Egipski dylemat

W cieniu demonstracji na placu Tahrir Egipcjanie ruszyli do wyborów. Ale czy na pewno od ich wyniku zależy teraz los egipskiej transformacji?

29.11.2011

Czyta się kilka minut

Na placu Tahrir demonstranci nie chcą już partyjnej agitacji, zabroniono budowy podiów i scen. Druga fala egipskiej rewolucji zerwała w centrum Kairu plakaty wyborcze. Wielu Egipcjan obawia się, że nowy parlament - wybrany w pierwszych naprawdę wolnych wyborach - będzie mieć małe poparcie społeczne, bo frekwencja będzie niska. Nie sprzyja jej to, co się działo w minionych dniach w Kairze i innych dużych miastach, a czego bilans to kilkudziesięciu zabitych i aż trzy tysiące rannych.

Tunezja, Maroko, Egipt?

Ale choć pojawiały się głosy proponujące przesunięcie wyborów, rządząca armia i Bractwo Muzułmańskie stanowczo się temu sprzeciwiły. Machina wyborcza już wszak ruszyła. W piątek, 25 listopada, jako pierwsza głosowała egipska emigracja, a w miniony poniedziałek wybory zaczęły się w Egipcie (potrwają aż miesiąc).

Kto je wygra? Najlepiej zorganizowana formacja, Bractwo Muzułmańskie, nie upomniała się podczas ostatnich zamieszek o masakrowanych przez policję rewolucjonistów, tracąc przez to sporo poparcia. Niewiadomą pozostaje zachowanie zwykłych Egipcjan, tzw. milczącej większości.

Choć przykład innych krajów wzmacnia prognozę, iż najwięcej głosów zbiorą partie popierane przez Braci Muzułmanów: w październiku pierwsze wolne wybory w Tunezji, kraju-liderze "Arabskiej Wiosny", wygrali umiarkowani islamiści. Podobnie było w minionym tygodniu w Maroku, gdzie wybory (przyspieszone; król wolał uprzedzić rewolucję) wygrała umiarkowana Partia Sprawiedliwości i Rozwoju.

Najwyraźniej taki jest trend arabskiej transformacji.

Ofiara Ahmeda Hararaha

Gdy w miniony piątek przed modlitwą na placu Tahrir ponownie zbierały się tłumy, Najwyższa Rada Sił Zbrojnych - główny organ władzy od obalenia prezydenta Mubaraka - mianowała nowego premiera: 78-letni Kamal Ganzuri był już raz premierem, z nadania Mubaraka, nie mógł więc zostać dobrze przyjęty przez zrewoltowany plac (jego poprzednik ustąpił, gdy na Tahrir padły pierwsze ofiary). Wcześniej demonstranci z podobną niechęcią zareagowali na wystąpienie marszałka Tantawiego, stojącego na czele Rady Sił Zbrojnych, gdy w telewizyjnym orędziu wzywał naród do spokoju. Na końcu przemówienia nikt nie słuchał już sędziwego marszałka, plac żądał jego ustąpienia, w powietrze znów leciały buty.

Taka reakcja ulicy nie powinna być zaskoczeniem, skoro w starciach z policją i żandarmerią znów popłynęło wiele egipskiej krwi. Policjanci próbowali zagazować okupujących plac rewolucjonistów, którzy - jak dziewięć miesięcy temu - rozbili namioty i rozwiesili transparenty, przypominające o więźniach politycznych, testach na dziewictwo i o wszystkim, czego dopuściła się od lutego armia. Ministerstwo zdrowia potwierdziło przypadki użycia ostrej amunicji i amerykańskiego gazu, który US Army klasyfikuje jako gaz bojowy. Chwilami plac Tahrir przechodził z rąk do rąk.

W internecie krążą filmy, na których policjanci kwitują okrzykami triumfu każdy celny strzał, każde wybite oko. Bohaterem ulicy stał się Ahmed Hararah, który podczas ataku policji na miasteczko namiotowe stracił prawe oko. Wcześniej ów młody dentysta utracił oko lewe - podczas pierwszej, styczniowej odsłony rewolucji. Teraz ociemniały Ahmed prowadził marsz spod meczetu Mustafa Mahmud na plac Tahrir. Na znak solidarności demonstranci przysłaniali oczy czarnymi opaskami.

Wybory czy rewolucja?

Egipska rewolucja znów wszystkich zaskoczyła. Zachodni komentatorzy odliczali już czas do wyborów, psiocząc na rosnącą popularność islamistów. Ale bezkompromisowi rewolucjoniści potrafili wyprowadzić znów setki tysięcy demonstrantów na ulice, zorganizować szpitale polowe dla rannych, wreszcie zmusić armię do rozejmu.

Czy kilkaset tysięcy, które przyszły na plac Tahrir 25 listopada, wystarczą, by wymóc na wszechwładnej armii ustępstwa? Wojskowym udało się przecież zorganizować kontrdemonstrację: w dzielnicy Abbasyja zebrał się kilkunastotysięczny tłum, w większości zwieziony autokarami, który wyrażał swe oddanie dla Tantawiego i nienawiść do "liberałów i salafitów". Jeden z prorządowych demonstrantów w rozmowie z Al-Dżazirą oskarżał Izrael, iż "sponsoruje bezrobotną młodzież na Tahrir", by pozbawić Egipt owoców jego rewolucji...

W piątkowy wieczór sfrustrowani brakiem reakcji ze strony Najwyższej Rady demonstranci powołali "tahrirski rząd ocalenia narodowego", na czele z Muhammadem El-Baradei, i zaczęli okupację siedziby rządu. W niedzielę armia poszła na kompromis, proponując powołanie Rady Doradczej przy Najwyższej Radzie Sił Zbrojnych. Rewolucjoniści odrzucili tę propozycję. W Kairze zaczął padać deszcz, tłum na Tahrir wyraźnie zrobił się mniejszy.

Czy więc demokrację przyniosą Egipcjanom wybory? Czy też będą zmuszeni obalić marszałka i dokończyć rewolucję? Tak dziś wygląda dziś egipski dylemat.

MARCIN PAZUREK jest niezależnym dziennikarzem, przez 10 lat mieszkał, studiował i pracował w krajach Orientu. W ostatnich miesiącach w "TP" ukazał się szereg jego tekstów o Egipcie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 49/2011