Dowody i powody

Publikacja Piotra Gontarczyka nie kończy się konkluzją, że Aleksander Kwaśniewski był rzeczywistym tajnym współpracownikiem SB. Pozostawia jednak znaki zapytania wobec tezy, że nim nie był.

08.12.2009

Czyta się kilka minut

Artykuł Piotra Gontarczyka "Aleksander Kwaśniewski w dokumentach SB"("Aparat represji w Polsce Ludowej 1944-1989", 1/7/2009) powstawał w atmosferze sensacji. To mu zaszkodziło. Tekst przynosi bowiem niewiele nowych informacji o związkach Aleksandra Kwaśniewskiego z SB. Porządkuje to, co już było wiadome, oraz zawiera pewną liczbę interpretacji autora odnoszących się do tej wiedzy.

Wspomniana atmosfera sensacji, wytworzona nie bez winy IPN-u, ułatwia teraz krytykowanie Gontarczyka. To prawda, że nowych dowodów prawie nie ma, ale krytycy ułatwili sobie zadanie - ponad zdrowy rozsądek, a niekiedy ponad uczciwość.

***

Piotr Gontarczyk obszernie pisze o początkach kariery Aleksandra Kwaśniewskiego. Ciekawie rysuje się sylwetka tego młodego, zdolnego działacza PZPR, o którym pisano w urzędowych analizach, że jest predestynowany do objęcia w przyszłości odpowiedzialnych stanowisk. Ciekawe jest przede wszystkim to, że Kwaśniewski łatwo godził się na oficjalne, jawne spotkania z SB (jako naczelny "ITD" i "Sztandaru Młodych" Kwaśniewski był do nich zobligowany), a zarazem wykazywał się nieortodoksyjnością co do linii obu periodyków, którymi kierował, jak i pewną niezależnością w stosunku do sugestii płynących od SB. Dobrym tego przykładem jest casus Aldony Baczyńskiej: Kwaśniewski z jednej strony sam domagał się od SB opinii na jej temat, a z drugiej - mimo negatywnej opinii bezpieki przyjął ją do pracy.

Tego się u Gontarczyka raczej nie zauważa, bo w logice totalnej wojny trzeba go pokazać nie jako naukowca, lecz jako nawiedzonego lustratora. W tej logice - oczywiście - zauważa się jego obiekcje dotyczące przebiegu procesu lustracyjnego Kwaśniewskiego z 2000 r. i odpowiednio się je interpretuje.

Sąd Lustracyjny przepytując świadka Zygmunta Wytrwała, który wedle zapisów w dzienniku koordynacyjnym był oficerem prowadzącym Kwaśniewskiego, robił wszystko, żeby te zeznania nie pogrążyły ówczesnego prezydenta. Przypomnijmy, że głównym argumentem obrony była informacja z jednego z dokumentów SB, w którym napisano, że tajny współpracownik "Alek" pracował w kierownictwie "Życia Warszawy", a jak wiadomo, Kwaśniewski nigdy tam nie pracował. Dlatego kluczowe było ustalenie, co o miejscu pracy swojego agenta "Alka" wie jego oficer prowadzący. Najpierw zatem (gdy sens zeznań Wytrwała zdawał się zmierzać do wniosku, że nie miał on "na kontakcie" żadnego agenta uplasowanego w "Życiu Warszawy") sąd przerwał jego wywody i uświadomił mu, co poprzedniego dnia zeznał na ten temat świadek Krzysztof Majchrowski (dyrektor Departamentu III MSW i były przełożony Wytrwała). A świadek Majchrowski powiedział, że kpt. Wytrwał prowadził agenta uplasowanego w "Życiu". Usłyszawszy te słowa, Wytrwał po prostu zmienił sens swojego wywodu (co Gontarczyk delikatnie nazywa "znaczącym doprecyzowaniem" zeznań w duchu wyjaśnień poprzednika) i stwierdził, że, owszem, miał agenta uplasowanego w kierownictwie "Życia". W tym miejscu narzucało się pytanie o pseudonim tego agenta. Ale tego, nadzwyczaj ważnego dla procesu dowodowego pytania sąd już nie zadał.

Gontarczyk opisuje to zachowanie sądu i parę innych (m.in. kwestionowanie przerejestrowania numeru 72 204 z "zabezpieczenia" na "tajnego współpracownika"; lekceważenie faktu, że w latach 80. masowo werbowano członków PZPR). To wywołuje furię przeciwników: Sąd Lustracyjny jawi się im nie tylko jako władza rozstrzygająca pewien prawny spór (tego nikt nie kwestionuje), ale jako autorytet ostateczny i nietykalny.

***

Wśród krytyków Gontarczyka na pierwszy plan wybijają się autorzy "Gazety Wyborczej". Agnieszka Kublik i Wojciech Czuchnowski stawiają Gontarczykowi kilka poważnych zarzutów, ale chyba najważniejszy jest ten dotyczący informacji o agencie SB z ulicy Polinezyjskiej. Piszą, że w sprawie operacyjnej "Teleecho" jest "(...) informacja, że na ulicy Polinezyjskiej jest agent prowadzony przez kapitana SB Zygmunta Wytrwała. Kryptonim agenta nie jest podany, ale »Informacja ta odpowiada danym w kwestionariuszu paszportowym Aleksandra Kwaśniewskiego z 1983 r.

Wynika z niego, że mieszkał on wówczas na ulicy Polinezyjskiej« - pisze Gontarczyk. Dla historyka IPN wniosek, że agent z Polinezyjskiej to »Alek«-Kwaśniewski jest tak oczywisty, że jeszcze w podsumowaniu swojego artykułu stwierdza, że dokument ze sprawy »Teleecho« jest »szczególnie wartościowy«" ("Gazeta Wyborcza", 3 grudnia).

Warto się zatrzymać przy tym fragmencie polemiki, bo pokazuje on, jak łatwo manipulując informacją można zrobić z zaangażowanego badacza lustratora z nożem w zębach. Otóż, rzeczona informacja ze sprawy "Teleecho", gdzie pytano o agenturę na Południowym Ursynowie, wskazywała, że wśród dziewięciu esbeckich źródeł informacji przy ulicy Polinezyjskiej jest też źródło tak opisane: "W[ydział] XIV Dep[artamentu] II, nr rej. 72 204, tow. Wytrwał, tel. 45-65". Gontarczyk potwierdza na podstawie akt paszportowych ówczesne miejsce zamieszkania Kwaśniewskiego, co Kublik i Czuchnowski traktują jako dowód w sprawie agentury i wyśmiewają. Problem w tym, że autorzy "GW" pomijają milczeniem, że informacja z SO "Teleecho" podaje również numer rejestracyjny tego źródła (72 204), a ten ponad wszelką wątpliwość należał do Aleksandra Kwaśniewskiego.

Dla Gontarczyka informacja ze sprawy "Teleecho" jest ważna nie ze względu na miejsce zamieszkania Kwaśniewskiego. Ona jest ważna po pierwsze dlatego, że mówi nam, iż dla SB w lipcu 1983 r. to źródło było możliwe do wykorzystania. Po drugie dlatego, że mówi, iż kilka dni po dacie przerejestrowania Kwaśniewskiego z kategorii "zabezpieczenie" do kategorii "tajny współpracownik" jego oficerem prowadzącym był kapitan Wytrwał. A to podważa wiarygodność jego zeznań przed sądem, że nie dokonywał takiego przerejestrowania. Rzecz nie jest więc błaha.

W podobny sposób Kublik i Czuchnowski rozprawiają się z Gontarczykiem jeszcze kilka razy. Cóż można powiedzieć o takiej metodzie polemiki? Tylko tyle, że papier jest cierpliwy.

***

Publikacja w "Aparacie represji" nie kończy się konkluzją, że Aleksander Kwaśniewski był rzeczywistym tajnym współpracownikiem. Pozostawia jednak znaki zapytania wobec tezy, że nim nie był. Sąd w takim przypadku nie może orzec kłamstwa lustracyjnego, ale szanujący się historyk nie może poprzestać na orzeczeniu sądu.

Spór o Gontarczyka toczy się w momencie, gdy głośno jest o rządowym projekcie nowelizacji ustawy o IPN. Jak wiadomo, rząd nie zamierza "zaorać IPN-u", chociaż kokietując pewną część opinii publicznej, niekiedy daje do zrozumienia, że bardzo jest z IPN-u niezadowolony. Tak było szczególnie przy sprawie Wałęsy, kiedy premier Tusk uprawiał swego rodzaju "kłamstwo stanu", właśnie celem kokietowania części wyborców i ugłaskania samego Wałęsy. Teraz premier jest powściągliwy, za to Platforma od czasu do czasu spuszcza z łańcucha Janusza Palikota, który ujada na IPN.

Naturalnie koszta tego rodzaju postawy musi płacić IPN, niczym posłaniec, który przyniósł złą wiadomość. Rząd jednak ma - jak się zdaje - na tyle zdrowego rozsądku, że powstrzymuje się przed radykalnym atakiem na Instytut. Ale inny układ w polskiej polityce mógłby to zmienić.

Jakkolwiek by się stało, żaden historyk (poza historykami dworskimi) nie może uprawiać historii z uwzględnieniem potrzeb "kłamstwa stanu". Nawet gdy dotyczy to byłego prezydenta. A tym bardziej gdyby miało dotyczyć figur pomniejszych.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 50/2009