Drogi i bezdroża

Byłem przyzwyczajony, że pismo Bez dogmatu - jest ono teraz kwartalnikiem - zajmuje się głównie oddawaniem burtowych salw antyklerykalnych. Kolejny numer okazał się ku mojemu zdumieniu w znacznym stopniu odmienny.

19.06.2005

Czyta się kilka minut

Blok tekstów poświęcono obrazowi Peerelu w artykułach “Gazety Wyborczej" i sprawom ekonomicznym. Autorzy, posługując się tablicami statystycznymi, porównują peerelowską ekonomię niedoboru, w której ludzie mieli więcej pieniędzy, aniżeli było dóbr na półkach, z sytuacją obecną, przeciwstawiając się powszechnemu dziś mniemaniu, że wszystko, co było wtedy, było złe, a wszystko, co jest teraz, jest dobre. Z poszczególnych tablic, których tu oczywiście nie odtworzę, na przykład z zestawienia miesięcznych kosztów utrzymania w roku 1998 i w roku 2004, wynika, że siła nabywcza ludności maleje, że pojawia się silne rozwarstwienie pomiędzy zamożnymi i ubogimi, że źle zarabiający spychani są w obszar względnej nędzy. Co najistotniejsze, nie ma właściwie żadnych sił politycznych, które by się temu przeciwstawiały i proponowały programy ratunkowe czy naprawcze.

Dosyć mnie zbulwersowały te filipiki podmurowane precyzyjnymi danymi statystycznymi. Z tego rodzaju krytycznym podejściem przy komparatystyce Peerelu i rzeczywistości współczesnej jeszcze się nie zetknąłem. Żyjemy pod wrażeniem ogromnego przyrostu dóbr trwałych, wydaje nam się, że natężenie ruchu miejskiego w metropoliach takich jak Warszawa czy Kraków odzwierciedla dobrobyt społeczny, tymczasem - twierdzą autorzy z “Bez dogmatu" - jest kiepsko. Można by się spodziewać, że znajdą polemistów bardziej kompetentnych ode mnie, bo ja na ekonomii znam się wyjątkowo źle. Obawiam się jednak, że tak nie będzie; merytorycznych polemik u nas prawie w ogóle nie ma.

Za cel ataków wzięto też na łamach “Bez dogmatu" tygodnik “Wprost" i dziennik “Fakt". Katarzyna Chmielewska i Tomasz Żukowski w artykule “Wprost do przemocy" analizują zawartość tygodnika z trzech pierwszych miesięcy tego roku, pokazując, jak wzrasta na jego łamach poziom agresji i jak odrzucana jest sama możliwość jakiegokolwiek dialogu. Przyznam, że przewodnia nuta lansowana przez “Wprost" też mi się nie podoba. Z rosnącą przykrością obserwuję kolejne, czysto personalne ataki na Belkę czy Kwaśniewskiego. Podobna taktyka wydaje się zupełnie fałszywa w sytuacji, kiedy ktoś taki jak Stan Tymiński może znów aspirować do prezydentury. Społeczeństwo nasze się zatomizowało, nie ma poważnych sił, które by naprawdę walczyły z populizmem głoszącym fałszywe obietnice, a w tej magmie czy też pulpie doskonale się czują ci, co opowiadają niestworzone rzeczy, jak na przykład Giertych nazywający Michnika aparatczykiem.

Wielkonakładowym “Faktem", którego zresztą w ogóle nie czytam, zajął się Piotr Rymarczyk w artykule “Hedonizm a konserwatyzm". Pokazuje, jak ideologia kultury masowej, kojarzonej zwykle z permisywizmem, dziwnie łączy się w tej gazecie z tendencjami konserwatywnymi. Oba pisma zresztą starają się lansować koncepcję “ut unum sint", ale nie w sensie religijnym, tylko społecznym: wszyscy jesteśmy jednością, nikt do nikogo nie powinien żywić zawiści ani żalu, takie pojęcia jak klasa czy warstwa społeczna to już przeszłość bezpowrotnie miniona. Wszystko zaś, co lewicowe, jest ohydne i koszmarne, konstatacja taka pozostaje poza wszelką dyskusją i poza wszelkim sporem. A przecież mówiono kiedyś, że jak ktoś nie był za młodu socjalistą, to nie może być na stare lata przyzwoitym człowiekiem...

W numerze znalazłem jeszcze jeden artykuł ciekawy, choć dosyć przerażający. Nosi tytuł “Kobiety w islamie", napisała go pani Taslima Nasrin, która jest emigrantką z islamskiego Bangladeszu i siedzi w Holandii, bo w ojczyźnie chciano ją ukamienować za herezje. Prawie wyłącznie ogranicza się ona do przytaczania cytatów z Koranu, ale po tej lekturze wszelkie próby ugłaskania religii muzułmańskiej wydają się mało sensowne. Wielu ludziom nie podoba się konserwatyzm katolicyzmu, ale jest on łagodnym barankiem w porównaniu z tym, co dzieje się w islamie!

Wracając jednak do Polski - będziemy mieć kulturę hedonistyczno-konserwatywną, a równocześnie katastrofalnie spadła liczba bibliotek publicznych, zwłaszcza w dawnej Polsce B... Jesteśmy ubodzy, ale usiłujemy się dzikimi sposobami dochrapać znaków lepszego statusu społecznego, sprowadzając na przykład w ciągu roku przeszło pół miliona wraków samochodowych. W dodatku społeczeństwo powoli przestaje wiedzieć, jakie będą nasze dalsze losy w Unii Europejskiej, skoro główne jej filary, to znaczy Niemcy i Francja, mocno się porysowały. Zatriumfowały interesy partykularne i krótkowzroczne, starej Europie brak dalekosiężnej perspektywy, przestała mówić jednym głosem i robi rozmaite głupstwa. Ci, którzy nas - jak Chirac - oklinali, że ośmielamy się mieć inne zdanie, znaleźli się na pozycji przegranej. W Niemczech nadchodzi koniec rządów socjaldemokracji i pani Angela Merkel zostanie najprawdopodobniej pierwszym kanclerzem-kobietą. Nie jest ona tak rozkochana w Rosji i w Putinie jak Schröder, bliżej jej natomiast niż Schröderowi do pani Steinbach.

Horyzont polityczny się zmienia, a my wciąż nie doczekaliśmy się sztandarowych postaci, na które można by ze spokojem oddać głos w wyborach prezydenckich. Nie mówię już o Lepperze i Giertychu - zresztą Giertychów jest już teraz dwóch - ale braciom Kaczyńskim też nie ufam, tym bardziej, że ich nie rozróżniam. Jak diabełek z pudełka wyskoczyła nagle kandydatura pani Bochniarz. Może i nienajgorsza, czy jednak wyborcom spodoba się podejmowanie z pieca na łeb tak nieoczekiwanych decyzji?

Czuję się zagubiony i na schyłku życia nie widzę dla Polski wyraźnej drogi prowadzącej ku lepszemu. Obawiam się, że ruszamy na jakieś bezdroża. Mieliśmy wielki blamaż tak zwanej socjaldemokracji z Millerem na czele, możemy się doczekać blamażu Ligi Polskich Rodzin... ale życie polityczne nie może się przecież składać z samych blamaży!

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 25/2005