Dylemat Europy

Jak Europa może reagować na kryzys na Ukrainie? Czy Unia ma instrumenty wpływu na prezydenta Janukowycza?

27.01.2014

Czyta się kilka minut

Kryzys na Ukrainie ulega brutalizacji. Niechęć władz do autentycznego dialogu politycznego z opozycją pogłębia frustrację ulicy – oraz sprzyja radykalnym działaniom, i po stronie protestujących, i milicji. Media elektroniczne pełne są zdjęć i filmów ofiar Majdanu – tych zabitych i tych skatowanych przez pozbawionych hamulców funkcjonariuszy w czarnych mundurach Berkutu [specjalnej jednostki milicji – red.].

Na widok takich obrazów w każdym normalnym człowieku – także w Polsce – narasta sprzeciw. Pojawia się żądanie, by „coś z tym zrobić” i ukarać sprawców oraz tych, którzy stworzyli im przestrzeń do takich zachowań. Pojawia się też pytanie: gdzie w tym wszystkim jest Zachód? Dlaczego nie ma mocnej reakcji w postaci szerokich sankcji? Ich brak utożsamiany jest z przyzwoleniem na zło, z przejawem ludzkiej obojętności i politycznej słabości.

DYLEMAT (NIE TYLKO) POLSKI

W takich sytuacjach, jak dziś na Ukrainie, daje o sobie znać nieusuwalne napięcie: między nakazem działania a brakiem wpływu; między polityką rozumianą jako rozważne i skuteczne postępowanie a polityką będącą świadectwem sprzeciwu wobec zła.

To dylemat, który dla Polaków jest wyjątkowo trudny. Za często byliśmy jego ofiarami, za rzadko byliśmy w roli tych, którzy musieli się z nim mierzyć. Co gorsza, dylematu tego doświadczamy w chwili, gdy Zachód jest w kryzysie. Gdy głos USA nie ma mocy sprawczej, a „miękka siła” Unii Europejskiej nie ma zastosowania.

Kryzys na Ukrainie jest lekcją tym bardziej bolesną, że nie ma też po stronie ukraińskiej silnego partnera, który dawałby szansę na sukces. Opozycja firmowana nazwiskami trzech liderów – Jaceniuka, Kliczki i Tiachnyboka – nie była siłą sprawczą grudniowych protestów, ale ich (zaskoczonym) beneficjentem. Żaden z tej trójki nie jest przywódcą ludowym, zdolnym pociągnąć tłumy. Próbują oni dokonać zmiany na drodze politycznej – gdy tymczasem tłum żąda rewolucji.

Po dwóch miesiącach protestów trudno nawet jasno określić ich naturę. Nie jest to jeszcze rewolucja, bo rewolucjami rządzi „proces”, a nie kalkulacje umysłu. Stąd tak trudno je w porę rozpoznać. Ale nie jest to już tylko protest oburzonych ludzi, bo konflikt polityczny jest realny i ma wymiar państwowy. Euromajdan jest wciąż hybrydą: w formie rewolucyjny, w treści bliższy ruchowi protestu, bez widocznych szans na dokonanie przełomu. Jego niezamierzonym efektem będzie głęboki kryzys państwowości ukraińskiej. Ale odpowiedzialność spoczywa nie na protestujących, lecz na urzędzie prezydenta.

ZEPCHNIĘCI NA WIDOWNIĘ

W takiej sytuacji włączenie się z zewnątrz w proces polityczny jest niezwykle trudne. Po zwrocie prezydenta Janukowycza w stronę Rosji politycy i instytucje Zachodu stracili nie tylko szanse na zwiększenie oddziaływania, ale po prostu stracili istotną część swego wpływu. Zamiast na scenie, siedzimy na widowni. Wprawdzie scenariusz pisany jest na bieżąco, lecz tylko od aktorów zależy, czy wezmą pod uwagę nasze sugestie. Ale tak długo, jak nie wyganiają nas z tej widowni, lepiej siedzieć na sali i czekać.

Wprowadzenie bowiem przez Zachód środków odwetowych (np. sankcji) równałoby się spektakularnemu opuszczeniu widowni. Owszem, moralnie byłoby to w pełni uzasadnione. Ale politycznie wciąż jest przedwczesne. Nadal istnieje szansa na zły, ale kompromis, który zahamuje na jakiś czas proces rozkładu polityki ukraińskiej i całego państwa.

Działania odwetowe Zachodu zmieniłyby logikę polityki: zamiast poszerzać pole gry, sprzyjałyby tylko dalszej eskalacji sankcji – w odpowiedzi na dalsze łamanie reguł przez drugą stronę. Tymczasem przed nami jeszcze wiele potencjalnych zwrotów akcji: od cokwartalnych negocjacji ukraińsko-rosyjskich w sprawie kolejnych transz pomocy finansowej i tańszego gazu, aż po wybory prezydenckie w 2015 r. Ich wynik może dać powód do kolejnej odsłony obecnego kryzysu, albo też stanie się początkiem czegoś nowego. Wtedy ostatecznie zdecyduje się los Ukrainy na kolejne lata.

***

Jeśli wydarzenia pozwolą, do wiosny 2015 r. nie pozostaje nam zatem nic innego, jak kibicować pokojowemu Euromajdanowi, utrzymywać zaangażowanie państw i instytucji Unii Europejskiej oraz USA. I być w gotowości do pomocy oraz mediacji między rządem a opozycją. Tak, to niewiele. Ale więcej – chwilowo – nie da się zrobić. 


OLAF OSICA jest dyrektorem Ośrodka Studiów Wschodnich im. Marka Karpia w Warszawie (osw.waw.pl).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 05/2014