Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Tym bardziej że autor 30-stronicowej broszury wspiera się atrybucją Parlamentu Europejskiego, swoim indywidualnym tezom przystawiając więc cudzy stempel.
Tezy Giertycha są powtórzeniem aberracyjnych przemyśleń w tym względzie przedwojennego polskiego historiozofa Feliksa Konecznego. Mowa jest o rzekomej naturalnej skłonności Żydów do życia w odosobnieniu, o odcinaniu się od innych z własnej woli, o tym, że nie tworzą żadnej konkretnej rasy, i że od innych różnią się biologicznie... Żeby nie było wątpliwości: zapisujemy rok 2007. Jednoznaczność wypowiedzi jest przekonująca: głos zabiera znawca, ekspert, i wie, co mówi. "Trzymanie się własnej odrębności skutkuje różnorodnościami biologicznymi". Albo: "To nie rasa tworzy żydowską cywilizację, ale cywilizacja może powodować biologiczne odseparowanie". To tak, jakby o Szwajcarach powiedzieć, że są genetycznie odmienni, bo żyją w górskich kantonach; to tak, jakby powiedzieć o góralach, że od reszty Polaków są biologicznie odseparowani.
Sięgam do zabronionego dzieła Adolfa Hitlera "Mein Kampf", nie doszukując się wszakże prostych analogii. Spójrzmy do indeksu, hasło "żydostwo", zajmuje połowę strony. Kilka haseł: Żydzi a aryjczycy, żydowska "religia", Żydzi nie są nomadami, dbałość o czystość krwi żydowskiej, esperanto jako żydowski język uniwersalny, mistrzowie kłamstwa, pasożyci itd., itd. Pisane przez Hitlera w więzieniu w pierwszej połowie lat 20. Stronice księgi zlane krwią, posypane popiołem zagazowanych i spalonych. Tak okrutne, że dzisiaj oficjalnie niedostępne.
Być może to jednak błąd, być może "Mein Kampf" - "Moja walka" - powinna być dostępna: jako przestroga, ostrzeżenie, jak dowód aberracji i jej straszliwych konsekwencji. Nie ma bowiem antysemityzmu bezkarnego, bez zbrodni, mniejszej lub większej. Rozważania nad rasą, która sama się izoluje, nie są intelektualnymi dywagacjami. "Mein Kampf" potrzebna jest, by kłuła w oczy, przypominała i alarmowała. I jako oczywisty łącznik między jednym a drugim - między antysemityzmem wczoraj i dzisiaj. Nie ma bowiem antysemityzmu gorszego lub lepszego. Każdy prowadzi do takich samych konsekwencji i każdy dyskwalifikuje swoich protagonistów.
Kiedy europosłowie zajrzeli do broszury Macieja Giertycha, zobaczyli, co jest w środku, wczytali się w jej treść, po Parlamencie rozlała się fala oburzenia. A jest to miejsce, w którym można praktykować różne formy tolerancji. Grupa polskich europosłów - Bronisław Geremek, Jan Kułakowski, Janusz Onyszkiewicz, Paweł Piskorski, Grażyna Staniszewska - pospieszyła z oświadczeniem odcinającym się od poglądów Giertycha. Pełen oburzenia list ogłosił przewodniczący Parlamentu Hans-Gert Pöttering. Zapowiedziano dochodzenie, by wyjaśnić, czy do publikacji wykorzystano środki izby; gdyby tak - byłby to formalno-prawny powód do wszczęcia procedury przeciw Maciejowi Giertychowi. Okazało się, że nie. Giertych zdawał sobie bowiem sprawę z konsekwencji przekroczenia tej linii. Ale może spodziewać się innych. Broszurę upowszechnił na terytorium Francji, więc naruszył przepisy tego kraju. Europejski Kongres Żydów zapowiedział wniosek o pozbawienie Giertycha immunitetu.
Polski eurodeputowany ma utrwaloną wizytówkę w europarlamencie. Już nieraz przysporzył izbie zakłopotania. W ciągu 30 lat widziała ona sporo, przeżyła niejednego egzotycznego polityka, zmagała się już z takimi tytanami skrajnej prawicy jak Jean-Marie Le Pen. Maciej Giertych dopisuje się do listy egzotycznych, ale i niebezpiecznych. Można by o nim powiedzieć, że jest swoistym enfant terrible - gdyby nie wiek i życiowe doświadczenie. Zatem trzeba to określenie zmienić - to przecież już nie dziecko, które jest krnąbrne, tylko prawdziwy grand-pere terrible polskiej obecności w Parlamencie.
***
Kiedy stosunki polsko-niemieckie, dzięki dyplomatycznym wysiłkom obu stron i wytrwałości mężów stanu w Polsce i Niemczech, zaczęły się wreszcie dobrze układać, tu i ówdzie na przejściach granicznych ten i ów nadgorliwy policjant czy celnik ciągle nie podążał za zmianą w oficjalnych relacjach. Zawiedziony takimi zdarzeniami ówczesny minister spraw zagranicznych Krzysztof Skubiszewski powiedział, że jeden głupi wyskok chamskiego celnika jest w stanie zniweczyć owoc wieloletniej pracy batalionu dyplomatów.
Diagnoza ta ma odniesienie także do przypadku Macieja Giertycha. Polska może oficjalnie protestować w Kanadzie, Nowej Zelandii, we Włoszech i w Szwajcarii przeciw "polskim obozom koncentracyjnym" i uzyskiwać pisemne przeprosiny. Ale wystarczy jeden Maciej Giertych, który ten obrzydliwy stereotyp o Polakach czarno na białym potwierdza.