Duchy sprzedanych

Nie można mówić o radzeniu sobie z rasizmem, jeśli nie zostanie oddana sprawiedliwość potomkom niewolników. Tego nauczyli się amerykańscy jezuici.

20.04.2021

Czyta się kilka minut

Studenci Uniwersytetu Georgetown domagają się, aby uczelnia wsparła potomków niewolników. Waszyngton, 3 października 2019 r. / MICHAEL ROBINSON CHAVEZ / WASHINGTON POST / GETTY IMAGES
Studenci Uniwersytetu Georgetown domagają się, aby uczelnia wsparła potomków niewolników. Waszyngton, 3 października 2019 r. / MICHAEL ROBINSON CHAVEZ / WASHINGTON POST / GETTY IMAGES

Starzy i młodzi, kobiety w ­ciąży, a nawet niemowlęta, w sumie 272 osoby, w 1838 r. wsadzono siłą na statki w Maryland. Stąd przez Nowy Orlean dotarli do Baton Rouge w Luizjanie. Stali się bezimiennym przedmiotem transakcji, którą Towarzystwo Jezusowe przeprowadziło z plantatorami, aby sfinansować funkcjonowanie jezuickiego Uniwersytetu Georgetown. Niewolnicy sprzedani za równowartość dzisiejszych 3,3 mln dolarów przez niemal dwieście lat stanowili palącą ranę i wstydliwą kartę w historii amerykańskiej prowincji jezuitów. Po dwóch wiekach ich potomkowie doczekają się sprawiedliwości.

Pod koniec marca tego roku jezuici zobowiązali się do zebrania 100 mln dolarów zadośćuczynienia dla potomków sprzedanych przez prowincję niewolników. W tym celu Towarzystwo we współpracy ze stowarzyszeniem GU272 Descendants Association, które zrzesza potomków ofiar handlu ludźmi, powołało Descendants Truth & Reconciliation Foundation. Do tej pory powstawały już podobne projekty, ale najnowsze przedsięwzięcie jezuitów wyróżnia się zamierzoną skalą finansowania, ponieważ docelowo fundacja pragnie pozyskać aż miliard dolarów. To nie umknęło uwadze mediów podkreślających, że to największy wysiłek Kościoła katolickiego na rzecz wynagrodzenia historycznych krzywd wobec Afroamerykanów.

Budżet organizacji ma się opierać na fundraisingu, z czego połowa rocznych przychodów będzie przeznaczona na granty dla organizacji odpowiedzialnych za pojednanie rasowe, 25 proc. na projekty edukacyjne, a reszta na pomoc schorowanym i starszym potomkom. Już teraz pojawili się poważni partnerzy skłonni dofinansować dzieło, wśród których pierwsze miejsce zajmuje jeden z największych holdingów finansowych JPMorgan Chase. Trudno oceniać, czy to wyraz wielkoduszności, skoro właśnie to przedsiębiorstwo powstało na gruncie Citizens Bank z Nowego Orleanu, czyli instytucji, która przyjęła niewolników jako kaucję na poczet długów zaciągniętych w XIX w. przez jezuitów, niemniej taki wkład ukazuje dodatkową siłę jezuickiego przedsięwzięcia – jest ono sprawnym narzędziem generowania presji społecznej.

„Handel niewolnikami to wstydliwy rozdział naszej historii w Stanach Zjednoczonych. Teraz wymietliśmy go spod dywanu i nigdy nie może tam powrócić” – twierdzi o. Timothy Kesicki SJ, przełożony jezuitów w USA i Kanadzie, który odpowiada za proces oczyszczenia ze strony zakonu. Powołując fundację, jezuita podkreślił swoisty wymiar dziedzictwa, które do dziś obciąża Towarzystwo Jezusowe. „Dopóki będziemy odwracać głowę od prawdy o przeszłości, dopóty rasizm będzie wpływał na obecną sytuację. (...) Jeśli nie połączymy naszych serc i rąk w dążeniu do prawdziwej jedności, ten cykl nienawiści i nierówności nigdy się nie skończy” – podkreślał Kesicki.

W podobnym tonie wypowiadał się Joseph Stewart, jeden z potomków niewolników, związany z GU272, a który obecnie pełni funkcję prezesa fundacji. „Od ponad czterystu lat nasz kraj wypiera się prawdy o ciągłym niszczeniu ludzi przez niewolnictwo, nie bierze odpowiedzialności za świadomy czy nieuświadomiony rasizm, który dzieli nasze społeczeństwo i naród” – ocenia Stewart. Ale jak właściwie doszło do tego, że jezuici handlowali niewolnikami?

Wstydliwa przeszłość

Choć dziś Uniwersytet Georgetown kojarzy się głównie ze słynnymi absolwentami, jak Bill Clinton (a fanom kina z „Egzorcystą” Williama Friedkina), to ciąży na nim plama niechlubnej przeszłości. Gdy na początku XIX w. uczelnia znalazła się w poważnych tarapatach finansowych, jezuiccy przełożeni Thomas Mulledy SJ i William McSherry SJ zdecydowali, że uratują budżet uczelni sprzedając 272 posiadanych niewolników.

Należy pamiętać, że w procederze handlu niewolnikami uczestniczyły również inne wielkie amerykańskie uniwersytety, jak Brown, Columbia, Harvard czy Uniwersytet Wirginii, jednak przypadek George­town wyróżnia fakt, że sprzedawcami byli duchowni katoliccy, co już wtedy wywołało kontrowersje, także w samym Towarzystwie Jezusowym. Historycy dotarli do korespondencji ówczesnego generała zakonu Jana ­Roothaana SJ, który podkreślał, że „lepiej by było przecierpieć problemy finansowe, niźli utracić dusze sprzedanych niewolników”. Towarzystwo prowadziło wśród nich duszpasterstwo, ­jezuiccy księża chrzcili dzieci niewolników i błogosławili małżeństwa.

Co gorsza, jezuici zdawali sobie sprawę z tego, że nowi właściciele będą obchodzić się z zakupionymi niewolnikami brutalnie, ale nie powstrzymało ich to przed sprzedażą. Mulledy zapewnił wprawdzie przełożonych, zatroskanych o życie wieczne niewolników, że dopilnuje, aby sprzedani nadal mogli praktykować wiarę, a ich rodziny pozostaną nierozdzielone, pieniądze uzyskane ze sprzedaży nie będą zaś wykorzystane do spłacania długów – lecz z czasem okazało się, że żadna z obietnic rektora Georgetown nie została spełniona.

„Uniwersytet zawdzięcza swoje istnienie tej transakcji” – twierdzi w rozmowie z „New York Timesem” Adam Rothman, historyk z Georgetown i założyciel grupy skupionej na badaniu związków niewolnictwa i uniwersytetu. Grupa powstała w 2015 r. na fali studenckich protestów, których uczestnicy domagali się usunięcia nazwisk Mulledy’ego i McSherry’ego z budynków uniwersyteckich. Władze uczelni w 2017 r. przemianowały nazwy obiektów, ale to nie jedyny sukces nagłośnienia bolesnych korzeni uniwersytetu. Wieści dotarły do Richarda J. Celliniego, absolwenta George­town, który zainspirowany aktywnością studentów, zdecydował się powołać Georgetown Memory Project, zrzeszający genealogów projekt naukowy, którego zadanie polegało na prześledzeniu losów potomków sprzedanych niewolników. „Nie mówimy o ­bezimiennej grupie ludzi pozbawionych twarzy. To realne osoby, z imionami i potomkami” – podkreślał Cellini.


Czytaj także: Patrycja Bukalska: Wielki przegląd pomników


Badania okazały się spektakularnym sukcesem. Historycy przeanalizowali dokumenty pokładowe, inwentarze plantacji (niewolnicy byli wprowadzani w tabele dobytku obok trzody i ruchomości) czy ogłoszenia prasowe, w których właściciele plantacji „reklamowali” swój „towar” do dalszej sprzedaży. Dlatego choć nie zachowały się żadne zdjęcia Corneliusa Hawkinsa, który w 1838 r. został przemocą wciągnięty na pokład trzymasztowca „Katherine Jackson”, to wiemy, że miał wtedy około 13 lat i niecałe 150 cm wzrostu. Trafił na plantację Maringouin, gdzie przymusowo pracował przez długie lata, skoro ponownie pojawia się w spisie powszechnym z 1870 r. – jest już ojcem, mężem, robotnikiem i wreszcie wolnym człowiekiem. Wiemy też, że nadal był związany z Kościołem, bo dokumentację uzupełniły wpisy z ksiąg parafialnych, zawierające świadectwo ślubu, a także chrztów dzieci i wnuków Corneliusa.

Kościelne zapisy doprowadziły do 69-letniej Maxine Crump z Baton Rouge, praprawnuczki „Neely’ego” Hawkinsa, z którą skontaktowali się przedstawiciele grupy Celliniego. Badacze potwierdzili jej powiązanie z nastolatkiem sprzedanym w niewolę przez jezuitów w 1838 r., a to nie jedyna taka historia, bo dzięki analizie archiwów genealogom udało się zrekonstruować losy ponad 200 niewolników, dzięki nim zaś – trafić do ok. dziesięciu tysięcy potomków.

Głębokie rany

Jednym z nich jest wspomniany Joseph Stewart. W rozmowie z „New York Timesem” mężczyzna podkreśla, że zrozumienie tego, co Kościół katolicki uczynił jego przodkom, nie było proste, dlatego zaczął szukać sposobów na wyegzekwowanie sprawiedliwości od jezuitów. W maju 2017 r. Stewart napisał list do kurii generalnej Towarzystwa Jezusowego i zaproponował otwarcie negocjacji. Szybko doczekał się odpowiedzi ze strony generała Artura Sosy SJ, który w liście przeprosił za winy z przeszłości, określając je jako „grzech przeciwko Bogu i zdradę ludzkiej godności przodków”, a następnie skierował sprawę na amerykański grunt. Jeszcze w sierpniu 2017 r. przełożony amerykańskich jezuitów Timothy Kesicki poleciał do Michigan, by spotkać się ze Stewartem i jego rodziną oraz rozpocząć rozmowy na temat drogi pojednania, które zaowocowały powstaniem fundacji.

Krzywdy, które pragną naprawić przedstawiciele dzieła, są głębokie, co widać w nieufności obecnej u niektórych z przedstawicieli potomków jezuickich niewolników. Sandra G. Thomas z GU272 przyznaje w rozmowie z „New York ­Timesem”, że choć 100 mln to więcej, niż ktokolwiek mógłby się spodziewać, to jednak pozyskane fundusze muszą zostać w pierwszej kolejności przeznaczone na rzecz potomków, aby zachować jakąkolwiek wiarygodność dzieła. Na wagę przejrzystości finansowej zwraca także uwagę Cellini. „Dopóki nie poznamy wielkości majątku odebranego tym rodzinom, nie możemy ocenić stosowności zaprezentowanego remedium” – ocenia założyciel Georgetown Memory Project.

Pozostaje ufać w dobrą wolę stron zaangażowanych w Descendants Truth & Reconciliation Foundation, którzy podkreślają, że nigdy wcześniej nie powstało takie partnerstwo między potomkami niewolników a spadkobiercami handlarzy. „Pragniemy zdemontować pozostałości niewolnictwa w Ameryce i uśmierzać rany zadane przez rasizm” – podkreślają w komunikacie prasowym przedstawiciele inicjatywy. „Nasze partnerstwo będzie wspierać stworzenie nowej, trwałej rzeczywistości miłości i sprawiedliwości dla wszystkich członków ludzkości”. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Redaktor miesięcznika „Znak", doktor filozofii, dziennikarz i publicysta. Współpracuje z Magazynem Kontakt, pisał również na portalach NOIZZ.pl, Deon.pl oraz w Tłustym Druku. Autor rozmowy-rzeki z ks. Alfredem Wierzbickim „Bóg nie wyklucza" (2021).

Artykuł pochodzi z numeru Nr 17/2021