Ewangelia po amerykańsku

Kolorowy autobus przypominał pojazd, jakim zazwyczaj podróżują gwiazdy rocka albo kandydaci na prezydenta. Autobusem nie jechały jednak celebrytki ani politycy, ale zakonnice – po to, by upominać się o ubogich.

02.07.2012

Czyta się kilka minut

Na trasie autobusu, wiodącej od rolniczych stanów Środkowego Zachodu, przez przemysłowy „zardzewiały pas”, aż do stolicy, pojawiali się sympatycy z transparentami „Go Girls!” („Naprzód dziewczyny”). Uczestniczki akcji „Nuns on the Bus” („Zakonnice w autobusie”) – dziarskie, energiczne kobiety, ale bez habitów przepasanych różańcem, za to z komórkami i laptopami pod pachą – tłumaczyły, że wyruszyły w drogę, by wcielać w życie Ewangelię.

Organizatorem pielgrzymki, czy też może raczej medialnej imprezy, był Network – organizacja zajmująca się promowaniem nauki społecznej Kościoła oraz pomocą charytatywną, która działa od ponad 40 lat w Waszyngtonie. Jak twierdzi stojąca na jej czele siostra Simone Campbell, impulsem, który skłonił zakonnice do podróży, był przyjęty niedawno przez niższą izbę Kongresu projekt przyszłorocznego budżetu. Jeden z głównych jego autorów, Republikanin Paul D. Ryan, wielokrotnie podkreślał, że dokument jest odzwierciedleniem katolickiej nauki społecznej – promuje odpowiedzialność i indywidualizm. Siostry uważają jednak, że budżet, przewidujący obniżkę podatków dla wąskiej grupy najlepiej sytuowanych, kosztem drastycznego ograniczenia świadczeń dla najuboższych, z chrześcijańską sprawiedliwością ma niewiele wspólnego. Przekonane, że Ryan i wielu podobnych mu polityków w Waszyngtonie opacznie interpretują nauczanie Kościoła, postanowiły zabrać się za edukację wyborców.

„Taki stek dezinformacji wywołał w nas oburzenie” – tłumaczyła siostra Campbell. „Wiara katolicka skupia się przede wszystkim na służbie ubogim. Ten budżet jest amoralny. Podważa ducha naszej Konstytucji”.

TEOLOGIA I POLITYKA

„»Rozsądne środki na odpowiedzialne programy« – powtórzmy trzy razy. To pięć słów, od których zależy, czy odzyskamy nasz kraj. Jestem prawniczką, a nie nauczycielką, ale mówiono mi, że gdy się coś powtórzy trzy razy, to ludzie to zapamiętują”, przekonuje siostra Simone podczas odwiedzin w Padua Center – katolickim ośrodku opieki nad dziećmi w Toledo w stanie Ohio. Grupka czarnych chłopców sprawia wrażenie onieśmielonych. Siostra wręcza im swoją wizytówkę i prosi, by przysłali jej rysunki i listy. „Zabiegamy, by programy takie jak wasz otrzymywały pomoc finansową od rządu federalnego. Nie mogę wam tego obiecać, ale jeśli coś narysujecie, napiszecie, co jest dla was ważne, może uda się to przekazać do Białego Domu”.

Po drodze do Waszyngtonu siostry zatrzymywały się w biurach katolickich kongresmenów, którzy popierali „niemoralny” budżet – m.in. Paula Ryana i przewodniczącego Izby Reprezentantów Johna Boehnera. Dostarczając politykom swoją wersję „Budżetu dla wiernych” („Faithful budget”), zakonnice przekonywały, że osobistej odpowiedzialności, którą tak żarliwie promują w Kongresie, powinna towarzyszyć odpowiedzialność wobec wspólnoty. „Indywidualizm musi iść w parze z solidarnością. Tego uczą nas teologowie”.

Siostry nie poprzestawały jednak li tylko na teologii. Uzbrojone w plansze i statystyki, pokazywały, jakie konkretne programy w każdym stanie zostaną wyeliminowane, ile najuboższych rodzin straci możliwość korzystania z dotowanej opieki medycznej albo darmowych posiłków w szkole. Paul Ryan, którego nie zastały w biurze, nie był chyba do końca przekonany, wystosował bowiem następujące oświadczenie: „Stagnacja gospodarcza i narastające uzależnienie od państwowej pomocy pogrążają nasz kraj w ogromnych długach, długach, które w pierwszej kolejności i najdotkliwiej uderzają w najbiedniejszych, chorych, starszych – ludzi, którzy najbardziej potrzebują rządowej opieki”.

Siostry odpowiadały, że to nie wydatki na pomoc medyczną czy kupony umożliwiające zakup żywności przez najuboższych (foodstamps) przyczyniły się do powstania rekordowego deficytu budżetowego, ale ulgi podatkowe wprowadzane w momencie, gdy kraj przystąpił do dwóch kosztownych wojen.

PRZYJACIOŁOBRANIE

Trwająca dwa tygodnie i zakończona 2 lipca pielgrzymka wiodła przez dziewięć stanów: Iowa, Wisconsin, Indianę, Illinois, Michigan, Ohio, Pensylwanię, Maryland, na koniec zaś Washington DC. W wyposażonym w mini-kuchnię i internetowe łącze autobusie jechało na zmianę 14 zakonnic z różnych zgromadzeń. Po drodze odwiedzały schroniska i jadłodajnie dla bezdomnych, organizacje charytatywne, parafialne szkoły i sierocińce.

Zamiast ulubionych przez rasowych polityków fund-raiserów (kosztownych imprez, z których dochód zasila potem sowicie fundusze ich kampanii) siostry zapraszały mieszkańców okolic na friend-raisery („przyjaciołobrania”). Organizowały także konferencje prasowe, „otwarte dla wszystkich, zamknięte dla mediów”. Co bynajmniej mediów nie zniechęcało. O autobusowej eskapadzie obszernie i najczęściej życzliwie donosiły największe gazety i sieci telewizyjne.

Życzliwość obojętnych (w najlepszym wypadku) zazwyczaj mediów nie była zresztą przypadkowa. Amerykańskie zakonnice znalazły się ostatnio w tarapatach. Kilka tygodni temu zostały poddane surowej krytyce przez watykańską Kongregację Nauki Wiary. Konferencja Przełożonych Zakonów Żeńskich (LCWR), która w Stanach Zjednoczonych zrzesza około 400 zgromadzeń (blisko 80 proc. spośród 57 tys. amerykańskich sióstr), została oskarżona przez Watykan o nieposłuszeństwo, uleganie „współczesnej zeświecczonej kulturze” i hołdowanie „radykalnemu feminizmowi”. Kongregacja zarzuciła siostrom, że zbyt dużo uwagi poświęcają sprawiedliwości społecznej i trosce o ubogich, zaniedbując tym samym kluczowe kwestie życia i przeinaczając nauczanie Kościoła dotyczące ludzkiej seksualności. Przedmiotem krytyki był również zanik tradycyjnych praktyk życia konsekrowanego, m.in. eucharystii i modlitwy. Choć adresatem krytyki były zgromadzenia zakonne, organizacja Network, z którą wiele z nich współpracuje, również w raporcie została wymieniona. [O konflikcie sióstr z Watykanem pisał Józef Majewski w „TP” nr 20, 25 i 26.]

„Burza (jaką wywołał raport) stworzyła nam doskonałą platformę. Po tym, gdy zostałyśmy skrytykowane, spotykałyśmy się z ogromnym poparciem, to zaś oznaczało, że nagle znalazłyśmy się w centrum uwagi. Postanowiłyśmy to wykorzystać. Chodzi przecież o ludzi, którzy zazwyczaj żyją w cieniu, na marginesie, o najbiedniejszych. W toczącej się w tej chwili politycznej bitwie to oni mają najwięcej do stracenia”, tłumaczyła s. Campbell, gdy pytano ją, dlaczego akurat teraz zakonnice zdecydowały się na zorganizowanie niekonwencjonalnej pielgrzymki. „Zabieramy głos w imieniu najbiedniejszych. To nasza misja, nasz cel. Tak postępowałby Jezus. Tego uczy nas Ewangelia”.

Czy przedsięwzięcie, które po raz kolejny koncentruje się na kwestiach społecznych, można potraktować jako kolejny akt niesu¬bordynacji ze strony niepokornych zakonnic? „Katolickie siostry zawsze żyły na krawędzi. Jeśli chodzi o kwestionowanie autorytetów, mamy długie i bogate doświadczenia”, zauważa Campbell. Dodaje jednak, że zarzuty dotyczące sprawiedliwości społecznej, jakie pojawiły się w watykańskim raporcie, stanowią dla sióstr raczej powód do dumy niż wstydu.

Podobnie jak oskarżenia o uleganie radykalnemu feminizmowi. „To naprawdę jest śmieszne. Jesteśmy silnymi kobietami. Jesteśmy wykształcone. Zadajemy pytania. Chcemy prowadzić dialog. To wszystko. Jesteśmy wierne Ewangelii i staramy się wcielać ją w życie. Ale wcielanie Ewangelii w życie polega na tym, że rozbiera się ją na czynniki pierwsze, że zadaje się pytania. To coś wspaniałego”.

Campbell podkreśla jednak, że w kwestii przyjętego przez Izbę Reprezentantów budżetu między zakonnicami a hierarchią Kościoła katolickiego panuje pełna jednomyślność. W ostatnich tygodniach Konferencja Biskupów Katolickich oficjalnie skrytykowała budżet Ryana. „Każda decyzja budżetowa powinna być oceniana pod kątem ochrony lub zagrożenia dla ludzkiego życia i jego godności” – napisali biskupi, podkreślając, że rozwiązania przyjęte przez Kongres nie chronią najbiedniejszych i kłócą się z zasadami społecznej solidarności.

KORZYSTAMY Z WOLNOŚCI

Ale autobusowa akcja zakonnic zbiegła się także w czasie z ogłoszoną przez amerykańskich biskupów kampanią „Fortnight for Freedom” – „Dwa Tygodnie dla Wolności”. Ma to być czas poświęcony refleksji i modlitwie o wolność religijną w Stanach Zjednoczonych. Akcja, która ma zmobilizować do działania parafie i wiernych w całym kraju, jest reakcją na ogłoszoną przez administrację Baracka Obamy dyrektywę w sprawie refundowania środków antykoncepcyjnych. Przepis, który ma wejść w życie w przyszłym roku, wprowadzono w związku z przegłosowaną przez Kongres w 2010 r. i wdrażaną stopniowo reformą zdrowia. Zobowiązuje on wszystkich pracodawców – w tym także instytucje katolickie (szpitale, uniwersytety, organizacje charytatywne) – do zapewniania swoim pracownikom darmowego dostępu m.in. do środków antykoncepcyjnych.

Propozycja wywołała oburzenie nie tylko katolików, ale też przedstawicieli Kościołów protestanckich, ortodoksyjnych synagog i meczetów, a także wielu środowisk laickich, które niekoniecznie są przychylne Kościołowi katolickiemu. Sprzeciw budził nie tyle fakt udostępniania środków antykoncepcyjnych – z badań przeprowadzonych przez Pew Research wynika, że ponad 90 proc. amerykańskich katolików akceptuje środki antykoncepcyjne, ale fakt naruszania wolności sumienia i pogwałcania wolności religijnej.

Choć w amerykańskim Kościele głosy w tej kwestii były podzielone, kompromisowe propozycje administracji Obamy (pomysł, by środki były refundowane przez firmy ubezpieczeniowe, nie zaś bezpośrednio przez pracodawców) nie uśmierzyły niepokoju amerykańskich biskupów. W kwietniu 43 diecezje i instytucje katolickie złożyły jednocześnie w sądach federalnych 12 pozwów skierowanych przeciwko administracji Baracka Obamy. Wśród powodów jest m.in. słynny katolicki Uniwersytet Notre Dame, który kilka lat temu uhonorował prezydenta jednym z najwyższych swoich odznaczeń.

Biskupi, których reprezentuje pro bono znana firma prawnicza Jones Day, tłumaczą, iż nie chodzi o kwestie antykoncepcji, ale o pogwałcenie konstytucyjnych praw: wolność słowa i wyznania, nieingerowanie państwa w kwestie religijne. I dlatego właśnie ogłosili akcję „Fortnight for Freedom”. W Dniu Niepodległości – 4 lipca – w kościołach katolickich całego kraju mają zabrzmieć dzwony i modlitwy. Biskupi przekonywali, że wolność religijna, którą wielu Amerykanów przyjmuje za pewnik, to coś, o co trzeba się modlić, troszczyć i co trzeba pielęgnować. W ich pojęciu jest zagrożona.

W tej kwestii jednak jednomyślności między zakonnicami z autobusu a kościelną hierarchią chyba już nie ma. Siostra Campbell, mimo iż krytykowała dyrektywy antykoncepcyjne Obamy, niepokoju dotyczącego zagrożenia wolności religijnej raczej nie podziela. Zwraca uwagę, że w ciągu ostatnich lat, mimo dotkliwego kryzysu, rząd federalny współfinansował wiele prowadzonych przez Kościół katolicki przedsięwzięć charytatywnych. W odróżnieniu od amerykańskich biskupów, większość zakonnic – zwłaszcza te zaangażowane w niesienie pomocy ludziom pozbawionym ubezpieczeń – popierała przeforsowaną z trudem przez administrację Obamy reformę zdrowia.

Zdaniem siostry Campbell istnieje „wąska grupa biskupów, którzy są zdeterminowani i którzy zdają się dążyć do upolitycznienia naszej wiary w sposób, który ją zawęża i który prowadzi do ogromnej polaryzacji naszego społeczeństwa... Napawa mnie to ogromnym smutkiem. Gdy patrzymy na całe spektrum problemów, z którymi administracja Obamy próbowała sobie radzić, w naprawdę trudnych warunkach, i gdy widzimy, że wysiłki podejmowane na rzecz wspólnego dobra, próby budowania kompromisów są nieustannie dyskredytowane, to jest to bardzo bolesne”.

Powołując się na poświęconą etyce i ekonomii encyklikę Benedykta XVI „Miłość w prawdzie”, s. Campbell apeluje, by na kwestie życia patrzeć jak najszerzej. „Te indywidualne zagadnienia związane z aborcją, ochroną życia Benedykt XVI stawia na równi ze społeczną sprawiedliwością. Jedne i drugie zanurzone są w miłości, która sprawia, że różni ludzie koncentrują się na różnych kwestiach, ale są one jednakowo ważne. (...) Głód, bezdomność, rasizm, imigracja, kara śmierci, wojna. Wszystko to są sprawy życia. Oczywiście, że jestem za życiem (pro-life). Za wszystkimi jego aspektami”.

Odpowiadając na pytania dziennikarzy, siostra Campbell tłumaczyła, że autobusowa pielgrzymka nie była w stosunku do kampanii biskupów imprezą konkurencyjną, ale raczej uzupełniającą. „Zbiega się po prostu w czasie z tym, co robią biskupi. To zresztą interesujące, że ich kampania poświęcona jest religijnej wolności. Całe piękno naszej autobusowej wyprawy polega na tym, że korzystamy z naszej religijnej wolności. W tym sensie działamy więc wspólnie, wspólnie ciesząc się wolnością, jaką mamy w naszym wspaniałym kraju”.  


Korzystałam z informacji, wywiadów i materiałów filmowych zebranych przez Network – National Catholic Social Justice Lobby.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Ur. 1969. Reperterka, fotografka, była korespondentka Tygodnika w USA. Autorka książki „Nowy Jork. Od Mannahaty do Ground Zero” (2013). Od 2014 mieszka w Tokio. Prowadzi dziennik japoński na stronie magdarittenhouse.com. Instagram: @magdarittenhouse.

Artykuł pochodzi z numeru TP 28/2012