Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Na audiencji dla gwiazd włoskiej i argentyńskiej piłki Papież opowiadał o wcześniejszej rozmowie telefonicznej z grupą młodych. „Wymieniali wielu z was i mówili: »Ten mi się podoba dlatego..., a ten dlatego... Choć nie zdajecie sobie z tego sprawy, dla wielu z tych, którzy na was patrzą, jesteście wzorem w dobrym i złym”.
Papieskie słowa padły na inaugurację sezonu. Futbol jest wielkim biznesem, kluby (często odrywane od lokalnych korzeni, stające się zabawkami miliarderów z Rosji czy Półwyspu Arabskiego) wydają na piłkarzy setki milionów euro. Z trybun słychać rasistowskie wyzwiska. Na boisku normą jest symulowanie.
Są przecież chwile, w których wszystko to przestaje mieć znaczenie. W 1992 r. u wybrzeży Gabonu rozbił się samolot z reprezentacją Zambii: zginęło 18 piłkarzy. 20 lat później na miejscu tragedii znaleźli się ich następcy, przygotowujący się do finału Pucharu Narodów Afryki. Nieoczekiwanie piłkarze Zambii zaczęli śpiewać jakąś łagodną pieśń; pieśń, w której brzmiały tyleż tony żałoby, ile nadziei na zmartwychwstanie.
Pieśń wróciła podczas meczu finałowego. Mimo wysiłków faworyzowanego Wybrzeża Kości Słoniowej spotkanie zakończyło się wynikiem 0:0 i doszło do rzutów karnych. Mijały minuty, kolejni zawodnicy podchodzili do piłki, a z ławki rezerwowych Zambii nieprzerwanie płynęła melodia, która – jak się miało okazać – stała się także melodią zwycięstwa. „Tak naprawdę nikt nie spodziewał się wygranej Zambii, nawet jeśli w skrytości ducha wielu z nas po cichu jej tego życzyło – relacjonował obecny na miejscu dziennikarz. – W końcu była to nie tylko jedna z tych wielkich historii o zwycięstwie Dawida nad Goliatem, ale także jedna z tych wielkich historii o sile charakteru i odrodzeniu po tragedii”.
Pamiętam, jak bramkarz Zambii Kennedy Mweene sam strzelił gola rywalowi, a następnie uścisnął mu dłoń (gest w europejskiej piłce coraz bardziej kontrowersyjny; wielu uważa go za niewiele znaczący trybut na rzecz politycznej poprawności). Chwilę później do piłki wyruszył Stophira Sunzu. Szedł i śpiewał, a jego pieśń wznosiła się do zachmurzonego wieczornego nieba (do Nieba?) nad stadionem.
Był, jakby powiedział Franciszek, amatorem.
MICHAŁ OKOŃSKI jest autorem piłkarskiego bloga i książki „Futbol jest okrutny”.