu, w pięknym ogrodzie stworzonym przez Boga, jest też zło. Mieszka w nim również Kain. Pamiętamy tę opowieść z Księgi Rodzaju, gdy Bóg pyta Kaina, gdzie jest jego brat, Abel. A bratobójca odpowiada: czy jestem stróżem mojego brata? Bibliści zauważają, że autor użył tu słowa „stróż”, „opiekun”, które dwa rozdziały wcześniej odnosiło się do Adama i Ewy. Bóg umieścił ich w ogrodzie i kazał im opiekować się każdym stworzeniem. Dał człowiekowi dwojakie zadanie: opiekować się ziemią i drugim człowiekiem.

Do tej pory mówiono raczej, że kazał im panować nad całym stworzeniem.

To nieporozumienie, wynikające z niewłaściwej interpretacji słowa „panować”. Tego samego terminu Biblia używa, gdy mówi o panowaniu pasterza nad swoją trzodą, a to znaczy, że wyraża ono troskę i opiekę, a nie władzę. Pan jest dobrym pasterzem. Czy pasterz będzie niszczył pastwiska i źródła, z których korzysta jego stado?


PRZECZYTAJ TAKŻE:
O. Wacław Oszajca: Zamiast stać się opiekunem ziemi, człowiek stał się jej zawziętym oprawcą. Próbujemy ten proceder usprawiedliwiać, opacznie interpretując przykazanie: „zaludniajcie ziemię oraz czyńcie ją sobie poddaną” >>>>


Jest Ksiądz kosmologiem, a jako argument przytacza Ksiądz biblijną opowieść o stworzeniu świata.

Bo nieustannie ten tekst mnie zachwyca. Zwłaszcza intuicja, że człowiek został wprowadzony do ogrodu, gdy ten był już gotowy. Nie jest jego właścicielem ani twórcą. Adam i Ewa nie zostali stworzeni pierwszego dnia. Najpierw Bóg stworzył niebo, gwiazdy, ziemię, wodę, rośliny i zwierzęta. I dopiero gdy świat był gotowy, stworzył człowieka.

Ziemia powstała 4,5 miliarda lat temu. Minęły setki milionów lat, zanim pojawiły się pierwsze formy życia i cyjanobakterie wytwarzające tlen. Kolejne organizmy i gatunki powstawały przez następne 3 miliardy lat. Różnorodność biologiczna, jaką dziś znamy, to kwestia ostatnich 500 milionów lat. A człowiek, gatunek Homo sapiens, pojawił się dopiero wtedy, gdy ogród był gotowy. Jakieś 200-300 tys. lat temu. Został do niego zaproszony, by się nim opiekować.

Niektórzy w tym ogrodzie dobrze się urządzili, wykorzystując prawie wszystkie jego zasoby. A teraz chcieliby, żeby wszyscy solidarnie płacili za zniszczenia. Co zrobić, by koszty naprawy świata ponosili ci, którzy go zepsuli?

Przedstawiciele państw rozwijających się mówią o tym na każdej międzynarodowej konferencji poświęconej kryzysowi klimatycznemu. Bardzo ostro postawili tę kwestię podczas ostatniego spotkania COP27 w Egipcie. Watykan jest po ich stronie. Kryzys klimatyczny, który obserwujemy, jest wynikiem emisji CO2 przez ostatnie 100-150 lat. Ma początek w rewolucji przemysłowej, na której nie wszyscy jednakowo skorzystali. Nie można dziś mówić krajom biedniejszym, że nie wolno im się rozwijać, bo jest kryzys. ­Nauka ma narzędzia, by policzyć, w jakim stopniu każdy kraj czy blok państw przyczynił się do zanieczyszczenia świata. Jeśli wyrządziłeś szkodę sąsiadowi, bo wywołałeś pożar, który zniszczył jego dom, nie wystarczy powiedzieć: przepraszam. Ponosisz odpowiedzialność i powinieneś pokryć koszty naprawy szkody.

Biedni płacą największą cenę za kryzys, którego nie spowodowali. Amerykańskie dziecko już w pierwszym roku życia zużywa więcej zasobów energetycznych niż Tanzańczyk w ciągu całego swojego życia. W dodatku ci, którzy najwięcej niszczą, mają środki i możliwości, by się przed skutkami swoich działań zabezpieczyć. Czym innym jest huragan na Florydzie czy w Kalifornii, gdzie prawie wszystkie domy są ubezpieczone, a czym innym w Bangladeszu albo na małej wyspie, która nagle cała znajduje się pod wodą.

W Stanach Zjednoczonych też są ludzie, którzy nie mają ubezpieczenia i tracą w kataklizmach wszystko.

Oczywiście. Są tam też ludzie, którzy żyją na ulicach, i jest ich całkiem niemało. Z kolei w Indiach, skąd pochodzę, mieszka jeden z najbogatszych ludzi w Azji. Ma w Mombaju 27-piętrowy dom, tylko dla siebie, swoich dwóch żon i trójki dzieci. A parę kilometrów dalej są największe slumsy w Azji, w których mieszka milion ludzi. Więc mówimy nie tylko o odpowiedzialności państw, ale i o odpowiedzialności osobistej.

Każdego z nas?

Każdego na taką miarę, na jaką go stać. Wielkim programom finansowanym przez najbogatsze państwa i osoby powinny towarzyszyć nasze działania, choćby najskromniejsze.

Czyli gasić światło, zakręcać wodę i nie jeść mięsa?

A przynajmniej ograniczać spożycie, zwłaszcza czerwonego. Przemysłowa hodowla bydła zużywa ogromne ilości wody. Na wyprodukowanie jednego kilograma wołowiny potrzeba 15 tys. litrów. A potem i tak dużą część jedzenia marnujemy w restauracjach i domach.


PRZECZYTAJ TAKŻE:
ZIELONE PARAFIE. Montują zbiorniki na deszczówkę i modlą się o ochronę stworzenia. Czy pojedyncze rozsiane po Polsce parafie są zwiastunem nowego?  >>>>


Papież Franciszek mówi w encyklice „Laudato si”, że każdy może przyczynić się do ratowania świata. Mówi o potrzebie małych gestów. Powiemy: kropla w morzu. Ale morze składa się właśnie z kropli, jak mówiła św. Teresa z Kalkuty.

Problem w tym, że sporo osób w żaden kryzys klimatyczny nie wierzy. Uważają go za lewacki wymysł albo spisek. Kto dziś wierzy nauce? Nie mówiąc o tym, że każda ze stron ma własnych naukowców.

Tu nie trzeba nikomu wierzyć, wystarczy otworzyć oczy. Nie trzeba pytać naukowców, wystarczy porozmawiać z rolnikiem, który widzi, że nie ma już takich pór roku jak dawniej. W każdej strefie klimatycznej, choć niektóre narażone są bardziej. W Polsce był zawsze klimat umiarkowany. Teraz macie pogodowe skrajności – od upałów, jakich kiedyś nie było, przynajmniej w takiej częstotliwości, po nagłe, ulewne deszcze, powodujące powodzie. To są naprawdę proste rzeczy do zrozumienia.

Dodam tylko, że dla katolika, chrześcijanina, nie powinno być obojętne, że jego brat cierpi – w jakimkolwiek miejscu na świecie. Pamiętajmy o słowach: byłem głodny, spragniony, chory, nagi... Cokolwiek uczyniliście jednemu z braci najmniejszych...

Jak przekonać Polaka czy Włocha, że Amazonia to także jego dom?

Wszystko jest ze sobą połączone. Gdy wycinamy las amazoński, niszczymy specyficzny mikroklimat. To wpływa na cykl klimatyczny na całej Ziemi. Stąd susze i powodzie w różnych miejscach świata. Tego lata byłem w Pakistanie. ​​Najpierw było bardzo gorąco – przez 2-3 miesiące temperatura dochodziła do 50 stopni. Potem przyszły ulewne deszcze i jedna trzecia populacji znalazła się pod wodą. Kryzys klimatyczny nie jest abstrakcyjnym problemem. Widzimy go na własne oczy.

Amazonia jest chyba szczególnie ważna dla papieża Franciszka?

Z nią wiąże się jego „nawrócenie ekologiczne”. Gdy jeszcze jako arcybiskup Buenos Aires jeździł na spotkania episkopatów Ameryki Łacińskiej, trochę się zżymał na biskupów brazylijskich, którzy bez przerwy mówili o Amazonii. Nie mógł tego zrozumieć. Czy Kościół nie ma innych problemów? Czy nie powinien zajmować się ewangelizacją? Dopiero gdy sam pojechał do Amazonii, spotkał mieszkających tam ludzi, zrozumiał, że zniszczenie lasu amazońskiego to nie tylko niszczenie przyrody. To zagłada ludności rdzennej.

Jak my możemy temu zapobiec?

Choćby zmieniając styl życia. Za wylesianie Amazonii w 80 proc. odpowiada rolnictwo przemysłowe, głównie produkcja mięsa. Pozostałe 20 proc. to produkcja drewna. Z każdych 10 wyciętych drzew 7-8 trafia do Chin. Tam robi się z nich meble, które znów w 60-70 proc. idą do Europy i Stanów Zjednoczonych. Najmniej z tego mięsa i drewna korzystają oczywiście sami mieszkańcy Amazonii.

Papież mówi też o Amazonii jako o zielonych płucach naszej planety.

Jeśli chodzi o tlen, ważniejsze są oceany. Plankton produkuje połowę tlenu dla świata. W dodatku jest pierwszym ogniwem morskiego łańcucha pokarmowego. Podniesienie temperatury mórz i oceanów, a przyjmują one 93 proc. ciepła, przyspiesza jego wymieranie i zagraża całemu cyklowi życia. Możemy mieszkać daleko od oceanu, ale jeśli tam zginie plankton, wszyscy będziemy pozbawieni tlenu.

Co zmieniła encyklika „Laudato si”?

Wiele osób, także spoza Kościoła, mówi o wpływie, jaki na nich wywarła. Gdy papież ją ogłosił w czerwcu 2015 r., sekretarz ONZ Ban Ki-Moon powiedział swoim współpracownikom, że dzięki niej na grudniowym szczycie w Paryżu uda się wreszcie podpisać porozumienie, o które starano się od 2009 r.

Papieska encyklika zmieniła myślenie o ekologii. Przedtem uważano ją za kaprys klasy średniej, która troszczy się o egzotyczne gatunki, a los umierających w Afryce dzieci jej nie interesuje. Papież mówi, że ekologia integralna jest tak ważna, jak adoracja Jezusa w Eucharystii. Bo jest adoracją Boga w jego stworzeniu.

Nie wszyscy potrafią to przyjąć.

W Stanach Zjednoczonych spotykałem ludzi, którzy mówili, że są pro-life, a popierali prawo do posiadania broni, karę śmierci czy ostrą politykę antyemigracyjną. A z drugiej strony byli zwolennicy pro-choice i praw obywatelskich, którzy chcieliby pozbawić nienarodzone dziecko prawa najbardziej podstawowego: do życia. Papież mówi o trosce o każdego człowieka: biednego, chorego, imigranta, nienarodzonego dziecka. Spory ideologiczne, typowe dla lat 80. i 90. XX w., ma dawno za sobą. My też musimy się od nich uwolnić.

Może świat przejął się encykliką bardziej niż Kościół?

Wiele pracy przed nami, by ekologia integralna trafiła do parafii. Co roku przez ponad miesiąc, od 1 września do 4 października, obchodzimy w Kościele „Czas stworzenia”. W ilu parafiach o tym słyszymy? Naszym pierwszym zadaniem jest ukształtować księży, a do tego musimy mieć przygotowane kadry, które będą uczyć w seminariach duchownych. W Rzymie uruchomiliśmy między­wydziałowe studia z ekologii integralnej, do których przystąpiło 15 wydziałów uniwersyteckich, w tym siedem uczelni papieskich.


PRZECZYTAJ TAKŻE:
W diecezji sosnowieckiej powstał przewodnik ekologiczny – skierowany do każdej parafii w Polsce. To odpowiedź na encyklikę Franciszka „Laudato si”  >>>>


W 2018 r., trzy lata po opublikowaniu encykliki, rozpoczęliśmy prace nad platformą internetową Laudato si, do której zapraszamy nie tylko parafie i diecezje, ale też rodziny, grupy, organizacje, szkoły i uniwersytety, szpitale i ośrodki zdrowia, biznes, przedsiębiorstwa rolne. Już dołączyło prawie 200 uniwersytetów z całego świata, w tym kilka bardzo znanych, jak Georgetown w Waszyngtonie, Loyola w Chicago czy uniwersytet w Manili na Filipinach. Te uczelnie pod wpływem encykliki papieskiej zmodyfikowały programy nauczania nie tylko teologii czy filozofii przyrody, ale też na kierunkach inżynierskich czy medycznych.

A jakie było Księdza nawrócenie ­ekologiczne?

Zajmowałem się naukowo kosmologią, więc od zawsze byłem wrażliwy na kwestie ekologiczne. Jednak prawdziwe nawrócenie, oznaczające zmianę paradygmatu, przeżyłem dużo później. Byłem już dziekanem salezjańskiego centrum filozofii, gdzie studiowali klerycy, zakonnice i osoby świeckie. Wakacje i święta spędzałem w okolicznych wioskach, żeby nauczyć się miejscowego języka i poznać warunki życia ludności. W jednej wsi, do której przyjeżdżałem, była mała dziewczynka, bardzo inteligentna. Miała na imię Vijayalakshmi. Uczyła mnie lokalnego języka ze swoich szkolnych podręczników. Bardzo ją polubiłem, może dlatego, że była półsierotą – bardzo wcześnie straciła matkę.

Mieszkańcy tej wsi co jakiś czas odwiedzali mnie w seminarium, gdy przyjeżdżali do miasta. Przychodzili na kawę, opowiadali, co u nich słychać. Pewnego dnia powiedzieli mi, że ojciec tej dziewczynki popełnił samobójstwo. Był rolnikiem, wziął pożyczkę na ziarno, jak wszyscy biedacy. Przyszła susza, nic nie udało się zebrać, w kolejnym roku sytuacja się powtórzyła. Dług rósł, mężczyzna nie był w stanie go spłacić. Widział tylko jeden sposób uwolnienia rodziny od problemów – prawo mówi, że po śmierci kredytobiorcy bank musi anulować kredyt. W Indiach każdego roku z tego powodu popełnia samobójstwo wielu biedaków. Wiedziałem o tym, ale dopiero śmierć tego człowieka dotknęła mnie do głębi. Zrozumiałem, że zmiany klimatyczne to nie jest abstrakcyjny czy naukowy problem. To kwestia życia lub śmierci.©℗

JOSHTROM KUREETHADAM jest salezjaninem, profesorem filozofii nauki oraz dyrektorem Instytutu Nauk Społecznych i Politycznych na Papieskim Uniwersytecie Salezjańskim w Rzymie. Od 2017 r. pełni funkcję watykańskiego „ministra” ekologii, kierując sekcją „ekologia i stworzenie” w Dykasterii ds. Integralnego Rozwoju Człowieka.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz „Tygodnika Powszechnego”, akredytowany przy Sala Stampa Stolicy Apostolskiej. Absolwent teatrologii UJ, studiował też historię i kulturę Włoch w ramach stypendium  konsorcjum ICoN, zrzeszającego największe włoskie uniwersytety. Autor i… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 5/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Mieszkańcy jednego ogrodu