"Godne ubolewania wypaczenie"

Ks. Jacek Prusak w artykule Inni inaczej (TP nr 25/05) pisze o powiązaniu dwóch problemów. Jednym jestem ja, autor krytycznego tekstu o homoseksualizmie opublikowanego w Gazecie Wyborczej (28-29 maja 2005 r.). Drugim - nauczanie Kościoła o homoseksualizmie, którego odrzucenie sugeruje publicysta TP.

03.07.2005

Czyta się kilka minut

 /
/

“Uważam, że ostateczna odpowiedź na pytanie o istotę zjawiska homoseksualizmu i jego społeczne znaczenie może być sformułowana j e d y n i e (podkr. moje - DO) na płaszczyźnie filozofii moralności i jej aksjologii oraz tego, jak się pojmuje krytykę społeczną, jako społeczną praktykę tworzenia i dbania o wspólne dobro" - pisze ks. Prusak. Stanowisko Kościoła (a także Biblii i Tradycji) nie ma tu znaczenia, a priori można je odrzucić, ważne są jedynie “filozofia moralności" i “pojmowanie krytyki społecznej". Zdanie to (podobnie jak szereg innych w tekście) jest sprzeczne z nauczaniem Kościoła, np. jego Katechizmem, gdzie czytamy o aktach homoseksualnych: “w żadnym wypadku nie będą mogły zostać zaaprobowane" (KKK 2357). Autor nie reprezentuje więc Kościoła, a jedynie samego siebie. Ma do tego prawo, ale ma też obowiązek poinformowania o tym czytelnika. A jeśli nie zgadza się z tą opinią, może domagać się rozstrzygnięcia sporu przez swoich biskupów.

Oczywiście zawsze można sobie powiedzieć: kiedy papież, biskupi i Kościół staną się tak mądrzy jak ja, zmienią swoje nauczanie. Ale szanse na to nie są wielkie. W istocie mamy do czynienia z konfrontacją dwóch przeciwnych tradycji. Pierwsza uznaje, że orientacja hetero- czy homoseksualna jest przyrodzona, niezmienna i aksjologicznie neutralna, jak kolor włosów. Druga sądzi, że homoseksualizm jest “zachowaniem dewiacyjnym, niezgodnym z zamysłem Bożym" (Jan Paweł II, Przemówienie do Papieskiej Rady Rodziny, marzec 1999 r.), którego patogeneza tkwi w warunkach biologicznych, psychicznych lub społecznych wzrastania człowieka, i które samo staje się źródłem kolejnych poważnych wypaczeń.

Chętnie przyjmuję potępienia ks. Prusaka. Wolę być potępiany z papieżem i Kościołem, z nimi oskarżany o homofobię, niż być chwalony z takimi teologami jak moi polemiści. Dla podobnych racji powściągliwie muszę się odnieść do zalecenia, abym “powtórzył elementarne kursy filozofii (najlepiej z logiki)". Zgadzam się, że jestem jedynie ograniczonym, grzesznym człowiekiem zdolnym do jeszcze gorszych rzeczy niż te, które mi się zarzuca. Dlatego staram się bez końca uczyć i, jeśli trzeba, jestem gotów powtórzyć te kursy. Problem w tym, że to zalecenie dotyczy dużo szerszego kręgu osób. Świadom przynajmniej części moich słabości, nie przygotowywałem tekstu sam: pytałem lekarzy, szczególnie psychologów i psychiatrów, tekst korygowało kilku profesorów. Po publikacji dotarły do mnie pozytywne, a nawet entuzjastyczne opinie od kilkuset osób. Są wśród nich biskupi, lekarze, są belwederscy profesorowie filozofii, teologii, medycyny, psychiatrii, nauk przyrodniczych i matematyki. Czy wszyscy oni również powinni wrócić do nauki elementarza logiki?

Sprzeciw rozumu

Nie sądzę, by trzeba się było rozwodzić nad oceną czynnego homoseksualizmu. Do jego istoty należą m.in. stosunki analne oraz oralno-analne. Czy trzeba aż “filozofii moralności" i “krytyki społecznej", żeby mieć do tego naturalne, zdrowe obrzydzenie; żeby wiedzieć, że nasze organy na pewno nie są do tego przeznaczone, i żeby nie dziwić się, że zdrowotne konsekwencje takich praktyk (z reguły z wieloma partnerami) będą horrorem - dla ciała i ducha, dla jednostki i społeczeństwa? To demoniczna wprost karykatura największego daru - miłości kobiety i mężczyzny. Gdzieś tutaj kryje się elementarny błąd rozumu i to jego przede wszystkim trzeba skorygować.

Istnieje na ten temat bogata literatura. Mój artykuł jest syntezą jej części, której nie sposób w całości tu przedstawić, ale zachęcam przynajmniej do lektury raportu “»Gay marriage« and homosexuality. Some medical comments", przygotowanego przez komisję ekspertów medycznych dla parlamentu Kanady, oraz artykułu “The Health Risks of Gay Sex" Johna R. Diggsa. Można je znaleźć na stronie Duszpasterstwa Akademickiego www.da-delfin.org. Dla poznania wyników badań amerykańskich godny polecenia jest portal www.familyresearchinst.org. W języku polskim do cennych pozycji należy książka ks. Józefa Augustyna “Homoseksualizm a miłość" oraz ostatnie artykuły ks. Tadeusza Ślipki i wywiady z o. Mieczysławem Kożuchem, a podstawowa bibliografia zawarta jest w marcowym numerze miesięcznika “W drodze".

Ograniczę się do podania kilku danych ze wspomnianego raportu - podobne uzyskuje się także w innych krajach. Dowiadujemy się m.in., że homoseksualiści dopuszczają się aktów pedofilii do 25 razy częściej niż inni, że ich “związki" trwają przeciętnie 1,5 roku i dochodzi w nich 2-3 razy częściej do przemocy niż w normalnych związkach. Tak więc sami dla siebie są o wiele większym zagrożeniem niż ktokolwiek spoza ich kręgu. Żyją przeciętnie o 20 lat krócej, 4 razy częściej popadają w depresję, 5 razy częściej w nikotynizm, 6 razy częściej popełniają samobójstwo. Geje stanowią w Kanadzie 70 proc. chorych na AIDS, w ogóle ich życie pod względem medycznym jest koszmarem. Wynika to głównie z promiskuizmu, któremu się oddają. 75 proc. spośród nich przyznaje, że miało w życiu więcej niż 100 partnerów seksualnych (!), a 28 proc. deklaruje, że więcej niż 1000 (!!!). Jakże można oddawać im dzieci do adopcji?! Jeżeli stylu życia, który przynosi takie owoce, nie wolno nazywać chorobą, drogą śmierci, to jak go określić?

Poszczególnych jednostek może nie dotyczyć żadna z wymienionych przypadłości, ale w decyzjach dotyczących społeczeństwa koniecznie trzeba uwzględnić socjologiczną wiedzę o przeciętnej postaw.

Gdyby środowiska gejowskie kwestionowały wyniki tych badań, dobrze byłoby stworzyć zespoły naukowe złożone z przedstawicieli zainteresowanych stron, które przeprowadziłyby w Polsce badania. Do czasu ich zakończenia czymś naturalnym byłoby powstrzymanie się od propagowania takiego - co najmniej kontrowersyjnego - stylu życia.

Światowa ofensywa

Dla oceny czynnego homoseksualizmu istotne znaczenie ma uwzględnienie wyników badań, które często usiłuje się przemilczeć. Od strony socjologii medycznej potwierdzają one w wymiarze społecznym to, co od zawsze było wiadomo w wymiarze indywidualnym, i pokazują słabość argumentów za homoseksualizmem. Nic dziwnego: jeżeli coś samo w sobie jest złe, nie może za tym przemawiać żaden formalnie i treściowo dobry argument, najwyżej jego sofistyczne pozory. Ostatnio np. usiłuje się używać “argumentu z męczeństwa" przypominając, że homoseksualiści byli prześladowani i zabijani przez nazistów. Na tej drodze doszło zresztą do tzw. “kłamstwa oświęcimskiego": z okazji 60. rocznicy wyzwolenia obozu w Oświęcimiu, w Parlamencie Europejskim przedłożono projekt rezolucji, w której wymieniano ofiary według osobliwej logicznie kolejności: Żydzi, Romowie, homoseksualiści, Polacy i inne narodowości. W rzeczywistości zginęło tam około 1,1-1,3 miliona Żydów, 70 tys. Polaków, 20 tys. Romów, 15 tys. jeńców sowieckich oraz 15 tys. przedstawicieli innych narodowości (por. F. Pieper, “Ile ludzi zginęło w KL Auschwitz?", Oświęcim 1992). Udokumentowano przebywanie w obozie z powodu homoseksualizmu 64 osób, z których zginęło 51 (por. R. Biedroń, J. Neander, “Homoseksualiści - odrębna kategoria więźniów", “Pro memoria" 19/03). I te osoby stawia się przed 70 tys. Polaków, przemilcza jeńców... Skoro tak, czemu nie wspomina się np. o śmierci co najmniej 300 księży?

To zdarzenie pokazuje - po pierwsze - jak wielkim kłamstwem może być gejowska propaganda, jak wiele może być w niej pogardy dla narodów i ich cierpień oraz - po drugie - jak potężne jest lobby stojące za nią, skoro jest w stanie doprowadzić nawet do takiej kompromitacji Parlamentu Europejskiego. Potwierdza też opinię wielu lekarzy, że deklaracje medycznych organizacji na temat homoseksualizmu są wymuszane naciskiem lobby politycznego.

Siła światowej ofensywy gejów nie pochodzi z racji, ale z woli politycznej. Nieliczni i często schorowani ludzie nie osiągnęliby takiego znaczenia, gdyby nie środowiska polityczne, które uczyniły sobie z nich sztandar i taran. Często są to niedawni jeszcze wyznawcy marksizmu, którzy po jego bankructwie potrzebują nowej racji istnienia. Jest taka centralna, ogromna przestrzeń w sercu człowieka, która nie znosi pustki i musi być przez coś wypełniona - albo przez Najwyższego, dla którego jest stworzona, albo przez kogoś lub coś innego - razem z odpowiednią ideologią. Metody działania aktywu gejowskiego przypominają działania aktywistów komunistycznych. Tam, gdzie dochodzą do władzy, nie chcą dyskutować, po prostu eliminują krytyków - jak Rocco Buttiglionego czy szwedzkiego pastora zielonoświątkowców Ĺke Greena.

Nie grzesz już więcej

Kiedy nie udaje się zakwestionować zgodności mojego tekstu z nauczaniem Kościoła, ks. Prusak zarzuca mi nieewangeliczny jakoby styl. Czy nie należałoby jednak zarzucić analogicznie “nieewangelicznego" stylu samemu Chrystusowi, gdy używał najostrzejszych słów wobec największych obłudników (Por. Mt 23, 1-36 i Łk 11, 37-53)? Wiele osób nie zna nauczania Kościoła, a Jana Pawła II zredukowało do słodkiego, “miłosiernego" idola od kremówek. Tymczasem Papież, choć nigdy nie potępiał grzesznika, zawsze potępiał grzech. Mówił tak samo, jak Jezus do cudzołożnicy: “Ja ciebie nie potępiam" (J 8, 11) i wielu chętnie to uwydatnia, powtarzając jak mantrę: on nas nie potępia, on nas nie potępia... Usiłują jednak zapomnieć, że Papież tak samo jak Jezus dodawał: “Idź, a od tej chwili już nie grzesz!" (tamże). Podobnie jak On mówił do uzdrowionego chromego: “Oto wyzdrowiałeś. Nie grzesz już więcej, aby ci się coś gorszego nie przydarzyło" (J 5,14).

Jak można na stronach “Tygodnika" umieszczać apologię Jana Pawła II i jednocześnie apologię homoseksualizmu, jakby nie było między nimi sprzeczności? Jan Paweł II mówił o homoseksualizmie: “godne ubolewania wypaczenie" (“L’Osservatore Romano", wersja polska 4/94), powtarzał też w Katechizmie określenia: “poważne zepsucie" i “akty (...) z samej swojej wewnętrznej natury nieuporządkowane (...) sprzeczne z prawem naturalnym" (KKK 2357). Mało kto przeciwstawia się promocji homoseksualizmu tak zdecydowanie, jak papież i Kościół. Jak można to przemilczać albo przekłamywać? Podstawowym obowiązkiem księdza jest przecież przypominanie o tym tak, by dotarło do świadomości zainteresowanych. Żeby ludziom “nie przydarzyło się coś gorszego". Oczywiście może to wywołać szok u tych, którzy tolerują kapłana jedynie jako dworskiego potakiwacza albo “towarzysza drogi" dla ich bardzo niechrześcijańskiego czy wprost anty-chrześcijańskiego sposobu życia. Pasterz musi jednak mówić także trudne rzeczy, bo tu chodzi o życie wszystkich owiec - doczesne i wieczne.

***

Zasadnicze motywy napisania tego tekstu były pastoralne, to jest tekst duszpasterski, w którym chodzi o ratunek możliwie każdego - zarówno zagrożonej młodzieży, jak samych gejów i lesbijek. Moją pracę na uczelni zawsze starałem się łączyć z duszpasterstwem, zwłaszcza studentów. Z tego punktu widzenia, z perspektywy duchowego pomagania ofiarom molestowania, wiedziałem, że geje, proporcjonalnie do ich liczby, o wiele częściej niż pozostali dopuszczają się tych i jeszcze gorszych nadużyć. Wiem też, jak często są w tym bezkarni - chronieni swoją pozycją i solidarnością. Wyniki badań, po które sięgnąłem, potwierdzały te doświadczenia i wyjaśniły ich genezę. “Nadmierne miłosierdzie" dla sprawców oznacza jeszcze większe okrucieństwo dla ofiar.

Równocześnie, długo studiując i pracując na Zachodzie, byłem świadkiem niesamowitej, niespotykanej u nikogo innego nienawiści i agresji, jaką niektórzy spośród gejów i lesbijek okazywali wobec Kościoła i Jana Pawła II - z profanacją kościołów i maltretowaniem duchownych włącznie. Kiedy zobaczyłem, że w mojej ojczyźnie przy pomocy potężnej międzynarodówki również zaczynają oni odgrywać rolę pokrzywdzonych niewiniątek, wobec których Papież jest miłosierny albo przynajmniej neutralny; kiedy widziałem, jak w dwa miesiące po jego śmierci już zaczyna się publicznie deptać jego nauczanie; kiedy dostrzegłem, jak wielkie jest przy tym zamieszanie w głowach młodzieży - musiałem zareagować.

Badania medyczne, psychologiczne i socjologiczne pokazują, jaką katastrofą z reguły kończy się życie homoseksualisty już tu, na ziemi, a Biblia i nauczanie Kościoła pokazują, jaką katastrofą może się ono zakończyć w wieczności. Musiałem o tym przypomnieć, musiałem ostrzec zarówno jednych, jak drugich - zagrożonych i zagrażających (a w istocie znajdujących się w największym niebezpieczeństwie). Nasze życie jest dramatem, którego wartość i zakończenie są jeszcze nieznane.

Ks. DARIUSZ OKO (ur. 1960) jest doktorem filozofii i teologii, pracownikiem Wydziału Filozofii Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 27/2005