ARTUR SPORNIAK: Największy dotychczasowy sukces Fundacji św. Józefa?
MARTA TITANIEC: Że nadal istnieje. Jest miejsce, gdzie można kierować ludzi skrzywdzonych w Kościele, w którym zostaną wysłuchani i otrzymają pomoc. Istnieje zatem Kościół nie tylko „nauczający”, ale też „słuchający”.
Ile zgłosiło się osób?
Kilkadziesiąt. Niedawno zgłosiła się np. osoba wykorzystana przez ojca, brata, osobę świecką i na koniec przez księdza. Powiedziała, że nie ma dokąd pójść. Doświadczam, że fundacja jest potrzebna, bo bałam się, że skoro została założona przez biskupów, będzie bojkotowana.
Po roku negocjacji w kosztach fundacji zgodziły się uczestniczyć także męskie zakony. Skąd opór?
W Polsce jest kilkadziesiąt zgromadzeń męskich, a rozmowy trwały podczas pandemii. Ale generalnie opór wobec fundacji bierze się z niedoinformowania. Biskupi prawie jednogłośnie powołali fundację, zadekretowali środki na nią – 2 tys. zł od każdego biskupa i 150 zł od każdego księdza na rok, co w zeszłym roku przyniosło ponad 3,5 mln zł – ale w wielu przypadkach nie poinformowali swoich księży, czemu fundacja ma służyć. Ostatnio do wszystkich diecezji rozesłaliśmy informację o naszej rocznej działalności z podziękowaniem i z prośbą o przekazanie księżom. Wiemy, że do części ona nie dotarła. Tego wciąż nie rozumiem.
Na wszystkie projekty wydaliście prawie 714 tys. zł, koszty wyniosły 224 tys. Co z pozostałą kwotą 2,5 mln zł?
Czeka na wydanie. To był rok testowy. Fundacja nabiera coraz większego rozpędu.
Nowe wyzwania?
Problem wykorzystania seksualnego w zakonach żeńskich i w rodzinach. ©℗
MARTA TITANIEC jest prezeską Fundacji św. Józefa, współzałożycielką Inicjatywy „Zranieni w Kościele”.