Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Ksiądz Tischner był tak łaskawy, że podczas spowiedzi nie musiałem opowiadać wszystkiego, bo druga strona spowiadała się wcześniej. Potem nastąpiły inne spotkania. Za każdym razem było tak samo – wiedziałem, że jestem jeszcze jednym zawracającym głowę, i bardzo się tym gryzłem, dopóki nie pojawiał się Ksiądz. To było niezwykłe, on tak się cieszył ze spotkania. Aż promieniał ze szczęścia. Otwierał szeroko ramiona i śmiał się, szliśmy na górę po schodach, a moje wyrzuty sumienia zostawały za progiem jego małego mieszkania na drugim piętrze. Te moje spotkania z Księdzem ładowały mi akumulatory na jakieś dwa miesiące. Wiem, że inni odbierali je tak samo. Jedyne, z czym mógłbym je porównać, to chodzenie po Tatrach przez tydzień. Tyle energii dostawałem od Księdza przez godzinę. Był dla mnie absolutnym fenomenem. Kochał ludzi. Emanowała z Niego niczym niezmącona radość życia i energia, którą przekazywał każdemu, z kim się spotykał. Teraz, pisząc te wspomnienia, czuję to samo. Jestem tak naładowany pozytywną energią, że od kilku dni nie mogę zasnąć!