Dlaczego jestem za lustracją

Historia antykomunistycznej opozycji to jeden z piękniejszych epizodów polskiej przeszłości. Trzeba zachować o niej pamięć. Chciałbym, aby wreszcie odwrócono czarną kartę agentury, tak żeby następne pokolenia mogły czerpać dumę i przykład z bohaterów polskiej wolności.

27.03.2005

Czyta się kilka minut

 /
/

Fali plotek na temat agentów komunistycznej bezpieki, działających w czasach PRL w środowisku “Tygodnika Powszechnego" i Znaku, towarzyszy opinia, że nasze środowisko jest jednomyślnie przeciwne lustracji. Nie brak też domysłów, że mamy szczególne powody, by obawiać się prawdy.

Czy rzeczywiście takie powody istnieją, pokażą badania IPN. O niektórych agentach ulokowanych w środowisku katolickiego laikatu czy w krakowskiej kurii wiadomo nie od dziś. Być może ujawnione zostaną nowe nazwiska. Niezależnie od tego, jak bardzo byłyby one szokujące, nie przekreślą heroicznego dorobku takich ludzi, jak Hanna Malewska, Jerzy Turowicz, ks. Andrzej Bardecki, Stefan Kisielewski i wielu, wielu innych. Nie jest też prawdą, że nasze środowisko jest przeciwne lustracji. Część z nas od dawna opowiada się za jej przeprowadzeniem jako jednym z warunków budowy praworządnej i demokratycznej Polski. Przypominanie podstawowych (a więc moralnych, a nie politycznych) racji przemawiających za lustracją uważam za moralny obowiązek środowisk opiniotwórczych, takich jak Znak.

---ramka 348674|prawo|1---Sprawiedliwość i przebaczenie

Po pierwsze, zawartość archiwów tajnych służb powinna zostać ujawniona w imię prawdy i sprawiedliwości. W środowiskach antykomunistycznej opozycji było wielu ludzi odważnych, często bohaterskich. Niektórzy z nich dali się jednak zastraszyć, podejmowali współpracę lub jakąś formę gry z bezpieką - gry, której nie można było wygrać, nawet jeśli uwikłani w nią kluczyli, starali się nie szkodzić, dążyli do zerwania kontaktów itp. Byli też wreszcie tacy, którzy albo od początku kierowani byli do środowisk opozycyjnych przez policję polityczną, albo - złamawszy się - pozbywali się wszelkich skrupułów, pomagali niszczyć przyjaciół, brali za to wynagrodzenie.

Lustracja nie jest odwetem, lecz aktem sprawiedliwości. Bez nazwania bohaterstwa bohaterstwem, słabości słabością, a niegodziwości niegodziwością życie zbiorowe pogrąża się w cynizmie i zakłamaniu. Demokracja funkcjonuje dobrze tylko na fundamencie prawdy i zaufania. Bez przejrzystości życia publicznego (a więc i bez lustracji) jeszcze przez długie lata nie stworzymy solidnej demokracji.

Przeciwnicy lustracji mówią o potrzebie przebaczenia. Ale przebaczenie nie unieważnia obowiązku dokonania sprawiedliwego osądu. To brak lustracji wpycha Polaków w zapiekłość. Gdyby archiwa służb komunistycznych otwarto 15 lat temu, zdążylibyśmy przez ten czas nauczyć się przebaczać. Akty prawne - w tym przypadku decyzja o przeprowadzeniu lustracji lub o jej zaniechaniu - są również pewną wskazówką moralną. To znamienne, że w Czechach czy w Niemczech, gdzie prowadzono akcję lustracyjną, niektórzy dawni agenci sami okazywali skruchę i wyznawali przyjaciołom swoje winy. W Polsce nie słyszałem o takim przypadku. Czy nie ma to związku właśnie z brakiem lustracji? Wielu byłych współpracowników z pewnością zmaga się z poczuciem winy. Czy brak klarownego sygnału prawnego nie pogłębia ich zamętu moralnego i nie wyrządza im krzywdy? Propozycja abp. Życińskiego, by powołać jakiś rodzaj komisji prawdy i pojednania, wskazuje właściwy kierunek rozwiązań moralnych, nie uchyla jednak konieczności stosowania typowych procedur lustracyjnych.

Zagrożenie dla Polski

Po drugie, lustracja to kwestia racji stanu. Bezpieczeństwo państwa jest zagrożone, gdy ważne stanowiska zajmują byli agenci. Są oni łatwo podatni na szantaż, mogą zostać zwerbowani przez obce wywiady, mogą też oddawać usługi dawnym PRL-owskim mocodawcom. Po aferze Orlenu nie sposób już zaprzeczyć, że struktury dawnych służb częściowo przetrwały, co najmniej jako lobby pasożytujące na polskiej gospodarce. 15 lat temu, jak niemal całe nasze środowisko, opowiadałem się za “grubą kreską". (W sensie, jaki nadawał temu pojęciu Adam Michnik, a nie Tadeusz Mazowiecki. Premierowi chodziło o odkreślenie “grubą linią" komunistycznej przeszłości, by Polskę budować na nowych zasadach; redaktorowi “Gazety Wyborczej" - o zaniechanie rozliczeń z przeszłością.) Byłem bowiem przekonany, że aparat komunistyczny jest rozbity i nie zagraża już Polsce. Okazało się to skrajną naiwnością. Skoro na początku III RP zabrakło nam - środowisku “Tygodnika Powszechnego" i Znaku - wyobraźni, dzisiaj nie powinno zabraknąć nam odwagi, by przyznać się do błędu i by próbować go naprawić.

Pytanie o dekomunizację

Po trzecie, ujawnienie działalności agentów postawi na nowo pytanie o odpowiedzialność ich mocodawców. Przypadek agenta o pseudonimie “Nowak" (ktokolwiek się pod nim kryje) to wręcz modelowa ilustracja, w jaki sposób łamano charaktery. Jeśli ludzie, którzy okazali słabość, nie zdobyli się na wyznanie win przed własnym środowiskiem, a zwłaszcza jeśli po roku 1989 nie widzieli nic nagannego w obejmowaniu stanowisk publicznych, to prawda o ich przeszłości powinna zostać odsłonięta. Stokroć bardziej jednak powinna zostać ujawniona prawda o tych, którzy ich moralnie zniszczyli.

Mówiąc najkrócej, lustracja odsyła nas do problemu dekomunizacji. Prawda o czasach PRL jest w wielu aspektach naprawdę złożona, wiele życiorysów nie poddaje się jednoznacznej ocenie, przynależność do PZPR nie zawsze była wynikiem cynizmu i nawet w latach stanu wojennego niektórzy członkowie partii zachowywali się uczciwie i odważnie (pamiętam ówczesną dyrekcję Instytutu Filozofii UJ, która chroniła studentów przed represjami i dbała o swobodną wymianę myśli). Nie ma jednak najmniejszego powodu, by okazywać wyrozumiałość tajnym służbom. Trzeba opisać mechanizmy i skutki ich działania. Ale zacząć trzeba od ujawnienia nazwisk ich pracowników, a oni sami powinni być przez jakiś czas pozbawieni prawa do piastowania stanowisk publicznych. Po 15 latach taki zakaz ma znaczenie raczej już tylko symboliczne. Ale w życiu narodu symbole odgrywają rolę bardzo ważną.

W interesie niewinnie oskarżonych

Oczywiście, w klimacie rozliczeń pojawią się - już się pojawiły - pomówienia. To czwarty argument za lustracją. Tylko za jej sprawą niewinnie oskarżeni uzyskają możliwość obrony dobrego imienia. Niestety, zapewne nie da się zapobiec ludzkim dramatom i nie da się odpowiedzieć na wszystkie pytania. Jak wyważyć winę tych, którzy złamali się w chwili słabości, a potem z poświęceniem działali w szeregach opozycji? Nie można też wykluczyć, że zawartość niektórych teczek była preparowana lub przynajmniej “podkoloryzowana". W niektórych przypadkach już dzisiaj wiadomo, że trudno będzie rozstrzygnąć, czy chodziło o współpracę czy też o nieudane próby zwerbowania. Nie każdy wreszcie rodzaj kontaktu ze służbami można zakwalifikować jako współpracę. (Wiadomo na przykład, że zanim w latach 70. opozycja wypracowała swoisty “kodeks" postępowania wobec SB, naukowcy lub artyści wyjeżdżający na zagraniczne konferencje czy stypendia z reguły posłusznie stawiali się na rozmowy w urzędach bezpieczeństwa; można z dużą dozą pewności - uzasadnionej biografiami tych osób - założyć, że ogromna większość ograniczała się do udzielania informacji ogólnie dostępnych). Wszelkie wątpliwości muszą być rozstrzygane na korzyść oskarżonych.

Podstawowe pytanie nie brzmi: czy lustrować?, ale: jak to robić? Na szczęście tak gwałtownie i niesprawiedliwie zwalczany (również przez część dawnych środowisk antykomunistycznych, nie wyłączając osób związanych z naszym środowiskiem) Instytut Pamięci Narodowej daje gwarancję, że weryfikacja akt przeprowadzona zostanie w sposób maksymalnie wiarygodny. Nie ma też podstaw, by podważać zaufanie do instytucji Rzecznika Interesu Publicznego czy do sądu lustracyjnego.

Duma i przykład

Jest wszakże jeszcze inny - niezwykle ważny - powód, dla którego należy ujawnić zawartość teczek. W dyskusji nad lustracją zarówno jej przeciwnicy, jak i większość zwolenników koncentrują uwagę na złu, które ma ona odsłonić. Ale lustracja przede wszystkim pokaże skalę oporu przeciwko totalitarnemu państwu, skalę odwagi, poświęcenia, bezinteresowności najpierw heroicznej garstki, a potem coraz szerszych rzesz opozycji. Pokaże prawdę, że na każdego, kto w kręgach opozycyjnych dał się zastraszyć czy przekupić, przypada dziesięciu takich, którzy za cenę kariery, poczucia bezpieczeństwa, wolności, a niekiedy i życia trwali przy tym, co nakazywało im sumienie.

Historia antykomunistycznej opozycji to jeden z piękniejszych epizodów polskiej przeszłości. Trzeba zachować o niej pamięć. Nie chodzi przy tym tylko o spłacanie długu wdzięczności za to, że żyjemy w wolnej Polsce. Ta pamięć realnie wpływa na moralną jakość naszego życia, także indywidualnego. Od wielu świństw udało mi się powstrzymać ze wstydu: na myśl o tym, jak by mnie ocenili ci wszyscy - od Ojca począwszy - którzy uczyli mnie żyć przyzwoicie w czasach, gdy trzeba się było liczyć z tym, że przyjdzie za to zapłacić bolesną cenę. Chciałbym, aby wreszcie odwrócono czarną kartę agentury, tak żeby następne pokolenia mogły czerpać dumę i przykład z bohaterów polskiej wolności.

JAROSŁAW GOWIN (ur. 1961) jest redaktorem naczelnym miesięcznika “Znak", rektorem Wyższej Szkoły Europejskiej im. ks. Józefa Tischnera.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 13/2005