Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Kilka lat wcześniej efemeryczna formacja Flash and the Pan zachęcała przebojowo „Make Your Own Cross”. Lyndsay Hamon z Kornwalii zapewne nie kierował się sugestią popkultury, po prostu postanowił przejść się do bliskiego przyjaciela, który stracił wiarę. Odległość z Land’s End do Plymouth wynosi 137 km. Hamon zabrał ze sobą dwudziestopięciokilogramowy krzyż naturalnych rozmiarów, żeby dać świadectwo. Nie wiadomo, czy misja się powiodła, faktem jest, że od tej pory uparty Kornwalijczyk chodzi z krzyżem wszędzie. Przebył już ok. 8000 kilometrów, budząc sensację, podziw, kpiny i agresję w różnych krańcach globu.
„O co chodzi?”, „Dlaczego to robisz?” – i kontakt nawiązany, w Londynie i Berlinie, na Węgrzech i w Nepalu. Wykonany przez zaprzyjaźnionego cieślę drewniany krzyż składa się tak, aby zmieścić się do samolotu. Pierwszy ukradziono na rockowym festiwalu w Reading, drugi aresztowali hinduscy celnicy, teraz pielgrzymuje trzecia edycja. Pomimo że to nie zawsze bezpieczne i przyjemne, Lyndsay Hamon uwielbia rozmawiać z ludźmi – przecież dlatego zadaje sobie tyle trudu – jednak jedno pytanie troszkę go irytuje. Tak, chodzi o małe kółko na końcu długiej belki. „Byłbym milionerem, gdybym dostawał po funcie za każdym razem, kiedy słyszę: Jezus nie nosił krzyża z kółkiem” – mówi 61-letni pielgrzym.
Czy czegoś żałuje? Tak, że nie zaczął wcześniej.