Harmonia wbrew polityce

Gdy śpiew chóralny uległ upowszechnieniu, w Wielkopolsce przestał oznaczać jedynie wspólne wykonywanie muzyki. Nigdy też nie stracił swojej pozycji.

23.12.2022

Czyta się kilka minut

Pocztówka związana z poznańskim ruchem śpiewaczym / ZBIORY BUAM
Pocztówka związana z poznańskim ruchem śpiewaczym / ZBIORY BUAM

Początek XIX w., kiedy w niemieckich stowarzyszeniach Liedertafel – stopniowo przekształcających się w towarzystwa muzyczne i rozprzestrzeniających się na kolejne kraje – upatruje się początków powszechnego ruchu śpiewaczego, to trudny okres w historii Wielkopolski. W 1831 r., po okresie stosunkowo liberalnej polityki zaborcy, w Wielkim Księstwie Poznańskim zaostrzono kurs antypolski. Władze pruskie represjonowały powstańców i Kościół, wprowadzano surowe przepisy szkolne, w urzędach stanowiska starano się obsadzać Niemcami.

Skuteczną odpowiedź na politykę Kulturkampfu zaproponowali polscy zwolennicy pracy organicznej. Organizowano polski przemysł, handel, propagowano rozwój rolnictwa. W 1841 r. powstało Towarzystwo Pomocy Naukowej, które miało kształcić inteligencję. Siedem lat później utworzono Ligę Polską, a w 1857 r. powołano Poznańskie Towarzystwo Przyjaciół Nauk. Na tym samym terenie, oparte na narodowych tradycjach, zaczęły wyrastać dwie odrębne kultury: polska i niemiecka. Gdy w połowie XIX w. mieszczaństwo osiągnęło w miarę stabilny poziom ekonomiczny i kulturalny, zaczęły też powstawać polskie związki śpiewacze.

POCZĄTKOWE INICJATYWY (Towarzystwo ku Podniesieniu Muzyki Kościelnej z 1840 r. czy chór Harmonia z 1848 r.), mimo chwilowych sukcesów i ambitnych pomysłów, nie były trwałe. Zmiana myślenia zaszła dopiero podczas wzmożonej germanizacji i rozwoju polityki Kulturkampfu po roku 1870. Wzrost świadomości, zwłaszcza wśród mieszczaństwa i warstw chłopskich, zaowocował powstaniem licznych towarzystw gospodarczych, rolniczych – i właśnie śpiewaczych. Przesunięcie punktu ciężkości z działań politycznych na pracę organiczną szybko przyniosło rezultaty. Towarzystwa pomagały sobie wzajemnie przy tworzeniu statutów, zakładaniu bibliotek nutowych, wymieniały się materiałami. Chóry nie upadały już po kilku miesiącach, kontynuowały swoją działalność wymieniając się doświadczeniami.

Wzorem dla nich było działające w Poznaniu od 1869 r. Towarzystwo Centralne Harmonia, które w statucie miało wpisaną pomoc w tworzeniu zespołów filialnych. Członkiem Harmonii mógł zostać każdy, bez względu na pochodzenie czy wykształcenie. Przystępując do Towarzystwa zobowiązywał się do uczestnictwa dwa razy w tygodniu w próbach (dla amatorów niemających żadnego doświadczenia muzycznego organizowano lekcje umuzykalniające). Założycielem i dobrym duchem Harmonii był Bolesław Dembiński. Już po dwóch latach filialne zespoły działały w przeważającej części większych miast Wielkopolski, a nawet we Wrocławiu. Taka aktywność nie spodobała się zaborcom. Ledwie po trzech latach Towarzystwo zostało uznane za polityczne i rozwiązane. Podobnie ­upadło następne Towarzystwo Przyjaciół Muzyki (wciąż z Dembińskim na czele).

PIERWSZYM ZESPOŁEM, który przetrwał zawirowania i istnieje do dzisiaj, było powołane w Śremie w 1880 r. przez ks. Piotra Wawrzyniaka Towarzystwo Śpiewu pod opieką patronki św. Cecylii. Przekształciło się później w Koło Śpiewackie Polskie. Dzisiaj nosi nazwę Śremskiego Koła Śpiewackiego im. Stanisława Moniuszki.

Poznań doczekał się pierwszego stałego chóru pięć lat później. Koło Śpiewackie Polskie współorganizował niestrudzony Dembiński. Unikając błędów z przeszłości, powstawały kolejne zespoły. Wiele z nich przetrwało zawirowania historii i istnieje do dziś. Członkowie chórów uczestniczyli w koncertach na terenie Wielkopolski, wizytując zaprzyjaźnione zespoły, włączali się w obchody rocznic patriotycznych, współtworzyli chętnie wystawiane przedstawienia.

Inaczej wyglądała sprawa chórów kościelnych. Te finansowane były przede wszystkim przez parafie, a ich celem była oprawa liturgii. Najdłuższą tradycję, sięgającą przełomu XV i XVI w., miał zespół wokalno-instrumentalny przy katedrze poznańskiej. Na jego działalność duży wpływ wywierała jednak polityka. W momencie wstrzymania dotacji rządowej zespół został rozwiązany. Należy zwrócić uwagę na fakt, iż kierujący nim wówczas Dembiński był przeciwnikiem tzw. szkoły ratyzbońskiej, co stało się przyczyną sporu z ks. Józefem Surzyńskim, który w katedrze objął stanowisko organisty w 1881 r. Rozwiązał zespół instrumentalno-wokalny i zorganizował chór chłopięco-męski, nawiązujący do tradycji chóru katedralnego w XVI i XVII w. Było to zgodne z przyjętą reformą muzyki kościelnej propagowaną głównie przez szkołę w Ratyzbonie, której Surzyński był absolwentem.

PIERWSZY WYSTĘP zespołu w czerwcu 1884 r. wierni przyjęli entuzjastycznie. Repertuar opierał się na utworach znajdowanych przez Surzyńskiego w archiwach, przede wszystkim krakowskich. Spór, który rozgorzał między Surzyńskim a Dembińskim, spowodował, że pierwszy z nich przeniósł się na probostwo w Kościanie i po kilku latach zrezygnował z prowadzenia chóru. Szefem ponownie został Dembiński, a do katedry wróciła muzyka, której charakter nie zawsze odpowiadał przepisom liturgicznym.

W 1892 r. powołano Związek Kół Śpiewackich na Wielkie Księstwo Poznańskie. Zasiadający w zarządzie prawnicy napisali statut, czuwali też nad chórami. Ich pomoc okazywała się niezbędna w okresie wzmożonej germanizacji. Powstanie Związku pomogło nadać ruchowi amatorskiemu kierunek – zobowiązywał się on do kształcenia dyrygentów, organizowania konkursów kompozytorskich i dostarczania materiału nutowego. Wydawano miesięcznik literacko-muzyczny „Śpiewak”. W efekcie – dzięki chórom, ale też wykładom i odczytom – rozkwitało czyste brzmienie polszczyzny, krzewiono ducha narodowego i oświatę. W 1914 r. do Związku należało już 130 kół. Niektóre zespoły – np. z zasady chóry kościelne, skupione na muzyce liturgicznej –pozostawały jednak poza Związkiem.

W 1914 r. dyrektorem muzyki kościelnej został ks. dr Wacław Gieburowski, który ponownie wprowadził do katedry muzykę polifoniczną. Poziom, jaki zespół osiągnął, sprawił, że znany był w całej Europie. Śpiewał w kościołach, salach koncertowych, przed mikrofonami Polskiego Radia.

Powstanie państwa polskiego umożliwiło odrodzenie się ruchu śpiewaczego w Wielkopolsce. Do największych wydarzeń zaliczyć trzeba II Wszechpolski Zjazd Śpiewaczy w Poznaniu w czerwcu 1924 r., którego efektem było powołanie do istnienia Zjednoczenia Polskich Związków Śpiewaczych i Muzycznych z siedzibą w Warszawie, a także Wszechsłowiański Zjazd Śpiewaczy w maju 1929 r. Uroczystość ta zgromadziła w Poznaniu 319 kół śpiewaczych z Polski oraz osiem chórów z krajów słowiańskich. Uczestniczyło w niej około 14 tys. chórzystów z całej Europy.

W CZASIE II wojny światowej śpiewano konspiracyjnie w domach i kościołach „ku pokrzepieniu serc”. Przykładem jest działalność Stefana Stuligrosza, który przez całą okupację prowadził chór ­złożony przede wszystkim z członków przedwojennego chóru katedralnego. Na jego bazie założył w 1945 r. chór chłopięco-męski im. ks. Wacława Gieburowskiego, który od 1950 r. jako Poznańskie Słowiki związany jest z Filharmonią Poznańską. Po wojnie ruch związkowy stosunkowo szybko odżył – chóry wspierane były dotacjami państwowymi, wiele oficjalnych świąt, spotkań i akademii odbywało się z udziałem zespołów amatorskich, o których poziom dbali absolwenci poznańskiej Akademii Muzycznej. Kontynuatorem XIX-wiecznych tradycji jest Oddział Wielkopolski Polskiego Związku Chórów i Orkiestr „Macierz”. W jego statucie odnajdziemy echa zadań z końca XIX stulecia: pomoc, wspomaganie, opieka, koordynacja różnorodnych działań.

OBECNIE działa w Poznaniu kilkanaście zespołów o dużych tradycjach: zespoły będące kontynuatorami Chórów Stuligrosza, Kurczewskiego, zespoły akademickie UAM, Uniwersytetu Przyrodniczego, Politechniki, Uniwersytetu Ekonomicznego, Akademii Muzycznej, Chór Dziewczęcy Skowronki, Chór Arion, Chór Katedralny, Chór Męski Kompania Druha Stuligrosza i wiele innych.

Niektóre borykają się z problemami finansowymi i kadrowymi. Codziennością jest „polowanie” na tenora czy podkupywanie członków. Chóry liczące wiele osób powoli odchodzą w niepamięć – coraz częściej spotykane są małe, liczące 20-30 osób zespoły. Skądinąd jest to korzystne dla ich brzmienia. Zmienił się jednak także model spędzania wolnego czasu. Odbywające się dwa razy w tygodniu próby są atrakcją dla niewielu kandydatów do chóru.

Problemem też staje się repertuar. Wieloletni dyrygent m.in. Chóru UAM prof. Antoni Grochowalski skarżył mi się ostatnio, że z repertuaru wielu zespołów znika muzyka polifoniczna i muzyka polska, a na jej miejsce wchodzą utwory popularne. Żyjemy w czasach zmian nie tylko repertuarowych, ale także modelu tradycyjnego chóru. Może jednak będzie to służyć przyciągnięciu słuchaczy i zachęcać ich do wspólnego śpiewania?©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 1-2/2023

Artykuł pochodzi z dodatku „Wielkopolska wielce muzyczna