Felieton osobisty

Dziwny zbieg okoliczności: gdziekolwiek spojrzę, cokolwiek przeczytam - Wilno. W telewizji IX Festiwal Kultury Kresowej. Nie podoba mi się ani jego familiarność, ani poziom niektórych amatorskich programów, aż cierpnę na myśl, ilu odbiorców skrzywi się z politowaniem. Ale wśród tego co chwila znana postać, przyznająca się do mojego miasta - doprawdy, jesteśmy rodziną liczniejszą niż ktokolwiek by przypuszczał. A ci, co płaczą na widowni w Morągu, są przecież szczerzy, to wiem.

24.08.2003

Czyta się kilka minut

W “Wysokich Obcasach" entuzjastyczna recenzja z książki Renaty Gorczyńskiej “Jestem z Wilna". Niemądre poczucie dyskomfortu, choć moje (i Romana Graczyka) “...bo jestem z Wilna" to już historia sprzed dwu lat, każdy zresztą ma prawo trawestować tytuł albo o nim nie wiedzieć, tyle że to trochę jak w tramwaju, kiedy ktoś odsuwa nas łokciem nie mruknąwszy nawet “przepraszam".

“Nasz Dziennik" zorganizował piękny autobus, żeby swoich czytelników też zawieźć nad Wilię; piszą o tym tak, jakby to była pierwsza w życiu okazja, w żaden inny sposób niedostępna, ale niech im będzie - wracają przecież oczarowani, choć z reportażu sądząc, mogliby byli zobaczyć więcej. Nie wiem tylko, po co siostra biorąca udział w pielgrzymce musi donieść na wileńskich Litwinów, że “oparli się" kultowi siostry Faustyny i tutaj w Wilnie najsłabiej świeci “iskra Boża, która rozpaliła cały świat". Może nie trzeba robić rachunku sumienia za innych? Może też warto pamiętać, że Litwini i teraz, i kiedyś razem z nami czcili Matkę Miłosierdzia w Ostrej Bramie, więc jakby spełniali misję siostry Faustyny jeszcze przed jej narodzeniem.

Skądinąd wydarzeniem staje się właśnie w Krakowie uroczyste poświęcenie kopii obrazu ostrobramskiego dla sanktuarium w Łagiewnikach. Nie wiem, jakie znaczenie ma kult kopii cudownych wizerunków, tego pewnie nikt nie wyjaśni do końca, wiem tylko, że Ostrej Bramie nie da się odebrać tego, że Matka Miłosierdzia mieszka tuż nad ulicą, że czci się Ją od stuleci tak właśnie, w pokornym tłumie stojącym na bruku, pod Jej oknem będącym omal w zasięgu ręki. Żadne świetności świątynne tego nie zastąpią - ani w Łagiewnikach, ani - dla Maryi z obrazu licheńskiego, dotąd czczonego w starym kościółku - gdy się Ją przeniesie do tamtej niewyobrażalnie wielkiej i wspaniałej przestrzeni nowej bazyliki.

Mamy w telewizji także znowu wskrzeszone Juryszki Wileńskie (“Boża podszewka"). Zdaniem reżyserki serialu jest to “opowieść o potrzebie miłości", tylko po co w takim razie opatrzono ją ostrzegawczym żółtym trójkątem? Ile razy rzucę okiem na tę historię, która powinna być mi bliska, potykam się znowu co i raz o wykrzywione gniewem albo zdziwaczałe twarze i spojrzenia, o ludzi odstręczających albo wyszydzanych - gdy tymczasem moja Wileńszczyzna to była pokora, prostota, zgrzebna często dobroć, coś rzewnego. Inni pewnie wiedzą lepiej, ale mnie jest smutno dokładnie tak, jak dziesięć lat temu, gdy pisałam o pierwszej emisji.

Wilnem zajął się ostatnio nawet mój znakomity sąsiad z ostatniej strony “Tygodnika". Wiem, że bohaterzy felietonów nie muszą być fotografiami żywych postaci, że to kreacje literackie. No więc tak je przyjmuję i u Jacka Podsiadły, ale gdy czytam, że “przyszłość narodu" siedząc pod pomnikiem Mickiewicza w Wilnie, a więc przy kościele Bernardynów, ma problem, “które piwo lepsze, gdzie najbliżej internet i jak urwać się z wycieczki do Ostrej Bramy", nie mogę nie zauważyć, że po pierwsze nie jest to żadna “wycieczka", bo stamtąd przed maryjną kaplicę jest kilkanaście minut spacerem (podpowiadam: zaułkiem Literackim i ulicą Wielką), a po drugie, mam poważną wątpliwość, czy w ogóle nie szkoda czasu i kosztów na zmuszanie młodych troglodytów do podróży w tamten świat. Piwo i internet są przecież wszędzie pod ręką.

Dosyć żółci na dzisiaj. Lepiej wrócić do lektury “Dzieci Jałty" Alicji Paczoskiej (IPN, 2003). To przecież moja historia, studium exodusu z Wileńszczyzny w latach 44-47. Wtedy o wypędzanych mówiło się oficjalnie “repatrianci". W lipcu minęło dla mnie 57 lat od tamtych dni.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, publicystka, felietonistka, była posłanka. Od 1948 r. związana z „Tygodnikiem Powszechnym”, gdzie do 2008 r. pełniła funkcję zastępczyni redaktora naczelnego, a do 2012 r. publikowała felietony. Odznaczona Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 34/2003