Ibrahim Traore: Najmłodszy przywódca na świecie

Mówią o nim, że tchnął w ludzi nadzieję. W Burkina Faso wierzą, że jest wcieleniem odnowy, zerwania z tym, co było paskudne w przeszłości.
w cyklu STRONA ŚWIATA

28.10.2022

Czyta się kilka minut

Zwolennicy Ibrahima Traore w Burkina Faso, 14 października 2022 r. Fot. Kilaye Bationo / Associated Press / East News /
Zwolennicy Ibrahima Traore w Burkina Faso, 14 października 2022 r. Fot. Kilaye Bationo / Associated Press / East News /

W położonym w zachodniej Afryce 20-milionowym Burkina Faso przywódców wybierano tylko trzykrotnie. W 1960, roku niepodległości, na pierwszego prezydenta wybrano Maurice’a Yaméogo, któremu najpierw marzyła się posługa kapłańska, a potem, gdy ostatecznie zajął się polityką, połączenie jego kraju (nosił wówczas nazwę Górnej Wolty) z sąsiednimi Senegalem, Beninem (wówczas Dahomejem), Mali i Wybrzeżem Kości Słoniowej w wielkie Mali, nowe wcielenie dawnego, potężnego królestwa i imperium. Marzenie się nigdy nie spełniło, a ponieważ niedoszły ksiądz nie radził sobie z rządami, w 1965 r. władzę odebrali mu żołnierze, którzy dokonali pierwszego zamachu stanu.

Metoda puczu

Zbrojne pucze stały się odtąd jedynym sposobem wymiany rządzących w Górnej Wolcie, która w 1984 r. przyjęła nazwę Burkina Faso, Kraju Dumnych Ludzi. Nazwę tę nadał w 1984 r. kolejny z wojskowych dyktatorów, kapitan Thomas Sankara, zanim władzę i życie odebrał mu jego przyjaciel z dzieciństwa i przybrany brat, Blaise Compaoré. Ze wszystkich uzurpatorów ten rządził najdłużej, prawie trzydzieści lat, i jako jedyny urządzał wybory i pozwalał poddanym wybierać się na kolejne kadencje. Dopiero gdy w 2014 r., wskutek nowego przewrotu został obalony, w Burkina Faso przeprowadzono drugie w dziejach kraju wolne wybory. Wygrał je bankier Roch Marc Christian Kaboré i został drugim w historii cywilem na stanowisku prezydenta kraju.

W 2020 r. Kaboré ponownie zwyciężył w wyborach i zapewnił sobie reelekcję, ale na prezydenckiej posadzie utrzymał się jeszcze tylko dwa lata. W styczniu w Burkina Faso doszło do nowego zamachu stanu, wszystko wróciło do starej normy, a władzę przejął pułkownik Paul-Henri Sandaogo Damiba. Przed miesiącem, gdy w Nowym Jorku przemawiał jako prezydent na sesji Zgromadzenia Ogólnego Narodów Zjednoczonych, bił się w piersi, że jest uzurpatorem. „Przejąłem władzę wbrew prawu, ale nie było innego wyjścia – mówił. – Było to konieczne dla ratowania mojego kraju”.

Ledwie zdążył rozpakować walizki po powrocie z Ameryki, a w telewizyjnym orędziu jego słowa powtórzył jego młodszy towarzysz broni i podwładny kapitan Ibrahim Traore, który ostatniego dnia września stanął na czele nowego przewrotu, a drugiego dnia października zmusił pułkownika do ustąpienia. Pułkownik zgodził się ustąpić dopiero, gdy spiskowcy zapewnili go, że włos mu z głowy nie spadnie. Dla pewności wyjechał z kraju do Togo.

„Zrobiliśmy to dla ratowania ojczyzny – powiedział kapitan, który przed tygodniem został zaprzysiężony na nowego prezydenta kraju. – Gdyby chodziło nam o pułkownika Damibę, już dawno byłby trupem”.

Urodzony żołnierz

Niewiele o nim wiadomo, prawie nic. Jeszcze niedawno mało kto słyszał o nim nawet w Burkina Faso. Pochodzi z Bondokuy na zachodzie kraju, w stołecznym Ouagadougou kształcił się na geologa, uchodził za studenta zdolnego i inteligentnego, nieśmiałka. Po studiach postanowił wstąpić do wojska.

Na żołnierza szkolił się jednak nie w najsłynniejszej w kraju podstołecznej wojennej akademii Kadiogo, z której pochodzi cała niemal wojskowa elita kraju, ale w prowincjonalnej, w miasteczku Pô na południu kraju. Po oficerskiej promocji i kursie na komandosa w Maroku został przydzielony do oddziału artylerii w bazie wojennej w Kayi.

Kiedy w sąsiednim Mali wybuchła wojna domowa, a tuarescy powstańcy, po nich zaś dżihadyści zagrozili Bamako, Traore zaciągnął się do wojsk pokojowych ONZ, które wraz z przysłanymi w 2013 r. na odsiecz spadochroniarzami z Francji podjęły walkę z rebelią. Traore walczył w rejonie Timbuktu i zdaniem towarzyszy broni wyróżnił się męstwem i dowódczymi talentami. Okazał się urodzonym żołnierzem, który przedkładał służbę w okopach i obozowiskach nad sztabową karierę.

W styczniu należał do spiskowców, którzy dokonali zamachu stanu i wynieśli do władzy pułkownika Damibę. Wszedł też w skład Patriotycznego Ruchu na rzecz Obrony i Restauracji, jak nazwali się zamachowcy. Wiosną Damiba awansował go na kapitana i powierzył mu dowództwo jednego z pułków w bazie Kaya. We wrześniu właśnie żołnierze z Kayi stanęli na czele buntu przeciwko Damibie.

Święta wojna

„Potrzebuję stu dni, żeby uporać się ze wszystkim, na co Damibie nie starczyło dziewięciu miesięcy” – obiecał kapitan Traore obejmując władzę w kraju. W styczniu, stając na czele przewrotu przeciwko cywilowi na prezydenckim urzędzie, pułkownik tłumaczył, że nie radził on sobie z rządzeniem, a zwłaszcza z wojną, która z sąsiedniego Mali przywędrowała przez miedzę do Burkina Faso.

Dżihadyści, rozgromieni zrazu przez Francuzów w Mali, rozpierzchli się po całym afrykańskim Sahelu, by za chwilę rozpętać nową wojnę, znów w Mali, ale także w Burkina Faso, Nigrze i Czadzie. 15 stycznia 2016 r. w uczęszczanym przez cudzoziemców hotelu Splendid w Ouagadougou doszło do pierwszego w Burkina Faso samobójczego zamachu bombowego, w którym zginęło 30 osób, w większości obcokrajowców. Coraz częściej dochodziło po porwań pracujących w kraju cudzoziemców. W 2017 r. w Burkina Faso wylądowali francuscy żołnierze, wezwani na pomoc w wojnie z dżihadystami, a rok później bomby wybuchły przed ambasadą francuską, zabijając ośmiu francuskich żołnierzy i raniąc prawie sto osób. W 2019 r. na wschodzie i północy Burkina Faso trwała już w najlepsze partyzancka wojna, a dżihadyści panowali nad połową kraju.

Od tego czasu na wojnie zginęło kilka tysięcy ludzi, a dwa miliony, jedna dziesiąta ludności, straciło dach nad głową. Pięć milionów, czwarta część ludności kraju i tak uchodzącego za jeden z najuboższych i najbardziej zacofanych na świecie, potrzebuje pomocy żywnościowej. W Djibo, przy granicy z Mali, gdzie sytuacja jest najfatalniejsza, ludzie przymierają głodem.

Przejąwszy w styczniu władzę, Damiba obiecywał, że pod jego dowództwem armia poradzi sobie z dżihadystami do końca września. Ale odkąd wojskowi objęli rządy, w kraju działo się tylko gorzej i gorzej. Ataki dżihadystów stawały się coraz liczniejsze, zuchwalsze i krwawsze. Między styczniem a wrześniem liczba partyzanckich zbrojnych rajdów, zasadzek i zamachów bombowych wzrosła dwukrotnie, a liczba zabitych z nieco ponad 1,5 tysiąca w zeszłym roku do prawie 3,5 tysiąca w tym.

Żołnierze narzekali, że nie starcza im broni, amunicji ani nawet wiktu i żołdu. We wrześniu, czując, że sprawy wymykają mu się z rąk, Damiba zwolnił ministra obrony i sam objął jego resort. Czarę goryczy przelał atak dżihadystów na wojskowy konwój, składający się ze 150 ciężarówek z zaopatrzeniem dla oblężonego garnizonu w Djibo. Partyzanci zabili prawie 30 żołnierzy eskorty i 10 cywilnych kierowców i przejęli cały ładunek broni, amunicji i żywności.

Wiara w Wagnera

Oficerowie, którzy w styczniu wynieśli w zamachu doświadczonego dowódcę, Damibę, do władzy, wierzyli, że natchnie wojsko do walki i poprowadzi je do zwycięstwa w przegrywanej wojnie z dżihadystami. Wierzyli, że zdobędzie nowoczesną broń i pieniądze na wojnę. Rozumieli, że potrzebuje na to czasu, ale ten mijał, a wraz kolejnymi porażkami ponoszonymi na polu walki kończyła się cierpliwość dowódców.

Traore nie raz jeździł do stolicy jako wysłannik coraz bardziej zirytowanych żołnierzy z Kayi przekonywać Damibę do odważniejszych i pilniejszych działań. Oficerowie uważali, że nie powinien się dłużej oglądać na Francję, dawną metropolię kolonialną i główną sojuszniczkę. Namawiali, by wziął przykład z kolegów po fachu z Mali, którzy również przegrywając wojnę z dżihadystami, wyprosili pomagających im Francuzów, a w ich miejsce zaprosili rosyjskich najemników z utworzonej pod auspicjami Kremla Grupy Wagnera.

Winą za swoje klęski malijscy wojskowi, podobnie jak ci z Burkina Faso, obarczali cywilnych polityków i dwa lata temu dokonali przewrotu i odsunęli ich od władzy. Podobnie jak w Burkina Faso, po pierwszym puczu nastąpił drugi, w 2021 r., a młodzi oficerowie pod dowództwem pułkownika Assimiego Goity obalili starszych stopniem przełożonych, którym rok wcześniej powierzyli rządy.

Francuzi, zniechęceni niewdzięcznością i narastającą wrogością Malijczyków, latem, po dziewięciu latach wojny z dżihadystami na Sahelu, wycofali z Afryki swoje wojska, ograniczając się do wspierania armii pozostałych sojuszników Paryża: Nigru, Czadu czy Wybrzeża Kości Słoniowej. Malijska junta zaprosiła zaś do Bamako wagnerowców. Przybysze niezwłocznie przystąpili do działania, a z Mali zaczęły napływać wieści o dokonywanych przez nich masakrach wsi, które podejrzewali o sprzyjanie dżihadystom (wiosną w Mourze wymordowali wraz z malijskim wojskiem prawie pół tysiąca ludzi).

Przy pomocy Grupy Wagnera Rosja już od kilku lat zwiększa swoją obecność w Afryce. Za sowitą opłatę wagnerowcy pomagają rządzącym w Republice Środkowoafrykańskiej, Sudanie, a ostatnio także w Mali. W zamian żądają dodatkowo dla rosyjskich firm koncesji na wydobycie cennych surowców, zwłaszcza złota i diamentów, które przydały się Kremlowi w jego przygotowaniach do inwazji na Ukrainę (przydały się też głosy afrykańskich klientów w głosowaniach w ONZ nad potępieniem ukraińskiego najazdu). Wagnerowcy są też w Libii, bez powodzenia próbowali wkroczyć do Mozambiku, są najpewniej w bogatej w boksyty Gwinei, gdzie wojsko również przed rokiem dokonało przewrotu. Ostatnio pojawiły się pogłoski, że oferują swoje usługi władzom Konga, uznawanego za jedno z najbogatszych na świecie surowcowe zagłębie.

Niczym nie zrażeni wojskowi z Burkina Faso, również rozczarowani co do Francji, żądali, by Damiba sprowadził wagnerowców i prosił Rosję o broń. „Francja zawiodła, pora więc, bez względu na wszystko, spróbować współpracy z Rosją” – tłumaczyli. Damiba jednak nie był przekonany, zwlekał. W narastającym konflikcie między Rosją i Francją o wpływy w Afryce starał się stać pośrodku, a sprzymierzeńców szukać przede wszystkim u sąsiadów – na Wybrzeżu Kości Słoniowej, w Beninie i Togo. Próbował też przy pomocy muzułmańskich szejków i wioskowej starszyzny układać się z dżihadystami, zawierać z nimi rozejmy, a młodzi oficerowie z Ibrahimem Traore na czele odrzucali układy i chcieli z rebeliantami się bić.

Ostatniego września, gdy w Burkina Faso zaczął się dopiero przewrót, jako jeden z pierwszych pospieszył z gratulacjami założyciel i szef Grupy Wagnera Jewgienij Prigożyn, oligarcha i zaufany rosyjskiego prezydenta Władimira Putina. Tego samego dnia, nazajutrz i jeszcze kilka dni potem na lotniskach w Ouagadougou i Bobo-Dioulasso wylądowały rosyjskie transportowe iliuszyny z zamówionymi przez Damibę skrzynkami broni i amunicji, a także dwoma wojskowymi śmigłowcami, których nie mogli się doprosić buntownicy. A gdy podczas puczu rozeszły się pogłoski, że Damiba schronił się we francuskiej ambasadzie, ruszyły na nią tłumy demonstrantów z rosyjskimi flagami w tych samych, niebiesko-biało-czerwonych barwach. Napastnicy podpalili ambasadę, a dodatkowo zdemolowali budynek Instytutu Francuskiego w Bobo-Dioulasso.

Ale przejąwszy władzę, kapitan Traore oświadczył, że chce się przyjaźnić ze wszystkimi, i z Rosją, i z Francją, Ameryką czy Turcją i korzystać z pomocy każdego, kto zechce mu jej udzielić w wojnie z dżihadystami. Victoria Nuland, zajmująca się w Departamencie Stanu Afryką, wróciła właśnie z podróży po zachodniej Afryce i twierdzi, że Traore zapewnił ją, iż nie zamierza zapraszać wagnerowców do Burkina Faso. Nuland przyjęła tę deklarację z zadowoleniem i przypomniała najmłodszemu przywódcy na świecie, że odkąd Rosjanie wylądowali w Mali, dżihadyści atakują jeszcze częściej, a ludzi ginie jeszcze więcej, że z wagnerowców to żadni żołnierze, ich broń to często złom (na początku października w Gao na północy Mali rozbił się rosyjski samolot wojskowy) i że Kremla nie obchodzi wojna z dżihadystami w Afryce, a jedynie to, by plądrując jej skarby, zdobywać pieniądze na ukraińską wojnę

Duch Sankary

Mieszkańcy Burkina Faso widzą w kapitanie-prezydencie zbawcę, a nawet wcielenie dawnego bohatera, Thomasa Sankary, ich ukochanego prezydenta, który – wierzą w to święcie – uczyniłby ich kraj miodem i mlekiem płynącym, gdyby jego nieprzyjaciele nie odebrali mu władzy i życia. Mieli mniej więcej tyle samo lat (Sankara był rok młodszy), gdy przejmowali władzę wskutek puczu, obaj dokonali tego w październiku. Obaj byli kapitanami, nosili polowe mundury i wiśniowe berety komandosów. Traore wziął sobie na premiera 64-letniego Apollinaire’a Kyelema de Tembelę, zagorzałego wyznawcę Sankary i jego rewolucji.


Wojciech Jagielski: Krótki i gwałtownie przerwany żywot Thomasa Sankary to opowieść o Afryce, przyjaźni i zdradzie.


 

Na targowiskach w Ouagadougou fotografie kapitana Traore sprzedawane są obok portretów Sankary i świętych obrazów z Jezusem Chrystusem. Kapitan obiecuje, że prezydentem będzie tylko do lata 2024 r., kiedy to w Burkina Faso znów mają zostać przeprowadzone wolne wybory. Zapowiada, że do nich nie stanie.

W Burkina Faso mówią o nim, że tchnął w ludzi nadzieję i wiarę, że jest wcieleniem odnowy, zerwania z tym, co było paskudne w przeszłości. A co jeśli zadanie go przerośnie, jeśli nie sprosta oczekiwaniom? Ledwie złożył prezydencką przysięgę, a w kolejnym szturmie dżihadystów na garnizon w Djibo zginęło dziesięciu żołnierzy, a pół setki zostało rannych. Jeśli Traore nie odwróci losów wojny, podzieli los Damiby i wszystkich swoich poprzedników. Zostanie obalony i przegnany z kraju jako ten, który zawiódł nadzieje.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, pisarz, były korespondent wojenny. Specjalista od spraw Afryki, Kaukazu i Azji Środkowej. Ponad 20 lat pracował w GW, przez dziesięć - w PAP. Razem z wybitnym fotografem Krzysztofem Millerem tworzyli tandem reporterski, jeżdżąc wiele lat w rejony… więcej