Drużynowe Euro

Pochwała gry zespołowej – tak więc to podsumujemy, z ulgą konstatując, że można mówić o futbolu nie jako o dyscyplinie, w której wszystko zależy od największych i najsłynniejszych.

11.07.2016

Czyta się kilka minut

 / Fot. Carl Recine / Reuters / FORUM
/ Fot. Carl Recine / Reuters / FORUM

Pochwała gry zespołowej – tak można by podsumować mistrzostwa Europy, nie dając sobie narzucić narracji o nudnym finale godnym nudnego turnieju, w którym – w związku z powiększeniem liczby występujących zespołów z 16 do 24 – rozegrano stanowczo zbyt wiele meczów (nieprawda: być może gdyby nie to powiększenie, nie zobaczylibyśmy tych, którzy zarówno na boisku, jak na trybunach dali nam tak wiele – Islandczyków albo np. Irlandczyków z północy i południa). Nie ulegając opowieściom o zmęczeniu tych najlepszych zawodników zbyt długim sezonem, nie narzekając na zbyt defensywny styl gry. Nie marudząc, że Portugalczycy w ciągu całej imprezy wygrali zaledwie raz, a poza tym remisowali i – tak jak z Polską – rozstrzygali o ostatecznym sukcesie w dogrywce i karnych. Zauważając przede wszystkim to, jaki wpływ na przebieg finału miało zdarzenie niemalże z porządku pozafutbolowego.

Cristiano Ronaldo, którego przyzwyczailiśmy się traktować jak maszynę do strzelania bramek (zdobywał po 50 goli w trakcie 6 ostatnich sezonów), w 17. minucie meczu z Francją zderzył się z Dimitrim Payetem i po kilkuminutowych próbach kontynuowania gry musiał się poddać. Ronaldo, nazywany – z racji obsesyjnego niemal dbania o swoje ciało, kondycję, dietę itd. – humanoidem; Ronaldo, dla którego to spotkanie miało być ostatnim etapem marszu po Złotą Piłkę, przyznawaną najlepszemu piłkarzowi świata; Ronaldo – symbol i nadzieja Portugalii, ze łzami w oczach opuścił boisko, zanim mecz zdążył się rozkręcić. I, o paradoksie, bynajmniej nie podcięło to skrzydeł jego drużynie, ba: można było odnieść wrażenie, że w momencie zejścia portugalskiej megagwiazdy to z Francuzów zeszło powietrze.

Pochwała gry zespołowej – tak więc to podsumujemy, z ulgą konstatując, że można mówić o futbolu nie jako o dyscyplinie, w której wszystko zależy od największych i najsłynniejszych. Ronaldo? Przecież on również naharował się w drodze do finału, poświęcając dla zespołu nawet ulubioną pozycję na boisku. Francuza Pogbę, Walijczyka Bale’a, Polaka Lewandowskiego także powinniśmy oceniać przez pryzmat tego, ile oddali drużynie.

Wygrywa zespół. Ciężko pracujący, świetnie zorganizowany, wyjątkowo trudny do ogrania – z pewnym bramkarzem, irytującą (Pepe!) parą stoperów, niełatwym do sforsowania środkiem pola. I z trenerem, który świetnie wie, że niezbędną częścią zespołu są rezerwowi. Mistrzostwo Europy dał Portugalii wprowadzony w końcówce finału Eder, ale nie zawiedli także inni zmiennicy – szarpiący na skrzydle Quaresma i wprowadzający wiele spokoju w drugiej linii Moutinho. W sumie: fajny morał, nieprawdaż? ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, redaktor wydań specjalnych i publicysta działu krajowego „Tygodnika Powszechnego”, specjalizuje się w pisaniu o piłce nożnej i o stosunkach polsko-żydowskich, a także w wywiadzie prasowym. W redakcji od 1991 roku, był m.in. (do 2015 r.) zastępcą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 29/2016