Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Bo obie strony konfliktu w Kolumbii, a także powiązani z rządem prawicowi paramilitaryści uciekają się do tych samych metod: terroru, porwań i zabójstw. W sprawie handlu kokainą nikt nie ma czystego sumienia. Tylko w ciągu ostatnich sześciu lat zginęło lub zaginęło bez wieści aż 11 tys. Kolumbijczyków. Zabitych przypadkiem lub umyślnie chłopów wojsko księguje jako poległych w walce partyzantów, a 4 mln ludzi są "uchodźcami wewnętrznymi" - wygnanymi przez FARC, rząd lub paramilitarystów (to najwięcej w świecie, po sudańskim Darfurze i Somalii). Około 3 tys. osób porywacze ze wszystkich opcji i zwykli przestępcy przetrzymują dla okupu bądź na polityczną wymianę.
Prowadząc wobec FARC bezpardonową ofensywę i politykę "zero negocjacji", Uribe gwarantuje jednocześnie bezkarność paramilitarystom, dla których ofiar nie ma tyle empatii, ile jej przejawia wobec ofiar partyzantki. Nikt przy zdrowych zmysłach nie żywi sympatii dla FARC, lecz wychwalanie Uribe jest lustrzaną wersją tej samej ślepoty. Dziś guerrilla wyraźnie osłabła, ale to jeszcze nie jej koniec. Podobnie jak w przypadku jej historycznego przywódcy Manuela "El Tirofijo" Marulandy (zmarł śmiercią naturalną w marcu), wiadomości o śmierci tej organizacji wiele razy okazywały się, niestety, przesadzone.