Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
"U Buxtehudego interesujące jest wszystko" - pisał Albert Schweitzer. I choć wielki Alzatczyk miał na myśli dzieła organowe, nie sposób nie przywołać jego zdania także w kontekście bodaj najbardziej niezwykłego utworu wokalnego Mistrza z Lubeki. "Membra Jesu Nostri" powstały w 1680 r. i zostały wykonane najpewniej podczas słynnych "wieczornych koncertów" (chociaż fakt, że kompozycja obejmuje cykl siedmiu kantat-medytacji nad umęczonym ciałem Jezusa, zdaje się wskazywać, że przeznaczono ją do słuchania w Wielki Piątek, np. podczas rozważań nad siedmioma słowami Chrystusa na krzyżu). Wykorzystany tu łaciński tekst zmarłego w 1250 r. Arnulfa z Lowanium obudowano w sposób typowy dla epoki przedbachowskiej: chór śpiewa urywki ze Starego Testamentu, arie solistów służą interpretacji strof średniowiecznej poezji. Przy dźwiękach skrzypiec, wioli i basso continuo pochylamy głowę przed Zdjętym z krzyża, a potem stopniowo podnosimy wzrok od Stóp, przez Kolana, Dłonie, Bok, Piersi, Serce, aż do Głowy.
Mało które kantaty barokowe doczekały się w ciągu ostatnich kilkunastu lat tylu znakomitych wykonań. Dość wspomnieć wciąż niedościgłą i zaskakująco surową jak na tego dyrygenta interpretację Johna Elliota Gardinera, cudownie rozśpiewaną wersję René Jacobsa, żarliwie religijną próbę Masaaki Suzukiego, a byli jeszcze Ton Koopman, Diego Fasolis, Harry Christophers... Czytam w jednej z dołączonych do płyt książeczek, że jest w tym właściwie coś zdumiewającego: oto w erze, która proklamowała śmierć Boga, niemożność tworzenia poezji i koniec historii, w czasach podważania i wyśmiewania świętości, wciąż funkcjonuje muzyka religijna, która porusza do głębi nawet ludzi, wydawałoby się, niereligijnych. Tyle wersji jednego utworu, a wciąż nie przychodzi znużenie czy rutyna, nade wszystko zaś - nie mija towarzyszący słuchaniu "Pasji według Buxtehudego" metafizyczny niepokój. Tym, co odróżnia nagranie Junghänela, jest nie tylko często zachwalany na łamach "TP" przez Stefana Riegera minimalizm (zaledwie sześcioro śpiewaków, od lat przodujących w nagraniach niemieckiej muzyki barokowej), ale także dołożona kantata chorałowa "Nimm von uns, Herr, du treuer Gott". Nigdy pewnie nie doczekamy się wydania kompletu ocalałych utworów wokalnych Buxtehudego, więc pozostaje kolekcjonowanie pojedynczych, rozproszonych na poszczególnych płytach ułomków.