Filozof w czasach zarazy

Zbigniew Stawrowski: Pomysł czytania w 1981 r. Hegla był wyborem odwagi, która wiąże się z mądrością. Dobrosław Kot: Musimy sobie radzić z tymi tropami, które nam wskazał Tischner. Rozmawiał Tomasz Ponikło

21.04.2009

Czyta się kilka minut

Dobrosław Kot i Zbigniew Stawrowski /fot. Danuta Węgiel /
Dobrosław Kot i Zbigniew Stawrowski /fot. Danuta Węgiel /

Tomasz Ponikło: "Ksiądz Tischner uczy ludzi tchórzostwa". Czy ten napis na kamienicy, w której mieszkał ks. Józef Tischner, to jeden z gorzkich owoców jego wykładów na Uniwersytecie Jagiellońskim w czasie stanu wojennego?

Zbigniew Stawrowski: Napis pojawił się na ul. św. Marka w Krakowie już na początku stanu wojennego. Półmetrowe litery przyciągały wzrok. Siostry zakonne chciały je zmyć, ale on sam protestował: "Zostawcie, może to i prawda". I napis przetrwał aż do końca lat 80. Myślę, że wypowiedzi Tischnera podczas tych wykładów mogły niektórych denerwować, bo w gorącym czasie początków stanu wojennego lał zimną wodę na rozpalone głowy: nie bezpośrednio, ale okazując dystans towarzyszący zawsze refleksji filozoficznej. Trzeba pamiętać, że wykłady z Hegla rozpoczęły się jeszcze w karnawale Solidarności, w październiku 1981 r. Kiedy przychodzi stan wojenny, Tischner kontynuuje omawianie "Fenomenologii ducha". I na tle opisanych przez Hegla dziejów ludzkiego ducha zadaje pytanie, jak należy rozumieć wolność? U Hegla pojawia się m.in. wolność stoicka: czy w kajdanach, czy na tronie, człowiek będzie wolny, jeśli pozostanie niezależny w myśleniu - święte słowa, tylko że za oknami chodzi ZOMO, lecą gazy łzawiące. Nie dziwię się, jeśli ktoś ze słuchaczy dostrzegł w tym ucieczkę od rzeczywistości. Ale takie stoickie rozumienie wolności, owszem, jest pewną prawdą o człowieku, tylko niepełną. Tischner dopowiadał za Heglem: kto zna tylko taką wolność, szybko umrze z nudy, bo to nie jest wolność rzeczywista, tylko pojęcie wolności. Może autor napisu już nie usłyszał, kiedy Tischner, cytując dalej "Fenomenologię ducha" podkreślał, że wolność to przede wszystkim czyn?

Dobrosław Kot: Ten napis prowokuje do pytania o rolę filozofa w mrocznych czasach. Czy Tischner miał wysłać studentów na przysłowiowe barykady, czy uczyć dalej myślenia? Wybrał uczenie myślenia. Ale jakie? Skupione na tym, w imię czego na owe barykady się szło - na wolności - ale bez dawania prostych recept. W tym kontekście co innego nie daje mi spokoju. Przecież Tischner zaczynał wykłady z jakąś intencją, nie wiedząc, co się zdarzy 13 grudnia. Niedługo po wygłoszeniu cyklu kazań na I Zjeździe Solidarności wchodzi do auli Witkowskiego i czyta Hegla. Pytanie tylko, czemu wobec zmiany, która zaszła w Polsce po jego pierwszych wykładach, nie zmienił ani lektury, ani sposobu jej wykładania?

Jako autor "Etyki solidarności" musiał czuć, że na jego słowa się czeka...

DK: "Etyka solidarności" to zbiór pisanych na gorąco tekstów o dużym ładunku treści. Każdy akapit ma ukryte odniesienia do Ewangelii i tekstów filozoficznych. Tischner, jak podejrzewam, chciał dać grunt pod to, co na szybko wtedy zakreślił, stąd lektura Hegla. W wykładach tę relację słychać, kiedy wręcz używa tych samych co w "Etyce solidarności" fraz.

ZS: Ciekawe, że gdy w czerwcu 1982 r. Tischner zakończył swoje wykłady na I tomie "Fenomenologii ducha", zapowiedział ich kontynuację od października. Dalsza część dzieła Hegla jest o wiele bardziej polityczna od pierwszej, bo dotyczy już nie jednostki, lecz rozwoju dziejowego wspólnoty. I po wakacjach, bez słowa, Tischner zabiera się za czytanie Kanta. Nadal kluczowym jest tu problem wolności, ale inaczej przedstawionej niż u Hegla. Nie ma już tu dziejów, rozwoju wolności, lecz wolność pojmowana jest ahistorycznie. Kantowska kategoria autonomii wskazuje na coś, co zawiera się w ludzkiej naturze. W każdym człowieku ta autonomia jakoś jest, trzeba tylko odkryć, kiedy i jak się ona przejawia. Widać w tym intencję Tischnera, żeby budzić w słuchaczach doświadczenie wolności i w ten sposób wewnętrznie ich budować. Ludzie wówczas już wiedzą, że czeka nas długi marsz, nadzieje: "zima wasza, wiosna nasza" okazały się mrzonką. I teraz Tisch­ner odsłania fundamenty, wskazuje wraz z Kantem na "dobrą wolę", na coś, co zależy tylko od człowieka i - jeśli on sam na to nie pozwoli - jest nie do zniszczenia.

Zresztą zaplanował te wykłady pierwotnie pod innym, odwrotnym tytułem: "Historia i etyka" - ten akcent na dziejowość jest bardzo heglowski. Od wykładu o Kancie mamy już tytuł "Etyka a historia". Ten szczegół zdaje się pokazywać głęboką zmianę w postrzeganiu rzeczywistości przez Tischnera. Tak właśnie próbuję sobie zrekonstruować ówczesne myślenie Tischnera: teraz trzeba zająć się tym, co trwa i powinno przetrwać w człowieku, niezależnie od wiatru historii.

Komentując Hegla, Tischner mówi też o lęku. Ten, kto boi się śmierci, staje się niewolnikiem, a kto nie odczuwa strachu, zostaje panem. Czy Tischner bał się o studentów?

ZS: Strach u Hegla nie jest jedynie znamieniem niewolnictwa, ale również początkiem mądrości. Człowiek lękający się, wycofujący się ze świata w poczuciu zagrożenia własnej egzystencji, może zacząć myśleć. Natomiast heglowski pan to ktoś, kto bez lęku idzie na barykady, bo niczego się nie boi. Ale to nie odwaga, która ma zawsze w sobie pierwiastek mądrości, tylko bezmyślna brawura. Warto dodać, że wyraźne zainteresowanie polityką pojawiło się u Tischnera dopiero po zamordowaniu w 1977 r. Stanisława Pyjasa. Nagle ze zdziwieniem zauważył, że jego studenci paradoksalnie przestali się bać. Wtedy sam zaczął odważnie podejmować w refleksji intelektualnej problemy polityczne, choć wcześniej ani się o nich nie zająknął. Pomysł czytania w 1981 r. Hegla był, jak sądzę, kontynuacją tego wyboru; był wyborem odwagi, która wiąże się z mądrością.

DK: Tischnera krytykuje się też z innej strony. Kiedy podjął decyzję, żeby - jak sam napisał - stać się "tępym filozofem Sarmatów", odszedł od bardzo obiecującej drogi filozoficznej, czego dowodzi wydana przez nas dwa lata temu jego praca habilitacyjna. Jak sam mówił, zakopał skarb i do końca życia miał świadomość, że kopie obok niego, choć gdyby los rzucił go w inne miejsce, być może byłby jednym z najwybitniejszych fenomenologów. To już ogromna cena, którą zapłacił - a teraz jeszcze ma mu się dostać za to, że nie poszedł na barykady?

Tischner nie był historykiem filozofii. Czy w tych wykładach więcej jest Hegla, Kanta, Schelera - czy samego Tischnera?

ZS: W sumie to mało istotne; ważniejsze jest, co tam zostało powiedziane o nas samych i naszej wolności. A oprócz filozofów jest tam również bogaty świat polskiej literatury. Ostatecznie były to wykłady dla polonistów! I to też jest wielką zasługą Tischnera, że wywody Hegla świetnie ilustruje polską literaturą: Wyspiańskim, Norwidem - te odwołania do naszej kultury to znakomita robota!

DK: Dobrych omówień dzieł tych filozofów nie brak, ale ciekawe jest to, jak twórczy, samodzielny filozof mówiący własnym językiem czyta wielkich myślicieli. Zostawia egzegezę egzegetom, a sam zadaje im swoje konkretne pytania: o wolność, o pracę, wspólnotę, wartości, spotkanie z drugim człowiekiem. Niejako wywołuje ich do odpowiedzi: co możecie mi zaproponować?

Pada w wykładach charakterystyczne zdanie, że "kiedy będziemy widzieć ostatnią scenę dramatu, to będziemy lepiej wiedzieć, do czego zmierzają sceny poprzednie". Czy po 25 latach te wykłady się bronią?

ZS: Wykłady - przez to, że nie były bezpośrednio zaangażowane w politykę - dziś są równie aktualne. Można je czytać, i to z dużą przyjemnością, bez historycznych przypisów.

DK: Filozofia dramatu Tischnera to projekt niedokończony. Mam głębokie przekonanie, że najważniejsze filozoficzne teksty Tischnera nie powstały, projekt jego antropologii pozostał niedokończony. Musimy sobie radzić z tymi tropami, które nam wskazał. W wykładach wielkie wrażenie zrobiły na mnie osobiste wtrącenia Tischnera. Kiedy pół żartem, pół serio pyta: "Co po mnie zostanie - tych parę góralskich dowcipów, które tu powtarzam?". To jest prorocze - był rok 1982.

Prof. Zbigniew Stawrowski (ur. 1958) jest filozofem, dyrektorem Instytutu Myśli Józefa Tischnera, w latach 1982-2000 był uczniem i asystentem ks. prof. Józefa Tischnera.

Dr Dobrosław Kot (ur. 1976) jest filozofem, wicedyrektorem ds. programowych Instytutu Myśli Józefa Tischnera, redaktorem naukowym II tomu Dzieł Zebranych Józefa Tischnera, "Etyka a historia".

Józef Tischner, Etyka a historia. Wykłady, Instytut Myśli Józefa Tischnera, Kraków 2009

ZOBACZ PROGRAM IX DNI TISCHNEROWSKICH... >>

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 17/2009