Gra polityczna

To niemal pewne, że Donald Trump uniknie skazania za podżeganie do rebelii. Procedura jego impeachmentu kolejny raz stanie się tylko narzędziem partyjnej walki.

15.02.2021

Czyta się kilka minut

Demonstranci próbują dostać się do Kapitolu i zablokować procedurę ogłoszenia wyników wyborów prezydenckich. Waszyngton, 6 stycznia 2021 r. / LEV RADIN / GETTY IMAGES
Demonstranci próbują dostać się do Kapitolu i zablokować procedurę ogłoszenia wyników wyborów prezydenckich. Waszyngton, 6 stycznia 2021 r. / LEV RADIN / GETTY IMAGES

Wtorek, 9 lutego, sala obrad amerykańskiego Senatu. Rozprawa, wszczęta w ramach procedury impeachmentu, rozpoczyna się od 13-minutowej prezentacji. Politycy oglądają nagrania ze szturmu na Kapitol i słuchają fragmentów wypowiedzi z wiecu Donalda Trumpa. Jeszcze jako prezydent kwestionował w dniu zamieszek zwycięstwo Joego Bidena w wyborach i podgrzewał emocje wśród swoich zwolenników. „Zapobiegniemy tej kradzieży. Dotrzemy na Kapitol i dodamy animuszu słabym republikańskim senatorom, którzy wciąż mogą uratować nasz kraj. Jeśli nie będziecie walczyć z całych sił, wasz kraj zniknie” – krzyczał do tłumu 6 stycznia.

Telefony do bliskich

O tym, jak bardzo sympatycy Trumpa wzięli sobie te słowa do serca, przekonali się politycy. Kongresmen Partii Demokratycznej Jamie Raskin z Maryland wspominał podczas procesu, jak rozwścieczony tłum walił w drzwi do sali obrad. „To był najbardziej niepokojący dźwięk, jaki kiedykolwiek słyszałem. Widziałem, jak inni politycy dzwonili do swoich bliskich, żeby się pożegnać. Niektórzy zdejmowali przypinki, mając nadzieję, że w ten sposób nie zostaną zidentyfikowani przez napastników podczas ucieczki” – mówił Raskin, który w dniu szturmu na Kapitol – podobnie jak pozostali członkowie Kongresu – uczestniczył w sesji zatwierdzającej wynik wyborów. Później stanął na czele dziewięcioosobowej grupy kongresmenów pełniących podczas impeachmentu funkcję oskarżycieli. Jeśli strony procesu nie powołają świadków, werdykt w sprawie Trumpa może zapaść, jeszcze zanim ten numer „Tygodnika” trafi do sprzedaży.

Oskarżyciele przedstawiali argumenty przeciwko byłemu prezydentowi w minioną środę i czwartek. Ich strategia opierała się na nagraniach ze szturmu na Kapitol. Starali się dowieść, że zamieszki są efektem nie tylko płomiennego wystąpienia Trumpa, ale także wysuwanych przez niego bezpodstawnych zarzutów fałszerstw wyborczych. „Sympatycy Trumpa byli gotowi zrobić wszystko, co ich w mocy, by utrzymać go przy władzy. Jedyne, czego potrzebowali, to usłyszeć od niego słowa: walczcie z całych sił. (...) Donald Trump przygotował beczkę z prochem, zapalił zapałkę i wyciągnął korzyści z chaosu, jaki się potem rozpętał” – argumentowali oskarżyciele w dokumencie upublicznionym przed procesem.

Obrońcy Trumpa twierdzą jednak, że jego wystąpienia chronione są przez pierwszą poprawkę do konstytucji, gwarantującą wolność słowa, przemówienie z 6 stycznia było zaś „metaforyczne” i prezydent nie zachęcał do przemocy. Osią obrony jest też podważanie prawa Senatu do sądzenia prezydenta po zakończeniu jego kadencji. Zdaniem wielu konstytucjonalistów taki proces jest dopuszczalny, jednak brak precedensu daje obrońcom dodatkowy punkt zaczepienia.

Spektakl bez świadków

Prawnicy Trumpa nazywają impeachment „politycznym teatrem”, choć sami zrobili w Senacie widowisko. David Schoen pokazał prezentację złożoną z wypowiedzi Demokratów, którzy wzywali do wszczęcia wobec Trumpa impeachmentu. Całość ilustrowała muzyka przypominająca ścieżkę dźwiękową horroru. Schoen straszył senatorów, że impeachment pogłębi podziały w Ameryce i doprowadzi do chaosu na miarę wojny secesyjnej. Strategię obrony Schoena i drugiego prawnika – Bruce’a Castora – skrytykowali nawet republikańscy senatorowie. Obu obrońców Trump zatrudnił na kilka dni przed procesem, po tym, jak wykruszyła się inna grupa prawników.


Czytaj także: Marta Zdzieborska: Stan wyjątkowy


W trakcie rozprawy w Senacie pojawiła się też krytyka pod adresem oskarżycieli z Partii Demokratycznej. Niektórzy, jak felietonista serwisu „Politico” Renato Mariotti, wytykają im, że nie powołują świadków. Jego zdaniem dopiero zeznania osób z otoczenia byłego prezydenta mogą rzucić dodatkowe światło na wydarzenia z 6 stycznia, a kontynuowanie impeachmentu bez powołania świadków doprowadzi do uniewinnienia Trumpa. A ten już raz uniknął skazania – rok temu oczyszczono go z zarzutów podczas pierwszej procedury impeachmentu (był oskarżony o nadużycie władzy i utrudnianie śledztwa Kongresu w związku z rozmową telefoniczną z ukraińskim prezydentem Wołodymyrem Zełenskim). Za skazaniem Trumpa opowiedział się wtedy tylko jeden Republikanin – Mitt Romney z Utah.

Polityczne samobójstwo

Podczas drugiej procedury impeachmentu odważnych republikańskich senatorów zapewne będzie więcej. Jednak trudno zakładać, że 50 Demokratów przeciągnie na swoją stronę aż 17 Republikanów (tylu potrzeba do skazania Trumpa). Próbą nastrojów w Partii Republikańskiej był już pierwszy dzień procesu. Aż 44 senatorów zagłosowało wówczas za przerwaniem postępowania, przychylając się do argumentacji obrońców, że sądzenie byłego prezydenta przez Senat jest niezgodne z konstytucją. Z dyscypliny partyjnej wyłamało się tylko sześciu Republikanów: m.in. niezawodny Mitt Romney, Lisa Murkowski z Alaski i Bill Cassidy z Luizjany. Ten ostatni zaskoczył kolegów, bo jeszcze kilka dni wcześniej przekonywał w telewizji NBC, że impeachment „ma charakter pokazowy”.

Sprzeczne sygnały wysyła też lider Republikanów w Senacie Mitch McConnell. Choć jeszcze kilka tygodni wcześniej sam oskarżał Trumpa o podżeganie do szturmu na Kapitol, 9 lutego uznał procedurę impeachmentu za „niekonstytucyjną”. Senator najwyraźniej stwierdził, że zadzieranie z elektoratem byłoby dla partii szkodliwe. Jak wynika z sondażu AP-NORC, aż 71 proc. Republikanów sądzi, że były prezydent nie ponosi odpowiedzialności za szturm na Kapitol. Tylko 19 proc. uważa, że polityk powinien zostać skazany za podżeganie do zamieszek. Według badania CBS News/YouGov zrealizowanego w pierwszym dniu procesu 7 na 10 Republikanów uważa, że głosowanie „na niekorzyść” Trumpa jest wyrazem braku lojalności wobec partii.

Sporo pokazała już krytyka 10 republikańskich członków Izby Reprezentantów, którzy 13 stycznia zagłosowali za postawieniem Trumpa w stan oskarżenia. Wielu dostało partyjną naganę i doczekało się grona potencjalnych rywali w walce o reelekcję. Taką zemstę na Liz Cheney – trzeciej najważniejszej Republikance w Izbie Reprezentantów – zapowiedział syn byłego prezydenta Donald Trump Jr.

Wyborcy z przedmieść

Nie bacząc na konsekwencje, Liz Cheney i m.in. kongresmen z Illinois Adam Kinzinger apelują do kolegów, by podczas impeachmentu nie kierowali się polityczną kalkulacją. W artykule w „The Washington Post” Kinzinger chciał uznania Trumpa winnym: „Jeśli Partia Republikańska nie zajmie w tej sprawie stanowiska, chaos towarzyszący ostatnim miesiącom, a właściwie czterem ostatnim latom, może szybko powrócić. Przyszłość naszej partii i naszego kraju zależy od tego, czy zmierzymy się z tym, co się wydarzyło”.

Niektórzy republikańscy senatorowie zdają się tym nie przejmować. Senator z Wisconsin Ron Johnson insynuował w prawicowej telewizji Fox News, że winę za szturm na Kapitol ponosi liderka Demokratów w Izbie Reprezentantów Nancy Pelosi. „Czy to nie jest próba odwrócenia uwagi od tego, co Pelosi mogła wiedzieć na temat ataku na Kapitol?” – spekulował.

Być może działania takich senatorów jak Johnson najlepiej tłumaczą słowa Michaela Steele’a, byłego szefa Krajowego Komitetu Partii Republikańskiej: „Większość z nich jest słaba i boi się utraty miejsca w Senacie. Ameryka dla nich się nie liczy” – przekonywał w wywiadzie dla „Guardiana”.

Demokraci też mogą mieć przedwyborczą motywację. Zdaniem Wendy Schiller, politolożki z Brown University w stanie Rhode Island, politykom chodzi o utrzymanie kontroli nad Senatem, a o tym zadecydują wybory w 2022 r. „Głównymi adresatami procesu impeachmentu są mieszkańcy przedmieść, którzy odwrócili się od Trumpa podczas listopadowych wyborów prezydenckich (...) – twierdzi Schiller w rozmowie z „Guardianem”. – Jeśli Demokraci przekonają wyborców, że republikańscy senatorowie ślepo wspierają Trumpa, być może zdołają odbić ich miejsca w Senacie i dzięki temu utrzymają większość w tej izbie”.

W dyskusji wokół impeachmentu nie brakuje też głosów, że skorzystać na tym procesie może sam Donald Trump. Nie dość, że oczyszczony z zarzutów polityk będzie miał otwartą drogę do startu w wyborach w 2024 r., to jeszcze będzie mógł mówić o kolejnym wszczętym przez Demokratów „polowaniu na czarownice”. Na to przygotowały się już władze Twittera – w drugim dniu procesu ogłosiły, że Republikanin stracił na zawsze prawo do prowadzenia konta w tym serwisie. Platforma nie zrobi dla niego wyjątku, nawet jeśli znów zostałby prezydentem. Za Trumpa wzięła się też prokuratura w Georgii – ogłoszono właśnie wszczęcie śledztwa w sprawie jego powyborczych nacisków na sekretarza stanu Brada Raffenspergera (chodziło o „znalezienie” głosów potrzebnych do uzyskania w tym stanie przewagi nad Bidenem). Jeśli były prezydent odpowie za swoje działania, to raczej nie na Kapitolu, ale w zwykłym sądzie. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka specjalizująca się w tematyce amerykańskiej, stała współpracowniczka „Tygodnika Powszechnego”. W latach 2018-2020 była korespondentką w USA, skąd m.in. relacjonowała wybory prezydenckie. Publikowała w magazynie „Press”, Weekend Gazeta.pl, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 8/2021