Krajobraz z osiołkiem w tle

Dla Herberta Kreta była porannym zjawiskiem, które opisał w "Labiryncie nad morzem. Płynąc stateczkiem z Pireusu, obserwował o brzasku zarys wyspy zniżający się płynnie ku linii horyzontu. Do mnie Kreta przyszła nocą; lądowanie o godzinie 4, ciemność i powiew wrześniowego ciepła.

28.08.2006

Czyta się kilka minut

Ruiny pałacu w Fajstos /
Ruiny pałacu w Fajstos /

Prawdziwym powitaniem był poranny obraz - wycięty ramą okna fragment miasta Hersonisos. Jasne fasady zanurzone w błękicie. Biel, czysta i szlachetna, pośród niej cyprysy, oleandry, palmy, pyszne kwiaty jacarandy i nieskazitelnie prosta araukaria. Wychodzę na patio, gdzie niebo błyska szafirem w prostokącie basenu. Zza jednej ze ścian domu wychyla się góra pokryta zrudziałą trawą. Teraz to naprawdę Kreta.

Jadę do Knossos, starożytnego ośrodka cywilizacji minojskiej, odkrytego w 1900 r. przez lorda Evansa. Herbert przemierzył dokładnie te ruiny zajmujące rozległe wzgórze u wrót Heraklionu, spływające tarasami w dolinę, z widokiem na nieodległe góry. Krążył tu wsłuchując się, jak to tylko on potrafił, w wygasłe tętno życia dawnych mieszkańców. Pałac króla Minosa, a właściwie jego fundamenty z fragmentami posadzki, murów, schodów, podstawami kolumn, rzeczywiście przypomina labirynt. Z dziesiątków pomieszczeń najlepiej zachowały się położone najniżej dolne komnaty i pomieszczenia gospodarcze. Król Minos wydawał mi się postacią z legendy, ale Herodot wspomina w "Dziejach" o jego potędze, nie mając wątpliwości, że istniał naprawdę.

Knossos nie zachwyciło Herberta. Współczesne dodatki, wzniesione tu i ówdzie fragmenty ścian, kolumnady, kawałki betonu uzupełniające braki w marmurze nie mogły przypaść do serca poecie. Na ścianach położono gdzieniegdzie kolory, sugerujące wygląd całości jako barwnej budowli z kolumnami w kolorze ochry, kontrastującej z czernią kapitelu. Kilka fresków zrekonstruowanych przez Evansa ukazuje nam kulturę łagodną, niestroniącą od zabawy, w harmonii z bogami i naturą. Brak murów obronnych wokół pałacu podkreśla ufność Minojczyków w pomyślny los i ich poczucie bezpieczeństwa na dalekiej wyspie.

Wśród szarości ruin odnajduję dobudowaną ścianę z kolorową sceną: czarny akrobata skacze na byku, a dwie białe postacie stoją po bokach, może dla bezpieczeństwa skoczka. To także rekonstrukcja. Jeden z najbardziej znanych fresków przedstawia delfiny w niebieskiej toni. Ich spokojny ruch nie wzruszył Herberta, podobnie jak postacie mężczyzn o szczupłych kibiciach i rozbudowanych torsach, z czarnymi lokami opadającymi na ramiona. W Knossos wiele jest dopowiedziane, domalowane, doklejone, dodane - trzeba nieustannie balansować pomiędzy siłą sugestii proponowanego obrazu i własną wizją.

Sielskiej atmosferze przeczy mit o okrutnych ucztach Minotaura i jego krwawym końcu. W tych murach unosi się niepokojąca aura rytualnych obrzędów, podczas których składano ofiary ze zwierząt, a może i ludzi. Ciąży też nad pałacem smutny los króla Minosa. Jak pisze Herodot, "Minos, poszukując Dedala, przybył do Sykanii, którą dziś nazywa się Sycylią, i zginął tam gwałtowną śmiercią. Po jakimś czasie z bożego nakazu mieli wszyscy Kreteńczycy, prócz mieszkańców Polichne i Prajsos, z wielką flotą przybyć na Sykanię i przez pięć lat oblegać miasto Kamikos (...). W końcu nie mogąc go zdobyć ani pozostać, bo musieli walczyć z głodem, poniechali i ustąpili. Gdy płynąc znaleźli się koło Japygii, zaskoczyła ich wielka burza i wyrzuciła na ląd. Ponieważ statki ich były zgruchotane, więc nie mając zgoła nadziei powrotu na Kretę, założyli miasto Hyria (...). A na ogołoconej z ludności Krecie osiedlili się inni, zwłaszcza Hellenowie, w trzecim zaś pokoleniu po śmierci Minosa przyszło do wojny trojańskiej, w której Kreteńczycy okazali się niezgorszymi pomocnikami Menelaosa. Za tę jednak pomoc po powrocie z Troi wybuchł u nich głód i zaraza między ludźmi i bydłem, aż Kreta po raz drugi opustoszała...". Minos zginął z kobiecej ręki, zabiły go córki króla Kokalosa, żeby ich ojciec nie wydał mu Dedala.

***

Wszystko, co znaleziono w Knossos i innych pałacach Krety, prezentuje muzeum w Heraklionie. Herbert opisał wyprawę do tego wymarzonego miejsca. Podążam w górę miasta ulicą Handakos, tak samo gwarną i pełną sklepików, jak podczas wędrówki poety. Wspominam jego samotność wśród obcego tłumu, gdy w pół drogi, prawie u celu, na chwilę zbrakło mu oddechu.

Sztuka minojska, datowana na XVIII--XVI wiek p.n.e., jest skromna, skłonna do subtelnych dekoracji, czasem zaledwie z użyciem kilku kresek, i do zaskakująco nowoczesnej syntezy form. W muzeum otaczają mnie skarby: wielkie ilości glinianych naczyń, od prostych wielkich amfor po paradne misy i czary z pałacowej zastawy, biżuteria, gliniane figurki. Na piętrze pałacowe freski, a właściwie ich niewielkie fragmenty, bo utracone partie uzupełniono do pełnego obrazu. Jakże wielkie emocje musiał przeżywać lord Evans, wygrzebując z piasku malowidła, które na jego oczach znikały, rozsypywały się, już, zdawałoby się, ocalone. Może dlatego zdecydował się na te zaskakujące rekonstrukcje? On jeszcze widział postacie, sceny, obrazy, jak przez chwilę grały kolorami. Rozumiem rozczarowanie Herberta dziełami, które tak mało mają w sobie autentyzmu. Toteż szukałam raczej małego sarkofagu odnalezionego w Hagia Triada, jednego z najlepiej zachowanych i zrekonstruowanych dzieł sztuki, które tak poetę urzekło:

"Trzy kolorowe klosze spódnic, spod których wystają bose, płaskie, egipskie stopy. Reszty nie ma, górna część malowidła została zniszczona i jest teraz chmurą nieistnienia. W centrum kamienny stół ofiarny, na którym leży byk z poderżniętym gardłem. Krew spływa do stojącego pod stołem naczynia. Oczy zwierzęcia są szeroko otwarte i pełne melancholii. Pod stołem dwoje przycupniętych koźląt, w tle postać z rozwianymi warkoczami grająca na podwójnym flecie. Tak doprowadzeni jesteśmy do ołtarza zapewne, przed którym kapłanka wyciąga ręce nad ofiarnym naczyniem; w górze, bujający wbrew prawom grawitacji, koszyk z owocami. Na samym końcu sceny ściana ołtarza ze stylizowanymi rogami byka i dwie obosieczne siekiery na trzonach wysokich jak kolumny. I jeszcze drzewo, malowane delikatnie i czule w tej scenie uroczystej i niemal mistycznej".

Poeta wspomniał też kilka przedmiotów zaskakujących najwyższym kunsztem: posążek bogini z obnażonymi piersiami, trzymającej węża nad głową, puchar w kształcie zadziwiająco naturalistycznej głowy byka. Byk był emblematem pałacu Knossos, stylizowane rogi powracają jako motyw dekoracyjny, a pewnie i religijny. Podobnie jak znak obosiecznego topora; od jego nazwy labros pochodzi może nazwa pałacu - labirynt?

Herbert nie mógł zobaczyć jednego z najpiękniejszych znalezisk z Knossos. Złoty pierścień odnaleziono prawdopodobnie jeszcze przed pracami Evansa i kupił go miejscowy pop. Evans nie zdołał go odkupić; pop twierdził, że pierścień zaginął. Dopiero przed kilku laty do muzeum zgłosił się spadkobierca i sprzedał swój skarb. Teraz można w przygaszonym świetle kontemplować sceny zdobiące złotą tarczę - oko pierścienia. Trzy miniaturowe płaskorzeźby symbolizują sfery świata: powietrze, ziemię i wodę. Widzimy najpierw boginię spływającą z nieba; potem jej postać na ziemi przyglądającą się tanecznej parze. Ostatnia scena przedstawia bóstwo na morzu, w łodzi zaprzężonej w morskiego konika.

***

Herbert podróżował po Krecie lokalnymi autobusami. Wśród gwaru stłoczonych pasażerów jechał na spotkanie z Fajstos. Pośrodku doliny, na południowym zboczu wzgórza, kręta stroma droga prowadzi do wielkiego ośrodka cywilizacji kreteńskiej. I tutaj niewiele ocalało sprzed ponad trzydziestu wieków. Ruiny nie są jednak sztukowane rekonstrukcjami, zachowały szlachetny zarys pierwotnych budowli. Wspaniałe posadzki, ślady po szeregach kolumn, resztki teatru, piwnic, schodów - świadectwo niezwykłej kultury, która pozostawiła kilka tajemniczych znaków właśnie tutaj. Jednym z nich jest dysk wielkości małego talerza, z ciemnego kamienia, pokryty rytym pismem obrazkowym. W przeciwieństwie do tablic, które odczytano jako spisy dostaw zaopatrzenia pałacowego, dysk nie został odszyfrowany i swą tajemnicą kusił wyobraźnię poety.

W Fajstos Herbert miał przewodnika: "Nie wątpię, że po długim swoim życiu Alexandros zostanie świętym patronem przewodników Sanctus Cicerone. Czyni cuda, potrafi bowiem wykrzesać życie z kamieni i entuzjazm z najbardziej zblazowanych. W naszym pałacu - mówi - pokoje były niskie, ponieważ Minojczycy byli, tak jak ja, niskiego wzrostu. Ja jestem Minojczykiem. Uśmiecha się cały czas, ale kiedy to mówi, staje się najzupełniej poważny. Mieliśmy tu urządzenia sanitarne nie gorsze niż w Knossos. A nawet powiedziałbym lepsze. I już ciągnie nas ku śladom rowków kanalizacyjnych, każe schylać się, dotykać kamieni, cmokać. Na koniec prowadzi na szczyt wielkich schodów i nakazuje milczenie".

Pałaców takich jak w Fajstos było podobno wiele. Odkryto tylko niektóre: Malia, Zakro, Hagia Triada, Tylissos. Dzisiaj ich resztki są do siebie podobne, te same szaro-białe kamienie, gruz i ocalałe pojedyncze dzieła w muzeum.

Jednym z ważniejszych miast Krety była Gortyna. Wśród gajów oliwek zalega mnóstwo kamieni z różnych epok, głównie z czasów rzymskich; Rzymianie uczynili z Gortyny stolicę Krety i Afryki Północnej. Pozostały po nich klasyczne posągi, resztki teatru, wyryty na 13 kamiennych tablicach kodeks praw. Są też pierwsze ślady chrześcijaństwa. W zachowanym fragmencie prezbiterium bazyliki Hagios Titos wiatr gasi płomyki świec zapalonych przez nas dla pierwszych męczenników, którzy tu zginęli. Wraz ze świętym Pawłem przybył na Kretę święty Tytus i pozostał na wyspie, nawracając jej mieszkańców. W Biblii zachował się "List do Tytusa", dostarczony na Kretę przez posłanników Pawła: Zenasa i Apollosa, i adresowany "do Tytusa - dziecka mego prawdziwego we wspólnej wierze". Tytus przypłacił swoją misję życiem. Legenda głosi, że jego grób znajduje się właśnie w Gortynie, w podziemiach bazyliki.

***

Wszystkie kreteńskie miasta-pałace runęły ok. XVI w. p.n.e.; przyczyną kataklizmu był prawdopodobnie wybuch wulkanu na pobliskiej wyspie Santorini. W muzeum znajdują się także obiekty powstałe później, jest ich jednak stopniowo coraz mniej, aż wreszcie pojawiają się wpływy greckie, harmonijne klasyczne figurki, posągi. Koniec przyszedł więc nagle, ogołocił Kretę z jej łagodnej, słonecznej wizji świata. Przyszła inna rzeczywistość, wspaniała dojrzałość, najlepiej wyrażona w klasycznej sztuce Hellady. W czasach nowożytnych wyspę obwarowali twierdzami Wenecjanie, pozostawiając po sobie najpiękniejsze budowle. Potem wznoszono muzułmańskie miejsca kultu, których kopuły i orientalne łuki są dzisiaj puste.

Odnajduję w Heraklionie placyk z wenecką fontanną, gdzie Herbert żegnał się z Kretą: "Znów siedzę na małym placyku Venizélou i patrzę na fontannę Morosiniego. Porządkuję notatki i wrażenia. Chciałbym odpowiedzieć na pytanie, czym dla mnie jest Kreta, co poruszyło mnie tutaj najbardziej.

Nie ma innej drogi do świata jak tylko droga współczucia.

Szczątki imperium, potężnych zamków i stolic nie wzruszają tak bardzo, jak ruiny pałaców minojskich. Wydaje się, że mieszkańcom starożytnej Krety obca była pycha wielkich cywilizacji. Nie wyzywali losu. Starali się przetrwać w swojej odrębności w złudnym poczuciu bezpieczeństwa. Rozpętane żywioły były jakby zbyt wielkie i nieproporcjonalnie okrutne w stosunku do tego, co niszczyły. Ich ruiny to ruiny kołyski, ruiny pokoju dziecinnego".

***

Południowa Kreta to trochę inny świat. Wjeżdżamy w krajobraz typowo górski. Rzeka, a nad nią groźnie prostopadłe ściany zbliżają się do siebie, tworząc wąski kanion. Potem znów łagodniejsze wzgórza, droga wije się coraz wyżej i wyżej, za każdym zakrętem nowe widoki: pola, gaje, miasteczka, aż wreszcie wyłania się morze i rozsypane na nim nieodległe wyspy.

Spokojne Plakias to mieścina nastawiona na turystów. Tanie hoteliki przeglądają się w morzu. Z zapadnięciem zmroku ożywają małe restauracyjki; najlepsze z nich to rodzinne kuchnie, które wystawiają wielkie sagany w oknach barów, prawie na ulicy, zachwalając ich zawartość: ryby, duszone jarzyny, nadziewane bakłażany, baranina cięta z rożna, musaka, sałaty, ośmiornica obsmażana w bułce, grilowane cukinie i papryki, liście winogron nadziewane ryżem. A wszędzie tanie, dobre wino i muzyka grecka.

Na Krecie przez wieki stawiano warownie, położenie wyspy wyznaczyło jej rolę strażnicy imperiów. Warstwy piachu narastały nad zapomnianymi pałacami minojskimi, aż do ich odkrycia w XX wieku. Ich urok przyciąga dziś świat, ale czy inspiruje współczesnych Kreteńczyków? Domy, małe i kruche, współbrzmią z pięknem krajobrazu, ale nie mają prawie żadnych zdobień. Podziwiam kreteńskie rękodzieło, finezyjne wyroby ze złota, ale gdzie są wielcy artyści? Czy odeszli, jak El Greco, na kontynent?

***

Zbliżało się południe - postanowiliśmy zatrzymać się w małej tawernie. Przed wejściem objuczony osiołek, owinięty paskami jak paczka, nieruchomy i cierpliwy. Obok nas kilkoro gości z kontynentu, zasuszony staruszek nad winem i pies. Nie wiedzieć czemu psiak polubił nas, położył mojemu bratu głowę na kolanach i uparcie się w niego wpatrywał. W półotwartych drzwiach kuchni siedziała starsza kobieta w czerni, nieruchoma jak posążek strzegący rodzimej przystani.

Popijaliśmy wino, pogryzając chleb podpiekany z czosnkiem. Nagle za oknem uczynił się ruch i jak w kadrze filmowym zobaczyłam staruszka raźno wskakującego na osła. Oddalali się nieprawdopodobnie szybko: trzęsącym truchtem biegł osiołek, na nim podskakiwał chudy jeździec, a obok biegł pies. Za moment już wtapiali się w krajobraz wzgórz, już nikli wśród kresek drzew oliwkowych wznoszących się łagodnie ku niebu.

JOLANTA KESSLER CHOJECKA jest autorką wielu filmów dokumentalnych, dawną dziennikarką Radia Wolna Europa.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 36/2006