Nie zardzewieć w więzieniu

Chcecie mieć za sąsiada kogoś, kto wyjdzie pełen nienawiści, bo żył jak pies w klatce, czy kogoś z pomysłami i planami? – zapytałby ludzi Karol, jeden z osadzonych-studentów KUL.

02.04.2024

Czyta się kilka minut

Areszt Śledczy w Lublinie // Fot. Tomasz Rytych / Agencja Wyborcza.pl
Areszt Śledczy w Lublinie // Fot. Tomasz Rytych / Agencja Wyborcza.pl

Artur z przejęciem wyjaśnia założenia swego tekstu. Ten traktuje o postawie wobec wolontariatu osób odbywających karę pozbawienia wolności. 30-latek sam od siedmiu lat odbywa karę w Areszcie Śledczym w Lublinie. Od blisko pięciu lat zaś studiuje w zakładzie karnym nauki o rodzinie ze specjalizacją animatora społeczności lokalnej. Wspólnie ze studentką Weroniką Artur omawia swój artykuł naukowy, który opiera się na jego niedawno ukończonej pracy magisterskiej i ma ukazać się w czasopiśmie fachowym dla systemu więziennictwa. Po zajęciach opowiada: Kontakt z wykładowcami i w ogóle z ludźmi spoza zakładu karnego sprawia, że mogę i chcę się rozwijać. Podczas studiów dowiedziałem się o mechanizmach rozwoju relacji międzyludzkich, a także o tym, dlaczego sam zostałem przestępcą.

Przed więzieniem Artur ukończył technikum, później założył własną firmę w branży transportowej. A motywacja do podjęcia studiów w więzieniu? – To proste: przede wszystkim nie chciałem tu zmarnować tych lat.

– Artykuł naukowy, który napisał, miał mieć 13 stron – mówi Iwona Niewiadomska, profesor psychologii z Katedry Psychoprofilaktyki Społecznej KUL, jedna z inicjatorek przedsięwzięcia, od lat ucząca studentów-przestępców. – Artur oddał 23 strony.

Pomysł

Więźniowie już od jedenastu lat mają możliwość studiowania w KUL. Projekt rozpoczął się na kierunku praca socjalna ze specjalizacją streetworking, czyli przygotowującym do pracy na ulicy, np. z trudną młodzieżą. Pod koniec 2022 r. projekt został zinstytucjonalizowany jako Centrum Studiów dla Więźniów w miejskim Areszcie Śledczym. To prawdopodobnie jedyny tego typu ośrodek nie tylko w Polsce, ale i w całej Unii Europejskiej. Ministerstwo Edukacji Narodowej, za czasów ministra Przemysława Czarnka, zapewniło fundusze na rozbudowę pomieszczeń i infrastruktury edukacyjnej w więzieniu. Jednak poza tym KUL za każdego z obecnie ok. 50 studentów-więźniów otrzymuje wyłącznie standardową państwową dotację w tzw. algorytmie subwencyjnym, równą tej, które uczelnia otrzymuje za każdego ze swoich blisko 8 tys. studentów. Nie ma więc dodatkowej zachęty finansowej dla uczelni. Rektor KUL ks. prof. Mirosław Kalinowski twierdzi, że to jeden z powodów sukcesu. – Wykładowcy nie dostają żadnego dodatkowego wynagrodzenia. Nawet za bilety płacą sami, a więźniowie wiedzą o tym, dlatego też nigdy nie było żadnych nieprzyjemnych sytuacji.

Koncepcja jest innowacyjna: więźniowie z całej Polski mogą ubiegać się o przyjęcie na studia na kierunku nauki o rodzinie ze specjalizacją asystent osoby niesamodzielnej. Kierunek ten był wcześniej najczęściej wymieniany w ankiecie przeprowadzonej przez KUL wśród więźniów w całej Polsce. Jeśli aplikanci ze świadectwem matury zostaną przyjęci – ze względów organizacyjnych do tej pory przyjmowani są wyłącznie mężczyźni – są przenoszeni do zakładu karnego w Lublinie.

W pierwszych latach niektórzy skazani mogli w ramach przepustek częściowo uczestniczyć w zajęciach na samej uczelni. Obecnie nauka odbywa się wyłącznie w areszcie. Powodem tego ograniczenia była zbrodnia sprzed kilku lat, gdy więzień spoza programu i z innego więzienia podczas przepustki popełnił podwójne morderstwo.

Normalne studiowanie

W środowe przedpołudnie w lubelskim areszcie ośmiu studentów czwartego i piątego roku w jednym z pomieszczeń seminaryjnych przygotowuje badania do prac magisterskich. – Analizujecie tę samą grupę na podstawie zebranych statystyk – objaśnia Iwona Niewiadomska.

Pod roboczym tytułem „Źródła poczucia własnej skuteczności” mają sprawdzać, co motywuje więźniów podczas długoletniego pobytu w zakładzie karnym. W tym celu przeprowadzili badania ankietowe wśród 950 osadzonych w Lublinie. Studenci, w wieku od 25 do 40 lat, zadają szczegółowe pytania, dyskutują kryteria statystyczne, spierają się z prowadzącą i obecnym na zajęciach rektorem – a ci z nimi. Krótko mówiąc: zachowują się jak normalni studenci.

– Co sądzi pan o dylematach studentów ostatniego roku? – pyta Niewiadomska jednego ze studentów czwartego roku.

– Gdyby nie mieli dylematów, to by znaczyło, że źle pracują.

Głośny śmiech. Dyskusja toczy się dalej.

W rozmowie po seminarium, pod nieobecność wykładowców, studenci poruszają jeszcze inne kwestie, także krytyczne. Studiowanie to dobra rzecz, aby „opuścić wewnętrzne więzienie, które jest w nas”, jak mówi Adrian. Jednak dla Piotra jedną z pierwotnych motywacji do zapisania się do programu była obietnica ze strony kierownictwa więzienia, że ukończenie studiów zwiększy jego szanse na skrócenie kary. – Gdy dowiedzieliśmy się, że tak nie jest, były dołki. Chciałem zrezygnować, ale wziąłem się w garść, zacząłem to robić wyłącznie dla siebie i wciągnąłem się w to na dobre.

Profesor psychologii Iwona Niewiadomska razem z rektorem KUL ks. prof. Mirosławem Kalinowskim prowadzi zajęcia dla więźniów studiujących na czwartym roku na kierunku Nauka o rodzinie. Areszt Śledczy w Lublinie, styczeń 2024 r. / Fot. Jan Opielka

Możliwość pracy

Piotr opowiada, że sąd niedawno odrzucił wniosek o przedterminowe zwolnienie po siedmiu latach ośmioletniego wyroku. Jak mówi, sąd ten miał stwierdzić, że podjął on studia tylko ze względu na tę właśnie perspektywę. Piotr od kilku lat pracuje poza więzieniem: czyn, za który trafił do więzienia, nie był związany z cielesną szkodą drugiej osoby.

– Do studiów miałem więc tylko wewnętrzną motywację, chęć rozwoju. Pomaga też to, że wykładowcy z KUL są bardzo zaangażowani, i że przyjeżdżają tutaj i wspierają nas.

Czy odczuwa wpływ tego, że uczelnia jest katolicka? – Pomaganie innym zawsze było domeną katolicyzmu i chrześcijaństwa.

Robert dodaje: – Uczelnia najpierw niesie pomoc nam i oferuje kierunek jako asystent osoby niesamodzielnej, abyśmy później, na wolności, mogli pomagać innym.

Student Karol ma nadzieję, że stopień magistra da mu większe szanse na odnalezienie się po wyjściu z aresztu. – Ale już tutaj w więzieniu to studium robi różnicę. Bo zamiast siedzieć bezczynnie w celi, a robiłem to przez pierwszy rok w więzieniu, teraz spędzam czas tutaj. Uczę się przydatnych rzeczy, a mój czas jest zorganizowany. Cztery lub pięć dni w tygodniu jestem po kilka godzin na seminariach, a następnie pracuję nad materiałami w celi. Ten cały program jest również ogromnym plusem dla mojego zdrowia psychicznego. Po prostu nie rozmyślam o zbędnych rzeczach i nie zajmuję się głupotami.

Studentowi Darkowi kierunek studiów odpowiada, zna jednak więźniów, którzy chcieliby studiować np. kierunki techniczne. Choćby dlatego, że praca jako pracownik socjalny lub asystent osób niesamodzielnych dla wielu z nich będzie możliwa tylko w ograniczonym zakresie. Zgodnie z prawem instytucje państwowe nie mogą zatrudniać osób karanych za określone przestępstwa. Ale mogą to robić organizacje prywatne i kościelne czy też stowarzyszenia i fundacje.

– Mógłbym pracować w ośrodku Caritas, który pomaga bezdomnym, oraz w dwóch prywatnych organizacjach jako asystent osób niepełnosprawnych. Gdybym dziś wyszedł, mógłbym i chciałbym tam zacząć – mówi student Robert.

Pozostali więźniowie widzą jednak także inne możliwości, które daje program studiów, np. w branżach, gdzie dyplom uniwersytecki jest formalnym warunkiem lub jest mile widziany. – Te studia uczą też efektywnej pracy i radzenia sobie z problemami – mówi Darek.

Stereotypy o więźniach

Na pytanie, co chcieliby koniecznie powiedzieć ludziom na zewnątrz, Karol od razu odpowiada: – Chciałbym, żeby więcej osób uświadomiło sobie, jak potrzebna jest prawdziwa resocjalizacja. Żeby więźniowie po wyjściu na wolność nie trafiali ponownie do więzienia, trzeba im najpierw dać przysłowiową „wędkę”, taką, jaką jest choćby możliwość nauki. Każdy powinien zastanowić się, czy chce mieć za sąsiada kogoś, kto wychodzi z więzienia pełen złości i nienawiści, bo żył jak pies w klatce, czy kogoś z pomysłami i planami, bo nie zardzewiał tutaj.

Jeden z nich dorzuca, że tym samym chyba już wszystko zostało powiedziane. Robert się nie zgadza: – Jak to, wszystko powiedziane? Oprócz sugestii, żeby społeczeństwo nas nie stygmatyzowało, liczy się też postawa administracji więziennych i sądów. Jak dotąd, nie jesteśmy traktowani przez pryzmat resocjalizacji. Nie liczy się dla nich, czy ktoś tylko siedzi pod drzwiami celi, czy studiuje, angażuje się i podejmuje różne działania profilaktyczne czy readaptacyjne. Patrzą na nas wyłącznie przez pryzmat końca kary. A w ciągu ostatnich ośmiu lat sytuacja tylko się pogorszyła.

To pogorszenie jest obiektywnym faktem. Za rządów PiS-u i ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry zwiększył się nacisk na karę, a nie na resocjalizację. Środki na racje żywnościowe – 4 zł dziennie na więźnia – przez osiem lat nie zostały zwiększone. Personel medyczny w więzieniach jest redukowany. Niektóre więzienia mają cele dla 15 lub więcej więźniów, a prawnie regulowana minimalna powierzchnia 3 metrów kwadratowych na więźnia (średnia w UE wynosi 7 metrów kwadratowych) to polski standard. Do tego zaostrzone zostały zasady odwiedzin i kontaktów telefonicznych oraz zasady przepustek.

KUL idzie inną drogą. Już sam fakt, że niniejszy tekst nie zawiera informacji o przestępstwach popełnionych przez więźniów-studentów, odpowiada podejściu wykładowców: celowo nie chcą wiedzieć, za co studenci odsiadują wyroki.

Wolność z dobrym bagażem

Z grona 18 absolwentów pierwszych roczników studiów, którzy od dłuższego czasu przebywali na wolności, tylko dwóch ponownie trafiło do więzienia. To znacznie mniejszy odsetek recydywistów niż przeciętna krajowa, wynosząca ok. 40 proc. recydywy podczas pierwszych pięciu lat po opuszczeniu aresztu.

Łukasz Kwasek odsiedział w więzieniu 13 lat – skazany za bójkę ze skutkiem śmiertelnym, jak mówi sam od siebie. Za kraty trafił w 2003 r., był młodym ojcem. – Ale nie dbałem o syna, byłem egoistą – opowiada.

Od blisko ośmiu lat 44-letni dziś mężczyzna jest na wolności. W areszcie zrobił maturę, zaliczył technikum informatyczne, rozprawił się z alkoholizmem, wyuczył się na kucharza i pracował. Należał do pierwszej grupy studentów w Lublinie. – Stwierdziłem, że kształcenie się jest sposobem na lepsze życie. Podczas studiów analizowałem wiele kwestii, które tutaj poznałem w realu. To mi otworzyło oczy na świat, a studiowanie kilkusetletnich tekstów obudziło we mnie poczucie moralności.

Po wyjściu na wolność pracował przez kilka miesięcy jako opiekun osób niepełnosprawnych w jednym z domów pomocy społecznej w Lublinie. Gdy pokazał dyplom, został od razu przyjęty. Praca mu się podobała, rozstał się z nią z powodów problemów z komornikiem. Dziś pracuje głównie za granicą, we Francji, zwłaszcza w budowlance, i żyje w długoletnim związku z partnerką. Jak mówi, doświadczenie studiów pomogło mu uporać się z tragedią śmierci syna, który zmarł kilka lat temu na białaczkę. – Gdybym miał wtedy taką psychikę, jaką miałem na początku odsiadki, pewnie zacząłbym pić i szukać zemsty na pierwszym lepszym człowieku. Nauczyłem się jednak, że pewne klęski życiowe trzeba przecierpieć. Życie to sinusoida.

W tym samym roczniku, co Łukasz Kwasek, studiował też Paweł Baran. 53-letni dziś mężczyzna został zwolniony na początku ubiegłego roku – po 25 latach. Obecnie mieszka w Krakowie. – Nawet nie marzyłem o studiowaniu, kiedy byłem w więzieniu. Dla mnie to było jak dla innych podróż w kosmos – opowiada.

Jest wierzący i – jak sam mówi – „wymodlił sobie” te studia, dostał się na nie w ostatniej chwili z listy rezerwowej. – Studia pomogły mi podnieść moją samoocenę. Z każdym zdanym egzaminem, z każdą pozytywną oceną rosło we mnie poczucie, że nie jestem skazany na bycie na dnie społeczeństwa, że mogę zrobić coś dobrego. Tę samą zmianę zauważyłem też wśród innych studentów.

Ukończył studia licencjackie, wyuczył się też zawodu technika elektryka, bo ze swoją przeszłością nie widział przyszłości jako streetworker. Niemniej, mówi: – Gdybym wyszedł po 25 latach tak, jak wychodzi większość z nas, czyli bez nauki i studiów, i bez tych wszystkich kontaktów i wsparcia, to by mi się nie udało. Bo podczas studiów uczyliśmy się, jak pomagać innym, a to też pokazało mi, jak pomóc sobie.

Po zwolnieniu założył działalność jako elektryk i znalazł własne mieszkanie. Poznał kobietę i ożenił się, w czerwcu parze urodzi się syn. Wspólnie z żoną organizują wizyty w różnych więzieniach w kraju. – Opowiadam więźniom, że można normalnie żyć i funkcjonować.

Odnalazł też wiarę po długich zmaganiach w więzieniu. – Chcę, aby ludzie wiedzieli, z kim mają do czynienia, a także, że Jezus mnie zmienił.

„Mamy prawo być szczęśliwi”

Pod koniec stycznia w jednej z sal wystawiają jasełka, obecni są wykładowcy KUL i studenci z wolności, ale też pracownicy i dyrekcja aresztu śledczego. Przed występem grupa modli się razem z księdzem, który potem gra na scenie postać śmierci z kosą. 30-letni Artur, który po studiach i zwolnieniu z aresztu snuje plany o zawodzie psychoterapeuty, gra na gitarze i śpiewa, a pod koniec zachęca gości do wspólnego odśpiewania kolędy „Hej w dzień narodzenia syna jedynego”. Po przedstawieniu studenci i goście rozmawiają ze sobą, tu i tam słychać śmiech, jeden ze studentów flirtuje z wolontariuszką z miejskiego centrum kultury, która pomagała przy przygotowaniu jasełek. Ona odwzajemnia flirt.

– W czasie, gdy studenci studiowali na uniwersytecie, powstały tam też związki małżeńskie – mówi Niewiadomska.

Przypominają mi się słowa jednego ze studentów, który podczas mojej pierwszej wizyty powiedział: „My odsiadujemy nasze wyroki. Ale mamy też prawo być szczęśliwi”.

Zmiany w polskich więzieniach

System penitencjarny w Polsce uznawany jest za jeden z najbardziej restrykcyjnych w UE. W 2023 r. było 74 tys. osadzonych – liczba więźniów na 100 tys. mieszkańców jest znacznie powyżej średniej UE. Wysokie są też wskaźniki recydywistów – z 37 tys. nowych więźniów w 2022 r. około 60 proc. było recydywistami. W latach 2015-2023 warunki panujące w polskich więzieniach zostały ponownie zaostrzone pod rządami PiS, zgodnie z zasadą, że najważniejsze jest „trwałe odizolowanie przestępców od społeczeństwa i dotkliwy odwet”.

Nowa wiceministra sprawiedliwości, Maria Ejchart, zapowiedziała istotne zmiany. Zostały zredukowane wszystkie cele mieszczące dziesięciu i więcej osadzonych. W tym miesiącu powołana została Komisja Kodyfikacyjna Prawa Karnego, która ma w ciągu następnych lat doprowadzić do zmniejszenia liczby osadzonych o 20 tys. przez zwiększenie dozoru elektronicznego czy zwolnień przedterminowych. Ejchart deklaruje, iż zgodnie ze standardami obowiązującymi w UE nadrzędnym celem kary więziennej jest resocjalizacja.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 14/2024

W druku ukazał się pod tytułem: Nie zardzewieć w więzieniu