Duszpasterstwo za kratami

JAROSŁAW MAKOWSKI: - Przed Bożym Narodzeniem biskupi regularnie odwiedzają więzienia. Redakcja “Tygodnika"otrzymała jednak list więźnia, który skarży się, że biskup odwiedzając jego zakład karny znalazł czas na poświęcenie nowego budynku, ale nie znalazł czasu, by spotkać się ze skazanymi. Czy to możliwe?

KS. PAWEŁ WOJTAS: - Zorganizowanie w zakładzie karnym Mszy, którą celebruje hierarcha, wymaga zwiększonych działań logistycznych: konieczna jest dodatkowa ochrona, dokładniejsza selekcja grup izolacyjnych itd. A może były jakieś uroczystości w kalendarzu biskupim, wprowadzające ograniczenia czasowe? Staram się podać racjonalne uzasadnienie, najlepiej jednak zapytać samego biskupa.

Z punktu widzenia duszpasterskiej pracy z osadzonymi lepiej byłoby, gdyby biskup poświęcił budynki i spotkał się ze skazanymi, odprawił dla nich Mszę. Istotne byłoby także jego spotkanie z załogą jednostki: w większości przypadków przyjeżdżający do zakładu karnego czy aresztu śledczego biskup spotyka się i z więźniami, i z załogą. Przy poświęcaniu kaplic przedstawiciele załogi i więźniów zawsze modlą się razem podczas Eucharystii. Biskupi regularnie udzielają sakramentu bierzmowania w warunkach więziennych, odwiedzają - jak pan powiedział - skazanych i aresztowanych przed świętami.

  • Skazani parafianie

- Opisana przez skazanego sytuacja rodzi jednak pytanie: jaki jest stosunek polskiego Kościoła do duszpasterstwa skazanych?

- Nie znam biskupa, który nie interesowałby się losem skazanych. Już choćby dlatego, że w większości przypadków więźniowie są ludźmi młodymi, z którymi trzeba pracować, aby świadomie podjęli decyzję o powrocie do normalnego życia w społeczeństwie. To trudne zadanie. Biskupi zdają sobie sprawę, że to, co dzieje się w zakładzie karnym, jest w dużej części odbiciem problemów społecznych. Skazani to ludzie, którzy tworzą nasze społeczeństwo, nasze parafie. Ich historie pokazują, jakie dziś mamy patologie, skąd one się biorą i najważniejsze: dlaczego tak dużo młodych ludzi trafia za kratki. Kościół się nauczył, że kryminał alarmuje, co złego dzieje się w społeczeństwie.

- Jednak w znamienitej większości duchowni, którzy pracują ze skazanymi, trafiają do tej pracy przypadkowo. Obowiązek chodzenia do zakładu karnego, jaki spada na księży parafialnych, to jedno z wielu zajęć, wcale nie najważniejszych.

- Zasadnicza trudność kapłanów posługujących w zakładach penitencjarnych polega na braku czasu. Księża pracujący na parafii, gdzie trzeba katechizować, chrzcić, udzielać ślubów czy celebrować pogrzeby, mogą go nie mieć. Inaczej wygląda zaangażowanie kapłana zatrudnionego w więzieniu na etacie czy na jego części (w Polsce jest 190 zakładów karnych, aresztów śledczych i oddziałów zewnętrznych, na które przypada 35,5 proc. etatów kapelańskich, w tym 18 pełnych), a inaczej księdza dochodzącego raz w tygodniu, aby sprawować Eucharystię. Jednakże w większości zakładów księża mają do pomocy świeckich wolontariuszy, bez których trudno byłoby dotrzeć do wielu osadzonych. Proszę pamiętać, że duszpasterstwo więzienne jest bardzo indywidualnym oddziaływaniem na osobę pozbawioną wolności. Dla wielu więźniów pierwszy rzetelny kontakt z wiarą następuje dopiero w zakładzie, a nie w rodzinnym domu, którego z różnych powodów nie mieli.

- Czy kapłanów przygotowuje się do tak specyficznego duszpasterstwa?

- Klerycy i tak muszą przyswoić ogrom wiedzy teologicznej, filozoficznej i psychologicznej. Nakładanie na nich jeszcze znajomości procesów resocjalizacji byłoby za dużym obciążeniem. Seminarium, jak każde studia specjalistyczne, przygotowuje młodych księży na poziomie niezbędnym do tego, by podjąć pracę duszpasterską. To, że ktoś je kończy, nie znaczy przecież, że może przestać się uczyć. Znam wielu księży, którzy studiują dodatkowo pedagogikę specjalną, resocjalizację, chociażby z powodu trudności w pracy z młodzieżą.

- Nie każdy ksiądz sprosta wyzwaniu, jakim jest praca ze skazanymi. Może już w seminarium powinno się przygotowywać dokładniej tych, którzy mają predyspozycje charakterologiczne i psychiczne, by pracować ze skazanymi?

- Tu pełna zgoda. Mam za sobą 15 lat kapłaństwa: 13 przepracowałem w duszpasterstwie więziennym. Kiedy zaczynałem, mój przełożony, bp Kazimierz Romaniuk, mówił, że jestem za młody, by iść do duszpasterstwa więziennego. Ale już w seminarium interesowała mnie praca w tzw. trudnym środowisku, a więc z ludźmi niewierzącymi, osobami zdemoralizowanymi, młodymi ludźmi zbuntowanymi przeciw wszystkim i wszystkiemu. Efektem była praca magisterska, w której zajmowałem się zagadnieniami ateizmu. Zawsze intrygował mnie człowiek, którego trzeba szukać, wychodzić do niego z Dobrą Nowiną. Za takich ludzi uważałem przestępców, którzy ze względu na czynione zło wydawali się zamknięci na Boga. Z takimi ludźmi zawsze szukałem kontaktu. Stawiałem pytanie: co zrobić, by dotrzeć do człowieka, który na pierwszy rzut oka wydaje się daleko od Boga.

Po 1989 r., kiedy zmienił się ustrój, wyjechałem do Anglii, gdzie przez trzy miesiące pomagałem anglikańskiemu duchownemu w jednym z najcięższych więzień. Nauczyłem się wielu rzeczy, które potem wykorzystywałem w pracy w Polsce. Przez 10 lat pracowałem w największym areszcie śledczym w Warszawie-Białołęce. Dostrzegłem, że skazani są ludźmi, którzy nie odrzucają z zasady Pana Boga. Znaleźli się za kratami na skutek szalenie pogmatwanych doświadczeń życiowych. Większość z nich miało przerażające dzieciństwo. Dlatego część winy za ich przestępczość ponoszą rodzice.

  • Odzieranie więźnia

- Jak mówić o Bogu człowiekowi, który jest wielokrotnym mordercą? Czy w takiej sytuacji duszpasterstwo może być skuteczne?

- Wszystko zależy od tego, ile czasu poświęci się rozmówcy. Czas jest i “murem", i szansą, o które rozbija się program duszpasterstwa więziennego. To posługa, która wiąże się z indywidualnym prowadzeniem człowieka - duszpasterstwo grupowe jest w społeczności kryminalnej ograniczone.

- Na czym polega specyfika rozmowy ze skazanym?

- Więźniowie zaczynają najczęściej od stwierdzenia “jestem niewinny". To rodzaj strategii obronnej, którą przyjmują. Zarazem więzienie to miejsce, gdzie człowiek ma dużo czasu na rozmyślania. Po pewnym czasie rodzą się pytania: dlaczego zabiłem, dlaczego skrzywdziłem niewinnych. Najtrudniejszy jest brak siły moralnej, by przyznać się do prawdy przed samym sobą. Rola kapłana polega tu na delikatnej pomocy “odzierania" nieprawdziwego obrazu siebie, jaki skazany wytworzył. Ksiądz musi zdobyć zaufanie więźnia, musi pokazać, że naprawdę chce mu pomóc. Do tej pracy nie wystarczą tylko dobre chęci; potrzebna jest wiedza psychologiczna, delikatność działań i odporność psychiczna.

Ale na pierwszy rzut oka praca w kryminale jest bardzo podobna do pracy parafialnej: przygotowujemy do chrztu, pierwszej komunii, bierzmowania, spowiedzi. Celebrujemy Eucharystię, spotykamy się na indywidualnych rozmowach.

- A jak układa się praca kapelanów ze służbą więzienną? Mamy tu do czynienia z swoistym trójkątem: wychowawca, psycholog i kapelan. Zadanie wszystkich polega na zmianie charakteru skazanego.

- Współpraca zazwyczaj układa się bardzo dobrze. Wychowawca wie, niezależnie od tego, czy jest religijny, czy nie, że jego zakres duchowego oddziaływania pozostaje ograniczony. A najgłębszą motywacją zmiany postępowania człowieka jest inspiracja religijna. To nawrócenie może uczynić ze zbrodniarza świętego. Tu otwierają się liczne możliwości naszej - księży więziennych - pomocy człowiekowi, aby spotkał się z Panem Bogiem, odnalazł racje, dla których warto się zmienić: być dobrym i uczciwym.

Sytuacja, która zmusza nas - wychowawców, psychologów i kapłanów - do współpracy, to moment, kiedy skazany próbuje popełnić samobójstwo. Razem szukamy źródeł, które sprawiły, że więzień chciał targnąć się na swoje życie. Przykładem zupełnie innej rangi może być natomiast nasza współpraca przy udziale skazanych w pielgrzymce niepełnosprawnych na Jasną Górę. Skazani podejmują się całościowej opieki nad niepełnosprawną osobą. Kapelan wraz ze świeckimi wolontariuszami przygotowuje tych, którzy wyrażają chęć uczestnictwa w pielgrzymce; by skazany mógł otrzymać pozwolenie, decyduje jednak sąd penitencjarny (kapelan nie bierze udziału w podejmowaniu administracyjnych decyzji, czasami jest przecież spowiednikiem skazanego). Już sam fakt zaufania osadzonemu, danie mu niejako kolejnej szansy - przede wszystkim podjęcie odpowiedzialności za powierzoną jego trosce osobę niepełnosprawną - stanowi wielkie wspólnotowe działanie dla dobra osadzonego. Świadectwa popielgrzymkowe więźniów i tych, którym pomagali, świadczą, jak jest to trafne.

- Czy w Polsce każdy zakład karny ma swego kapelana?

- Tak. Zasada jest następująca: parafia ma obowiązek zapewnić opiekę duszpasterską instytucjom znajdującym się na jej terenie. Oczywiście gorzej bywa z praktyką...

- Ilu skazanych uczestniczy regularnie w praktykach religijnych?

- Uczestnictwo przekłada się na procenty, jakie mamy dziś w parafiach - od 5 do 30 proc. Jeśli w danym zakładzie kapelan pracuje na etacie, procent jest zazwyczaj większy.

  • Groźba resocjalizacji

- Księża to zazwyczaj ludzie dobrzy i ufni. Czy więźniowie mogą to wykorzystać?

- Kapelan nie bierze udziału w decyzjach administracyjnych, więc jedyna sytuacja, by wykorzystać naiwność księdza, to prośba osadzonego o wyniesienie korespondencji. Jednak zarówno kapelani, jak wolontariusze wiedzą, że nie wolno tego robić. W takim liście może być przecież gryps, który jest np. wyrokiem na człowieka. Ponadto księża podlegają procedurom kontrolnym, jak wszyscy pracownicy jednostek, by nie było niepotrzebnych podejrzeń. Co roku mamy specjalistyczne szkolenia wspomagające naszą wiedzę m.in. o zachowaniu się w warunkach izolacji więziennej. Oczywiście, skazani mogą i proszą o tysiąc różnych rzeczy. Ale kapłan doskonale wie, co może, a czego nie.

- Jeden z więźniów napisał do “TP", że jeśli chcemy chodzić bezpiecznie po ulicach, musimy pogodzić się z tym, że trzeba zagwarantować im skuteczną resocjalizację. To brzmi trochę jak groźba...

- Ale on ma rację. Przecież po to zamykamy ludzi, by ich resocjalizować. Więcej: często można usłyszeć, że w polskich więzieniach są zbyt dobre warunki. Czasami skazani mają lepsze jedzenie niż bezrobotne rodziny, oglądają regularnie telewizję itd. Teoretycznie można realizować ściśle represyjny model odbywania kary, a więc działać wedle reguł zemsty. Co się jednak stanie, kiedy po skończonym wyroku wypuścimy takiego człowieka na wolność? Będzie bardziej agresywny i będzie się mścił za agresję, której doznał w zamknięciu.

Trzeba szukać kompromisu między systemem karania represyjnego a karami alternatywnymi (sprawiedliwością naprawczą). Jeśli można resocjalizować, lepiej to czynić przy pomocy tej drugiej metody. Jeśli chce się kogoś wychować, trzeba mu pokazać prawidłowe wzorce postępowania. Gdy jest brudasem i niechlujem, dać mu pidżamę; nauczyć, że osobiste rzeczy się zmienia i pierze. Jeżeli chcemy, by skazani uczyli się samodzielnego myślenia, nie możemy ich odciąć od środków masowego przekazu.

Trzeba pamiętać, że więzień kiedyś zakończy karę. Wtedy będzie potrzebował pomocy i - aby nie wrócił na drogę przestępczości - musimy mu ją zagwarantować. Najskuteczniejsza resocjalizacja polega na przemianie postępowania. Ktoś, kto dokonał zła społecznego, sam musi chcieć się zmieniać. Rzeczywista przemiana w języku religijnym nazywa się nawróceniem. Jako duszpasterze staramy się to nawrócenie przybliżyć, ułatwić.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 51-52/2003