Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Nie wiem, jak przytoczyć, żeby nie urazić, nie wyjść na przedstawiciela wyobcowanych elit, co to pogardzają, zamiast się pogodzić z własnym na puszczy wołaniem i po prostu zacząć zbrakulaku zachwycać puszczy krajobrazem. Mimo to przytoczę, z bólem, ale jednak: wedle poważnych badań sondażowych niemal połowa Polaków jest zdania, że demokracja w Polsce nie jest zagrożona. 49 procent, konkretnie, zagrożeń dla polskiej demokracji nie dostrzega. Wiem, wiem, nic nie komentuję, żeby z 49 procent nie zrobiło się 99 procent – taką bowiem przekorę budzą sygnaliści, że aż strach. Nie ganić, nie wytykać, chwalić, afirmować trzeba rodaków, dogadzać. A zatem coś miłego o swojskich bliźnich: 70 procent widzi zagrożenia wolności słowa, a 76 procent dostrzega zagrożenia praworządności w Polsce. A jednocześnie... tylko 51 procent widzi zagrożenie demokracji. Hmmm... Polak jest autorem logiki trójwartościowej, ale nie sądzę, żeby rodacy aż tak gremialnie zainteresowali się szkołą lwowsko-warszawską, mam wrażenie, że przyczyna ślepoty na ewidentną sprzeczność wyrażanych przez siebie opinii jest mniej naukowa, bliżej Lecha Wałęsy niż Jana Łukasiewicza. „Stłucz pan termometr, nie będziesz mieć gorączki”. Przepraszam, jeśli kogoś uraziłem. Przecież jest super, i nic się nie dzieje.
Norwid swego czasu zadawał rodakom pytanie, czy da się kogoś obudzić de-li-kat-nie.
Nie, raczej nie można. A w listopadzie 2019 roku można odpowiedzieć z całą pewnością, że nie da się obudzić kogoś, kto udaje, że śpi. Dobranoc. ©