Dwadzieścia trzy słowa

Gdyby poezja tak ostentacyjnie nie ignorowała ludzi - powiada Brian Patten - ludzie nie ignorowaliby poezji.

08.03.2011

Czyta się kilka minut

W latach 60. Liverpool otrzymał nieformalny tytuł

światowej (niektórzy twierdzili nawet, że galaktycznej) stolicy nowej kultury. Do miasta przyjeżdżali zewsząd poeci i muzycy. "You will never walk alone" - słowa piosenki z musicalu "Carousel", które stały się później hymnem kibiców F.C. Liverpool - nabrały dosłownego znaczenia. Życie artystyczne i towarzyskie kwitło w najlepsze. Jak powiedział Allen Ginsberg: muzyka i poezja wyszły na ulice, by pobyć przez chwilę z ludźmi. A muzyka wcale nie była ważniejsza niż poezja. Trudno uwierzyć, ale zdarzały się wieczory, kiedy w słynnym klubie The Cavern nieznany nikomu zespół The Quarrymen (później The Beatles) rozgrzewał publiczność przed występami... poetów.

Mały Johnny

Największą popularność zdobyli trzej autorzy: Brian Patten, Roger McGough i Adrian Henri. Dwaj pierwsi urodzili się w Liverpoolu. Nieżyjący już Henri przyjechał do L. po studiach w Newcastle. Poznali się w 1961 r. w barze Straets i postanowili połączyć siły. Nie mieli gotowego programu poetyckiego, ale wiedzieli już doskonale, jakich wierszy nie chcą pisać. Drażniła ich majestatyczna retoryka grupy The Movement (należeli do niej m.in. Philip Larkin, Donald Davie i D.J. Enright), mieli też dość akademizmu i wymuszonego hermetyzmu. Poszukiwali formy literackiej, która pomieściłaby w sobie codzienne przygody języka: formy bezpośredniej, pozbawionej ornamentów, podporządkowanej anegdocie, a mimo to intensywnej i nieoczywistej. Nowa poezja miała wychodzić czytelnikowi na spotkanie. I to dosłownie, ponieważ większość utworów prezentowano po raz pierwszy podczas wieczorów autorskich i na klubowych koncertach.

Najmłodszy i jednocześnie najaktywniejszy z tej trójki był Brian Patten. W wieku piętnastu lat zakończył formalną edukację i postanowił całkowicie poświęcić się poezji, którą kilka lat wcześniej zaczął pisać pod wpływem Harry’ego Sutcliffe’a, nauczyciela z Sefton Park School (była to szkoła średnia dla uczniów, którzy oblali egzaminy do liceum; Sutcliffe nie znosił uczyć, dlatego na lekcjach opowiadał horrory i śpiewał arie operowe - młodzi go uwielbiali). Żeby się utrzymać, Patten podjął współpracę z lokalnym pismem "The Bootle Times", gdzie drukował recenzje muzyczne, od czasu do czasu przemycając również teksty o poezji.

Poeta wielokrotnie podkreślał, że liverpoolską scenę kulturalną współtworzyli w dużej mierze młodzi ludzie wywodzący się z klasy robotniczej. Atmosferę, w której wychowywał się

poeta, doskonale oddaje słynny kawałek Johna Lennona z końca lat 60. "Working Class Hero" [Bohater klasy robotniczej]. Trudne dzieciństwo, rozbita rodzina, przemoc i jednocześnie presja ze strony wychowawców, którzy za wszelką cenę realizują rządowe programy edukacyjne.

Rzucając szkołę, Patten rzucał zarazem wyzwanie systemowi, ale wcale nie zamierzał z nim bezpośrednio walczyć. Jego strategia polegała raczej na częściowym ignorowaniu oficjalnej kultury i tworzeniu w jej sąsiedztwie własnych "instytucji". Jedną z nich był fanzin "Underdog", który ukazywał się w latach 1962-66. Na jego łamach publikowali lokalni poeci, którzy nie mieli szans na druk w pismach głównego nurtu. Patten prezentował również teksty poetów europejskich, których twórczością się inspirował.

Prawdziwy przełom w karierze całej trójki nastąpił w 1967 r., gdy ukazała się ich wspólna antologia "The Mersey Sound", jedna z najpopularniejszych książek poetyckich tamtego czasu. Kilka miesięcy wcześniej wyszedł debiutancki tom Pattena "Little Johnny’s Confession" [Wyznanie Małego Joh-

nny’ego]. Bohater tych wierszy to niepokorny nastolatek, który szlaja się po mieście, podróżuje - jak mówi tytuł jednego z wierszy - z miejsca w miejsce, ukrywa się przed policją, walczy z ignorancją nauczycieli, składa hołd kulturze masowej, zmienia osobowość, a wreszcie rzuca dom i szkołę, by ułożyć sobie życie z poezją, która - szczęśliwie! - zwodzi go na manowce... Wypisz, wymaluj Brian Patten z początku tamtej dekady.

Centrum Wszechświata

Allen Ginsberg nazwał Liverpool lat 60. "sercem uniwersum", zapewniając przy tym zazdrosnych Amerykanów, że jego pozytywna opinia wspiera się na mocnych argumentach.

Jak tłumaczy "Tygodnikowi" Patten, ten wybuch zbiorowego entuzjazmu i artystycznej energii został spowodowany dwoma przypadkowymi i niepowiązanymi ze sobą czynnikami. Przede wszystkim zniesiony został pobór do wojska, co sprawiło, że spora grupa młodych ludzi nie miała co ze sobą zrobić. Wcześniej obowiązkowa służba wojskowa działała na młodzież obezwładniająco. Po kilku miesiącach spędzonych w koszarach nastolatki zamieniały się - jak mówił Lennon - w pozbawione życia, choć wciąż poruszające się maszyny. Drugi czynnik to HP (hire purchase, czyli sprzedaż ratalna) - rewolucyjne rozwiązanie, które miało zdynamizować angielską gospodarkę, a rykoszetem wpłynęło na rozwój nowej kultury. Przed wprowadzeniem HP instrumenty muzyczne były poza zasięgiem młodych ludzi, których dochody ograniczały się do kieszonkowego i drobnych sum otrzymywanych za dorywczą pracę.

Z dnia na dzień garaże i opuszczone składy fabryczne wypełniły się amatorskimi muzykami, którzy grali na kupionych, pożyczonych albo zaimprowizowanych instrumentach. "Przez Liverpool - mówi Patten - przeszła muzyczna powódź". W tym samym czasie w barach i klubach organizowane były pierwsze wieczory autorskie i konkursy poetyckie. Granice między obu dziedzinami praktycznie nie istniały - poeci i muzycy nieustannie ze sobą współpracowali, przesiadywali w tych samych barach, chodzili na te same imprezy i czytali te same książki. Henri założył grupę rockową The Liverpool Scene, McGough występował w zespole kabaretowym The Scaffold. Chyba tylko Patten pozostawał wierny poezji, choć i jemu zdarzało się wykorzystywać muzykę w trakcie wieczorów autorskich, a jego wiersze często funkcjonowały jako teksty piosenek.

Nie ma co ukrywać, że ogromne znaczenie dla działalności poetów miała popularność Beatlesów, dzięki którym Liverpool znalazł się w centrum zainteresowania całego świata. Dla wielu pisarze liverpoolscy byli zaledwie przyjaciółmi Johna Lennona. Ale byli też tacy, dla których Lennon był jedynie kolegą trzech wybitnych poetów.

Wiersze wychodzą na ulicę

Mówiąc o poezji, Patten bardzo rzadko używa liczby pojedynczej. Podkreśla w ten sposób wspólnotowy charakter działań, które artyści liverpoolscy podejmowali w latach 60. Wspomniałem już o tym, że zależało im na dotarciu do publiczności, czemu służyły kabaretowe wstawki, muzyka i sugestywna recytacja wierszy. Nie były to klasyczne wieczory autorskie, lecz przedstawienia, podczas których poeci wciągali publiczność do poetyckiej gry. Ale nie chodziło jedynie o zgrywę. "Jeśli potrafisz rozśmieszyć publiczność - powiada Patten - ludzie dadzą ci kredyt zaufania i być może sięgną także po twoje poważne teksty". W posłowiu do wydanego właśnie tomu wierszy liverpoolskiego poety Jerzy Jarniewicz pisze, że za pomocą podobnego argumentu krytycy próbowali uzasadnić istnienie tej niekanonicznej poetyki. Patten docierał i wciąż dociera do ludzi, którzy wcześniej nie mieli żadnego kontaktu z poezją, nie wspominając o tym, że jest poczytnym autorem książek dla dzieci (także prozatorskich) - w ten sposób potencjalna grupa odbiorców literatury jeszcze bardziej się powiększa.

Liverpoolczycy zawsze mieli na pieńku z krytyką, która nie nadążała za ich działaniami w sferze publicznej. Wypełnione po brzegi kluby muzyczne stanowiły wystarczającą legitymizację dla samych autorów. Ich twórczość zaczęto określać nieco deprecjonującym mianem pop-poetry [poezja pop], które miało podkreślać ścisły związek wiersza z kulturą masową. Tadeusz Sławek pisał przed laty, że główną cechą tej poezji jest kontakt z przypadkowymi obiektami rzeczywistości. Poeta przypomina niespiesznego obserwatora, którego wzrok błądzi po powierzchni rzeczy, swobodnie przemieszcza się z miejsca w miejsce, od czasu do czasu wybierając jakiś pojedynczy obiekt. Trudno powiedzieć, dlaczego właśnie ten element zasłużył na poetycką nobilitację. Nie wiadomo nawet, czy w tym kontekście można mówić o jakiejkolwiek nobilitacji, skoro naczelną zasadą poezji pop jest zrównanie w prawach wszystkich przedmiotów i zdarzeń. Jeśli istnieje w tej poezji rewolucyjny czy polityczny impuls, to przejawia się właśnie w tym równouprawnieniu rzeczy - jednym z nich wiersz odbiera niegdysiejszy splendor, inne zaś wyciąga z marginesu, na który przypadkiem lub celowo zostały zepchnięte.

Zniesienie hierarchii upodabnia wiersz do rozmowy, w której tak często mieszamy ze sobą rozmaite porządki. Nie chodzi o to, że poezja naśladuje rozmowę, lecz o to, że utwór poetycki przechodzi na stronę potocznej komunikacji, nie tracąc przy tym lirycznej siły, która wybija nas z codziennego rytmu zdarzeń. Wiersz przestaje być nam obojętny. Patten z upodobaniem powtarza wypowiedź Adriana Mitchella, nieżyjącego już poety, który wielokrotnie występował z liverpoolczykami: "Większość ludzi lekceważy większość poezji, ponieważ większość poezji lekceważy większość ludzi".

Lekcja poezji

W istocie nie chodzi jedynie o "wymianę zdań", czyli rozmowę między poetą a czytelnikiem (czasem bardzo konkretnym czytelnikiem, w licznych u Pattena utworach miłosnych - czytelniczką), ale także o wymianę naszego prywatnego archiwum językowego, zastąpienie naszych zdań innymi. Poeta proponuje nam proste frazy, które na pierwszy rzut oka nie zawierają w sobie żadnej zagadki, a jednak nie sposób ich pominąć.

W wierszu "Lekcja poezji" pisze tak oto: "Weźmy na przykład te dwadzieścia trzy słowa. / Czy bez pierwszej linijki / Deszcz bijący o brezent / Który pokrywa świeży grób / Byłby aż tak przejmujący?" (tłum. Piotr Sommer). Jeden z krytyków zasugerował, że ów deszcz przestaje być przejmujący właśnie za sprawą pierwszej linijki, która odbiera opisanej scenie całą powagę. Jest w tym ziarenko prawdy (ale tylko jedno), bo Pattenowi z całą pewnością nie chodzi o grobową powagę (co nie oznacza, że jest w tym kawałku frywolny).

Krytycy zarzucają autorowi "Little Johnny’s Confession", że nazbyt często posługuje się poetyckimi kliszami, których celem jest nawiązanie szybkiego kontaktu z czytelnikiem (podobną funkcję pełni u niego nachalny czasem dydaktyzm). Ale akurat tutaj udaje się poecie wywinąć banałowi, uciec od frazesu i językowej małostki. Deszcz, który jest klasycznym rekwizytem poezji funeralnej (rekwizytem - dodajmy - pobocznym), z tła przechodzi na plan pierwszy. Świeży grób jest jedynie podstawą, na którą opada ściana deszczu, zasłaniając nam pewną część rzeczywistości. Patten próbuje coś przed nami ukryć, zgodnie z Whitmanowską zasadą, że poezja jest tym, co słyszymy z wieczornej rozmowy oddalonych od nas ludzi. Najważniejsze, ma się rozumieć, jest to, co do nas nie dociera.

Brian Patten

Egzaminator

Kiedy byłem dzieckiem, zdawałem egzamin.

Pytania były banalne.

Nie mogłem oblać.

1. Opisz smak Księżyca.

Smakuje jak Wszechświat, napisałem,

ma gwiezdny posmak.

2. Jaki kolor ma Miłość?

Miłość ma kolor wody, którą znajduje

człowiek błądzący po pustyni.

3. Dlaczego topnieją płatki śniegu?

Napisałem, że dzieje się tak, bo spadają

na ciepły język Boga.

Były też inne pytania.

Równie banalne.

Opisałem smutek Adama

po wypędzeniu z Edenu.

Podałem dokładny ciężar

snu słonia.

A jednak dziś, wiele lat później,

Zarabiam zamiatając ulice

albo czyszcząc kible wypasionych

hoteli.

Dlaczego? Bo oblałem

egzaminy.

Dlaczego? Krótki test.

1. Jak wielka jest wyobraźnia

dziecka?

2. Jak płytka jest dusza

Egzaminatora?

Przełożył Grzegorz Jankowicz

BRIAN PATTEN, "TERAZ BĘDZIEMY SPAĆ, LEŻEĆ BEZ RUCHU LUB UBIERZEMY SIĘ NA POWRÓT", tłum. Jerzy Jarniewicz, Tadeusz Sławek, Piotr Sommer, Andrzej Szuba, redakcja i posłowie Jerzy Jarniewicz, Biuro Literackie, Wrocław 2011.

Poeta będzie gościem 16 Festiwalu Literackiego Port Wrocław, który odbędzie się w dniach 8-10 kwietnia tego roku.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodzony w 1978 r. Aktywista literacki, filozof literatury, eseista, redaktor, wydawca, krytyk i tłumacz. Dyrektor programowy Festiwalu Conrada. Redaktor działu kultury „Tygodnika Powszechnego”. Dyrektor programów literackich Fundacji Tygodnika Powszechnego.… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 11/2011