Do starości się przygotować

Parafie staną się naturalnym oparciem dla ludzi starych i samotnych. A teren parafii zaludni się społecznościami nowych mieszkańców wyznających inne religie.

20.02.2012

Czyta się kilka minut

 / fot. Grażyna Makara
/ fot. Grażyna Makara

W roku 1947 nasz nauczyciel historii pan Gustaw Markowski, cieszący się wielkim autorytetem, udowadniał, że około roku 2000 ludzkość umrze z głodu i udusi się w ciasnocie z powodu błyskawicznie rosnącego przeludnienia. W latach nieco późniejszych, kiedy śp. Kardynał Wyszyński ostrzegał Polaków, że jak dalej tak będzie szło z naszym przyrostem naturalnym, to ulice polskich miast porosną trawą, w gazetach z księdza Prymasa sobie podkpiwali. Walentego Majdańskiego („Polska kwitnąca dziećmi”) i jego demograficznych przewidywań także na ogół nie traktowano poważnie. W 1978 r. wielkim zainteresowaniem cieszyła się książka francuskiej pani socjolog Hélène Carrère d’Encausse, zatytułowana „L’Empire éclaté”. Zapowiadała rozsadzenie Związku Sowieckiego przez bombę demograficzną, to jest szybki przyrost ludności republik azjatyckich, na ogół muzułmańskich, w których poligamia i tradycyjna wielodzietność miały gwarantować zwycięstwo nad słabo przyrastającym opresorem rosyjskim.

Z rozpadem „empiru” sprawy potoczyły się całkiem inaczej, a nasi uczeni wprawdzie nie wspominają o trawie, ale biją na alarm, że „sytuacja ludnościowa Polski jest nadal trudna, aczkolwiek nieco korzystniejsza niż na przełomie stuleci”, że „szczególnie niekorzystne zmiany występują w trendzie urodzeń, co będzie miało negatywny wpływ na przyszłą dzietność, zwłaszcza wobec utrzymującej się wysokiej skali emigracji Polaków za granicę”, że „niski poziom dzietności przy jednoczesnym wydłużaniu się trwania życia będą powodować zmniejszanie się podaży siły roboczej na rynku pracy”, że efektem zaawansowanego procesu starzenia się polskiego społeczeństwa będzie wzrost liczby i odsetka ludzi w starszym wieku. I jedyną pociechą jest istniejąca mimo wszystko „perspektywa znaczących zmian gwarantujących stabilny rozwój demograficzny”, ale cóż, ta perspektywa jest odległa. Wyczytałem to w omówieniu pierwszych wyników Spisu Powszechnego 2011. Znajduję tam mały płomyczek nadziei: „W porównaniu z wynikami spisu z 2002 r. ludność Polski w 2011 r. zwiększyła się o blisko 100 tys. osób (0,25%), przy czym przyrost ten w większym stopniu dotyczył kobiet, niż mężczyzn” – a to chyba dobrze?


Znalazłem gdzieś informację, że najmniej (chodzi o Europę) dzieci rodzi się w Niemczech, Rosji, Włoszech, Hiszpanii i Ukrainie. Dwoje dzieci przeciętna kobieta rodzi tylko w Irlandii, Islandii i we Francji. Stąd niepokój, kto w krajach UE będzie pracował na emerytury dla dzisiejszych 30- i 40-latków. Według pierwszych danych ze spisu ludności u nas w 2011 r. „zarejestrowano ok. 391 tys. urodzeń żywych – o ponad 22 tys. mniej niż przed rokiem; współczynnik urodzeń wyniósł 10,2‰ – o 0,5 pkt mniej niż w 2010 r., ale o 0,3 pkt więcej niż na początku tego stulecia”. Może nie wszystko jest ostatecznie przesądzone, może jakoś zdołamy się kompletnie nie zestarzeć, choć rozmaite, stosowane w różnych państwach materialne bodźce, mające zachęcić do rodzenia dzieci, nie przynoszą olśniewających rezultatów. Podwyższenie wieku emerytalnego przesunie w czasie katastrofę, ale nie jest w stanie jej zażegnać.

Tak więc ze starzeniem się naszego społeczeństwa należy się poważnie liczyć. Efektem tego będzie otwarcie się na imigrantów. Jak w bogatych, starzejących się krajach Europy potrzebujących rąk do pracy (na ich emerytury!) miejsce starzejących się i wymierających miejscowych powoli zajmują imigranci z krajów biednych i przeludnionych. Ludzi nie zabraknie, w ciągu ostatnich 12 lat liczba mieszkańców ziemi wzrosła o kolejny miliard.

Musimy więc się przygotowywać na obecność „innych”, co bynajmniej nie jest łatwe.


Trapi mnie też pytanie, jakie skutki starzenie się polskiego społeczeństwa będzie miało dla Kościoła. Panuje np. przekonanie, że większość kandydatów do kapłaństwa i życia zakonnego wywodzi się z rodzin wielodzietnych. Jeśli tak jest rzeczywiście, będziemy mieli mniej księży i zakonnic. Jakkolwiek z tym będzie, Kościół, księża, wierni, parafie staną się naturalnym oparciem dla ludzi starych i samotnych, prawdopodobnie często w kiepskiej sytuacji materialnej. No i teren parafii zaludni się społecznościami nowych mieszkańców wyznających inne religie.

Nie ma co się pocieszać, że to jeszcze nie zaraz. Do starości bowiem musimy się przygotować, póki jeszcze jesteśmy względnie młodzi.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 09/2012