Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Tak się składa, że minęło właśnie dwadzieścia pięć lat od momentu, kiedy mój pierwszy tekst ukazał się w "Tygodniku". Wyrzucono mnie z Radia po "weryfikacji" w stanie wojennym, mój przyjaciel Jan Józef Szczepański powiedział o tym Jerzemu Turowiczowi, a Redaktor Turowicz napisał do mnie miłą kartkę, bym coś przysłała. Byłam bardzo dumna, bo "Tygodnik" dawał nie tylko możliwość dalszego pisania, ale był wyróżnieniem, nobilitacją. Znalazłam w nim otuchę, ciepło, przyjaźń. Przeżywałam wspólnie - chociaż z daleka - wspaniałe i trudne dni: wizyty Papieża, śmierć ks. Popiełuszki, nagrodę Nobla dla Wałęsy, przełom '89 roku, meandry transformacji, pożegnanie Naczelnego Redaktora...
Zdążyłam jeszcze na zmianę formatu. W mowie potocznej o wielkich uczonych, artystach, mężach stanu mówi się: ludzie dużego formatu. I odwrotnie. Wierzę, że "Tygodnika" to nie dotyczy.
Kulturalnie
Sporo się ostatnio zastanawiano, czy osoby piastujące najwyższe urzędy państwowe powinny być zawsze traktowane z szacunkiem. Myślę, że powinny, bo taka jest kultura polityczna i umowa społeczna. Szacunek dla takiej osoby jest równocześnie szacunkiem dla państwa i obywateli, którzy dokonali wyboru.
Dobrze jest, kiedy piastun urzędu budzi również szacunek (oraz sympatię) z powodu swoich walorów osobistych. Konflikty wtedy zanikają, a w kraju żyje się miło, lekko i swobodnie. Źle jest, kiedy piastun jest na tym punkcie przewrażliwiony albo kiedy stara się szacunek wymusić. A tak w ogóle to - parafrazując Władysława Bartoszewskiego - jeśli nie wiadomo, jak się zachować, najlepiej zachować się kulturalnie.
Rocznica
W stulecie swojej przedwczesnej śmierci przesunął się przez sceny, ekrany, media, sale wystawowe i odczytowe jeden z największych i najoryginalniejszych polskich artystów - Stanisław Wyspiański. Sięgający po tematy uniwersalne, zaczarowany jednym tylko miastem, zabłąkany w gąszczu swoich pasteli, dziecięcych główek, kwiatów, wizjonerskich witraży, scenicznych notatek i wielkich dramatów. Niektóre z nich już przyprószone siwizną, inne - z genialnym "Weselem" na czele - błyszczące wciąż tym samym blaskiem.