Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Mimo wprowadzenia w ub. roku urzędowych barier dla rozwoju hipermarketów (m.in. zakazu akcji promocyjnych i emisji bonów towarowych), liczba wielkich sklepów w Polsce rośnie. Rośnie też ich udział w handlu artykułami spożywczymi. Równocześnie jednak - jak informuje „Rzeczpospolita” - od dwóch lat coraz więcej jest też placówek małych i średnich. Przykładowo: sklepów spożywczych o powierzchni poniżej 40 mkw było w ub. roku w Polsce 61,6 tys. - o 600 więcej niż w roku 2001. Stanowią one 52 proc. rynku spożywczego. Kłopot jest jeden: ich udział w handlu artykułami konsumpcyjnymi, do których zalicza się żywność, alkohol i papierosy, jednak spada. Okazuje się, że atut takich placówek - dogodna lokalizacja blisko domu bądź pracy klienta oraz bliski jego kontakt ze sprzedawcą przegrywa z szerszym asortymentem i niższymi cenami w supermarketach.
Wnioski są dwa. Pierwszy dla wszystkich: że utrudnienia administracyjne rynkowi oczywiście szkodzą, ale na szczęście nie są do końca skuteczne (hipermarkety nadal nęcą promocjami - a klienci z tego ochoczo korzystają). Szczęśliwie więc w sejmie jest już projekt (przygotowany przez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów) likwidacji takich barier wolnego handlu. Drugi dla kupców: że hipermarkety nie mają wszystkich kart w ręku, trzeba więc starać się przyciągnąć klienta swoimi - fachowością i kulturą obsługi oraz jakością asortymentu. Zwłaszcza, że i moda na kupowanie - czy wręcz bywanie - w hipermarketach (bo i ona gra rolę) też kiedyś przeminie.
Krzysztof Burnetko