Grecja, czyli projekt marzenia

Krzysztof Lisowski: GRECKIE LUSTRO - zbankrutowany kraj, zamieszkały przez ludzi niefrasobliwie rozrzutnych i oszukujących własne państwo - tak wypada dziś pisać i mówić o Grecji.

18.10.2011

Czyta się kilka minut

Niezależnie od winy współczesnych Greków czy też jej braku irytuje mnie ton schadenfreude, radości z cudzego nieszczęścia, wzmocnionej kompleksem niższości parweniusza: patrzcie, kolebka cywilizacji, i co z tego... Z ulgą sięgnąłem po książkę, w której Grecja jest tym, czym być dla nas powinna: krajem istniejącym realnie i zarazem rzeczywistością duchową, miejscem, w którym próbujemy dotknąć własnej, najodleglejszej przeszłości, materialnym śladem idei, które nas stworzyły.

"Greckie lustro" to ani reportaż, ani zbiór klasycznych esejów podróżniczych, raczej kolaż rozmaitych form układających się w miłosne wyznanie. "Dowodem miłości późnej, ale wiernej i bezwarunkowej" nazwał "Lustro" sam autor, poeta, redaktor i krytyk. To także relacja z intelektualno-emocjonalnego podboju, podczas którego obiekt uczuć wciąż się wymyka, uchyla od bezpośredniego starcia, nie pozwala na łatwe zwycięstwo. Dlatego potrzebna jest przemyślana strategia...

Notatki zakochanego przybierają rozmaitą postać: eseju, medytacji, aforyzmu, wiersza. Podróż zaś niekoniecznie odbywa się w przestrzeni geograficznej, choć ta jest oczywiście istotna i obejmuje również obszary poza granicami Grecji dzisiejszej: miasta Jonii, Paestum. "Od czego wyobraźnia, książki, Internet, rozmowy z przyjaciółmi erudytami, z tymi wszystkimi entuzjastami Grecji, którzy nigdy tam nie byli i może nigdy się nie wybiorą? Bo, w końcu, może to tylko idea, myśl o pewnym rodzaju wspólnoty, projekt marzenia, stan umysłu".

Spośród tysięcy greckich wysp odwiedzamy z narratorem najpierw Kretę i Santoryn, potem Thasos, potem Wyspy Jońskie. Figura Wyspy to wariant wolności, zaspokaja tęsknoty i "luksus braku" - a brak kontaktu stanowi "coraz bardziej ekskluzywny towar współczesności". Kreta to zarówno ślady cywilizacji minojskiej, zniszczonej przez wulkan, pozostałości fascynujące, ale zniekształcone przez pewnego siebie odkrywcę, Sir Arthura Evansa, jak i tropy apostoła, który położył zręby pod doktrynę chrześcijańską, i jego ucznia.

"Po raz któryś zmierzam śladami apostoła Pawła, depczę mu po świętych piętach, a to akurat tu i teraz mój równolatek (na Krecie miał nauczać, przekroczywszy pięćdziesiątkę), ale muszę uważać, bo to człek zapalczywy, kłótliwy, trudny, nieubłagany dla polemistów...". Wspomnianym wcześniej uczniem Pawła był Tytus, Grek z Antiochii, późniejszy biskup wyspy, adresat listu apostoła, męczennik, którego czaszkę chrześcijanie wywieźli po inwazji Turków do Wenecji i dopiero kilkadziesiąt lat temu wróciła do Iraklionu. W Iraklionie urodzili się poeci, Odyseas Elitis, laureat Nobla, i Minas Dimakis, a także autor "Zorby" Nikos Kazantzakis, buntownik i bluźnierca. Szczątki Kazantzakisa pochowano w murach miejskich, na tablicy nagrobnej widnieje napis: "Nie wierzę w nic. Niczego się nie spodziewam. Jestem wolny"...

To tylko przykład, jak w tej gęstej, choć szczupłej objętościowo książce nakładają się płaszczyzny czasowe i wątki kulturowe, realia i mity, zapiekana w glinianych naczyniach musaka, po której pije się dobrze schłodzoną retsinę, z reminiscencjami lektur. Bo też czy można dziś pić retsinę na Krecie całkiem niewinnie, jakby to był zwyczajny, spontaniczny gest, nie zaś kulturowe powtórzenie?

Krzysztof Lisowski wie oczywiście, jakim kulturowym bagażem obarczone jest jego uczucie, prócz wyostrzonej wrażliwości towarzyszą mu też w podróży książki. Bardzo rozmaite, od Chateaubrianda do Johna Fowlesa, autora "Maga", od "Listów" Platona, Herodota i Marka Aureliusza poprzez Gombrowicza i Camusa do Imre Kertésza i Sandora Máraiego. Miejsce osobne w "Greckim lustrze" zajmują "Noty o Kawafisie", jednym z ojców klasycyzującego nurtu także i w naszej poezji. Czasem autor buntuje się przeciw cudzym sugestiom: Herbert? tak, ale najpierw Słowacki! Szlak podróży, która wciąż trwa, musimy przecież wytyczać sami. (Pogranicze, Sejny 2011, ss. 158, seria Meridian.)

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Tomasz Fiałkowski, ur. 1955 w Krakowie, absolwent prawa i historii sztuki na UJ, w latach 1980-89 w redakcji miesięcznika „Znak”, od 1990 r. w redakcji „TP”, na którego łamach prowadzi od 1987 r. jako Lektor rubrykę recenzyjną. Publikował również m.in. w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 43/2011