Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Samotna wyprawa - czy raczej pielgrzymka - ciężko już wtedy chorego poety na górę, która była ostatnim punktem oporu powstańców żydowskich przeciw Rzymowi i miejscem ich zbiorowego samobójstwa, nabiera wagi symbolu. Staje się świadectwem pamięci o dziejowym dramacie Żydów i przejmującym gestem solidarności.
Zdobycie Masady stanowiło dla Herberta punkt kulminacyjny trwającej miesiąc podróży do Izraela. Podróży wymarzonej i nieco szalonej, zważywszy stan jego zdrowia, a zarazem jedynej, jaką odbył do tego kraju. Pojechał tam, by odebrać Nagrodę Literacką Jerozolimy z rąk burmistrza miasta Teddy’ego Kolleka. Uroczystość odbyła się 1 maja 1991 roku; dzień wcześniej spotkanie z Herbertem poprowadził jego rówieśnik Jehuda Amichaj (1924-2000), współczesny klasyk literatury hebrajskiej. Wszystko to mogło się zdarzyć, bo wiersze Herberta tłumaczone były w Izraelu już wcześniej i mogli je czytać nie tylko ci, którzy z domu wynieśli znajomość polszczyzny.
"Miałem już sporo tłumaczeń, ale tłumaczenie Pana wzruszyło mnie prawdziwie - pisał Herbert w pierwszym liście do Davida Weinfelda, wysłanym w maju 1984 roku, dziękując za przekazaną za pośrednictwem Juliana Stryjkowskiego "książeczkę w języku, który dla wszystkich ludzi kultury - jest święty". Weinfeld, rocznik 1937, urodzony w małopolskiej Limanowej, wojnę przeżył z rodziną w Rosji, od 1946 roku mieszkał w Krakowie, cztery lata później wyjechał do Izraela. Tom "Mar Cogito weszirim achirim" ("Pan Cogito i inne wiersze") był pierwszą z sześciu jak dotąd książek Herberta w jego przekładzie na hebrajski; tylko "Barbarzyńcę w ogrodzie" tłumaczył kto inny. "Pańska poezja - relacjonował Herbertowi kilka miesięcy później - została przyjęta w Izraelu z entuzjazmem. Właściwie jest ona znana tu od lat, bo wiersze były drukowane wpierw w czasopismach. Teraz dotarły do szerszych kręgów, a przede wszystkim do tych, na których mi najbardziej zależy, młodych hebrajskich poetów".
Przygotowany starannie przez Ryszarda Krynickiego tomik zawiera nie tylko korespondencję polskiego poety z jego hebrajskim tłumaczem. Są tu także dwa teksty Weinfelda - szkic o obecności dzieła Herberta w Izraelu i wspomnienie o jego jerozolimskiej podróży - oraz kronika tej podróży ułożona z dokumentów i fotografii. No i przypisy, dzięki którym możemy na przykład poznać treść poświęconego Herbertowi felietonu z "The Jerusalem Post", który tak poetę wzburzył, że w pierwszym odruchu zabronił on dalszej publikacji swoich utworów w prasie izraelskiej. To jednak margines opowieści, której sedno tkwi w czym innym.
"Pewien mój znajomy - czytamy w liście Herberta z października 1986 - mawiał: trzeba mieć swoją Jeruzalem, której się nigdy nie zobaczy. Ale moja prymitywna wyobraźnia domaga się konkretu". I dalej autor cytuje wiersz "swego ulubionego poety Borgesa" z tomu "Pochwała cienia": "Któż mi powie, czy nie krążysz / W zbłąkanym labiryncie wiekuistych rzek / Mojej krwi, o Izraelu?...". Historia przyjaźni z Weinfeldem, a także Amichajem i innym wybitnym poetą izraelskim Danem Pagisem (1930-1986) stanowi jakby widomy znak fascynacji wielką tradycją żydowską i duchowego z nią powinowactwa.
Wśród nielicznych książek, jakie Herbert przywiózł ze sobą do Izraela, znalazło się - wspomina Weinfeld - grecko-francuskie wydanie "Wojny żydowskiej" Józefa Flawiusza. I jeszcze jeden szczegół. Kilka lat temu w Izraelu wydano obszerną bibliografię pism wielkiego chasyda rabiego Nachmana z Bracławia i literatury o nim. Notuje ona, pisze Weinfeld, dziesiątki wierszy poświęconych Cadykowi, jednak jej autor, David Assaf, za motto wybrał właśnie wiersz Herberta. Ten, w którym Pan Cogito, szukając rady, wędruje "po drogach ojców" do miasteczka Bracław "wśród czarnych słoneczników"... To także coś znaczy. (Wydawnictwo a5, Kraków 2009, ss. 64.)