Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Jego potępiająca retoryka, bez cienia zrozumienia dla tragedii bezpłodnych małżeństw i bez cienia szacunku dla dzieci urodzonych z pomocą tej metody, wpisuje się w ciąg decyzji polskiego Episkopatu, które niezwykle trudno zrozumieć. Ciąg, którego - chciałoby się powiedzieć - ostatnim ogniwem jest nominacja arcybiskupa Głódzia na stanowisko metropolity gdańskiego.
Problem ewentualnej refundacji zabiegów przeprowadzanych in vitro nie jest łatwy i z pewnością przy próbach jego rozwiązania należy wysłuchać wszystkie strony. Istotnym głosem w tej dyskusji powinien być głos Kościoła katolickiego. Ale też jest to problem nadzwyczajnie trudny i delikatny. Trzeba zdobyć się na wysiłek spojrzenia nań nie tylko z wysokości ambony.
Problem dopuszczalności metod in vitro głęboko dzieli przecież samych katolików, dzieli ich - by tak rzec - także w perspektywie pojedynczego człowieka: wielu wierzących ma świadomość, że z punktu widzenia nauczania Kościoła zapłodnienie pozaustrojowe jest ciężkim grzechem, a jednak - w sytuacji, gdy ich samych lub ich bliskich dotknie dramat niepłodności - skłonnych jest metodę tę moralnie usprawiedliwiać. Czy można ich racje zlekceważyć? Czy nie należy spróbować ich jednak zrozumieć? Tym bowiem, czego w deklaracjach Episkopatu i poszczególnych jego przedstawicieli najdotkliwiej brakuje w ostatnich latach, jest umiejętność bycia blisko zwykłych ludzi: matek, ojców, ich dzieci z probówek.
"Znak" kwietniowy ukazuje się w chwili, gdy najgorętszy okres dyskusji nad problematyką in vitro jest już za nami. To pozwala spojrzeć na problem z pewnego dystansu, z oddechem, bez pośpiechu. Zabrakło bowiem w tej żywiołowej dyskusji z początku roku rzetelnego pokazania, na czym w istocie polega ta (niesłusznie nazywana "sztuczną") metoda zapłodnienia. Próbujemy nadrobić te braki, zadając pytania trudne, ale niemożliwe do uniknięcia: o początek ludzkiego życia, o granice ingerencji medycznej, o jednoznaczne i skuteczne prawo, wreszcie o pokusę komercjalizacji usług medycznych oraz niebezpieczną skłonność do poprawiania natury.
W tle równie żywiołowej i równie trudnej dyskusji nad relacjami polsko--żydowskimi zdecydowaliśmy się opublikować dokument bolesny: ujawnione po raz pierwszy świadectwo eksterminacji żydowskich mieszkańców Gniewczyny k. Przeworska z 1942 roku. To fragment lekcji historii, którą wciąż musimy na nowo odrabiać. Po latach milczenia odzywają się bowiem świadkowie tamtych wydarzeń, zdobywają się na odwagę opowiedzenia tego, co widzieli i czego doświadczyli.
Relację Tadeusza Markiela publikujemy po przeprowadzeniu ekspertyzy historycznej w Instytucie Pamięci Narodowej. Jej autor, Dariusz Libionka, którego posłowiem opatrzyliśmy tekst, uważa ją za najbardziej poruszający dokument autobiograficzny, z jakim się zetknął w swoich badaniach nad stosunkiem Polaków do Żydów w okresie okupacji.?h
Autor jest redaktorem naczelnym miesięcznika "Znak"