Daleko od Bullerbyn

Kiedy zapytasz szwedzkiego pisarza, krytyka, wydawcę lub agenta, co jest najważniejsze w dobrej książce, odpowiedzą zgodnie: ciekawa historia.

22.10.2018

Czyta się kilka minut

 / MICHAŁ FLUDRA / NURPHOTO VIA GETTY IMAGES
/ MICHAŁ FLUDRA / NURPHOTO VIA GETTY IMAGES

Szwedzi kochają dobre historie. Dlatego wielką siłą ich literatury jest powieść. W Polsce podobne pytanie prowadzi do radykalnie innej odpowiedzi: w literaturze najważniejszy jest język. Z tego powodu naszą siłą jest przede wszystkim poezja. Jednak szwedzka powieść jest nie tylko dobrze napisana i ma wciągającą fabułę, jest także znana na świecie. Zwłaszcza jeśli to kryminał, chociaż byłoby dużym uproszczeniem stwierdzenie, że międzynarodowi czytelnicy zachwycają się jedynie północnymi klimatami noir. Kryminały podziałały raczej jak lokomotywa, która pociągnęła za sobą zainteresowanie tym, co piszą Szwedzi. W latach 2002-15 na liczne języki przetłumaczono przeszło 9 tys. tytułów literatury pięknej. Książki Astrid Lindgren sprzedały się w 143 mln egzemplarzy na całym świecie, Henninga Mankella w 25 mln, a Stiega Larssona w przeszło 60 mln. To bardzo dużo jak na mały, północny kraj.


Czytaj także: Barbara Gawryluk: Szwedzi to potrafią


Mam przed oczami obrazki z plaż na Sycylii, w Grecji i Wietnamie z turystami pochłoniętymi lekturą Mankella, Läckberg, Lapidusa i Keplera. Wszystkie te nazwiska znają także polscy czytelnicy i to nawet ci, którzy udają, że nigdy nie sięgają po literaturę popularną, bo jako alibi mogą zawsze powiedzieć, że dla szwedzkich autorów intryga kryminalna jest jedynie pretekstem dla wnikliwej diagnozy społecznej.

Warto jednak podkreślić, że w Polsce wychodzi też imponująco dużo przekładów literatury najwyższych lotów. Zresztą nie od dziś i nie tylko u nas. Świat czytał i cenił Szwedów, na długo zanim „Millenium” Larssona pobiło wszelkie rekordy sprzedaży, utrzymując się na topie amerykańskich list bestsellerów przez 202 tygodnie. Czytał ich, zanim Niemcy odkryli Mankella i zaczęli pisać o fenomenie Schweden-Krimis, zanim w najważniejszych księgarniach w Paryżu pojawiły się półki z napisem „Polars suédois”. Do międzynarodowego kanonu należą tacy autorzy jak August Strindberg, Selma Lagerlöf, niezrównana Astrid Lindgren, Tomas Tranströmer, P.O. Enquist czy Kerstin Ekman. Członek Akademii Szwedzkiej, Kjell Espmark, twierdzi wręcz, że złoty okres szwedzkiej literatury trwa od lat 40. XX w., kiedy to zaczęła być doceniana we Francji i w Niemczech.

Zwierciadło współczesności

Nie przepadam za literackimi hierarchiami i w szwedzkim stylu uważam, że najważniejsze jest, by po prostu czytać. Niemniej ubolewam, że ambitne przekłady ze szwedzkiego łatwo umykają świadomości polskich czytelników. Szkoda, bo współczesna literatura szwedzka jest jednocześnie oryginalna i uniwersalna, a wynika to z zaangażowania społecznego, a także świadomości klasowej i genderowej.

Idealnym przykładem tej pisarskiej wrażliwości jest ceniona w Polsce twórczość Majgull Axelsson. Szwedzcy pisarze w ogóle mają ambicję opisywania teraźniejszości – jest w tej literaturze coś ze Stendhalowskiego „zwierciadła, które obnosi się po gościńcu”. Kolejną, chyba nieoczekiwaną w kraju słynącym z powściągliwości emocjonalnej, cechą współczesnej literatury jest odwaga w opisywaniu uczuć. Nie ma tu wiele z polskiej ironii i dystansu, wyraźnie obecny jest za to element konfesyjny i powalająca czasem odwaga w odsłanianiu prywatności autora, który nie skrywa się za żadnym alter ego. Jest to szczególnie widoczne w literaturze tworzonej przez kobiety: w ostatnich powieściach Agnety Pleijel, a także w twórczości takich autorek jak Ebba Witt-Brattström, Lena Andersson czy dopiero przekładanej na polski Therese Bohman.

Poza tym w literaturze szwedzkiej obe- cne są tematy, które literatura polska często omija szerokim łukiem. Jakie? Przyjrzyjmy się kilku najnowszym przekładom ze szwedzkiego.

Tożsamość i nierówności

W ostatnim czasie najczęściej pojawiającymi się w mediach tematami związanymi ze Szwecją są wielokulturowość i integracja imigrantów. Często przedstawiane w kontekście problemów dyskutowanych dziś nie tylko przez Szwecję, ale całą Europę. Tym bardziej warto pamiętać, że wśród najważniejszych i najczęściej nagradzanych szwedzkich autorów średniego pokolenia jest kilku, których talent Szwecja dostała niejako w prezencie dzięki swojej otwartości.

Pisarze ci mistrzowsko diagnozują nowe społeczne podziały i nierówności. W ich książkach obecny jest duch współczesnego pozytywizmu oraz pragnienie, by literatura miała wpływ na rzeczywistość polityczną. Myślę, że to oni najlepiej dziś opowiadają o nowej Szwecji – tej prawdziwej, zróżnicowanej i... dalekiej od Bullerbyn.

Dobrym na to przykładem jest świetna dystopijna powieść Johannesa Anyuru, „Utoną we łzach swoich matek” w przekładzie Dominiki Góreckiej. Autor to wychowany na imigranckich przedmieściach syn szwedzkiej matki i uchodźcy z Ugandy. Parę lat temu przeszedł na islam. Światowy rozgłos zyskał sobie powieścią o ojcu. W kolejnej, nagrodzonej Augustpriset (najważniejszą szwedzką nagrodą literacką) powieści sięgnął po najbardziej aktualne i niepokojące tematy współczesności: rasizm, terroryzm i islam. Jeden z wychwalających powieść recenzentów napisał, że Anyuru udało się coś, z czym ogromny problem mają dziennikarze: wyraził z jednej strony odrazę do zamachów terrorystycznych dokonywanych w imię islamu, z drugiej zaś do islamofobii.

Temat stosunku do inności, w tym do muzułmanów, jest kluczowy dla zrozumienia bogatej twórczości Jonasa Hassena Khemiriego, syna Szwedki i Tunezyjczyka, który debiutował w roku 2003 głośną, nieprzełożoną jeszcze na polski powieścią „Oko czerwone”. Napisał ją językiem nacechowanym obcością z imigranckich przedmieść. Khemiri to szwedzko-tunezyjski kuzyn Masłowskiej, wirtuoz języka, który również pisze dramaty. W Polsce, w przekładzie Elżbiety Frątczak-Nowotny, ukazała się niedawno jego powieść „Wszystko, czego nie pamiętam” (także nagrodzona Augustpriset). To piękna i melancholijna historia o przyjaźni, polityce, zdradzie i przemocy, a także o tych mieszkańcach Szwecji, którzy nie mają nic wspólnego z wyidealizowanymi marzeniami o kraju powszechnego dobrobytu. Khemiri pisze o bezrobotnych i zmarginalizowanych, o ludziach bez pozwolenia na pobyt i bez przyszłości, a także o zagubieniu i poszukiwaniu tożsamości w coraz bardziej mozaikowym świecie.

Odwaga kobiet

Szwecja kojarzy nam się zawsze z równouprawnieniem i feminizmem. Ostatni szwedzki rząd (piszę ten tekst po wyborach 9 września) chwalił się nawet tym, że jako pierwszy na świecie prowadzi feministyczną politykę zagraniczną. Jednocześnie najciekawsze szwedzkie książki, które da się zaliczyć do nurtu literatury feministycznej, nie mają w sobie nic z ideologicznej jednoznaczności. Jest w nich za to głęboka genderowa świadomość i zupełnie nowe spojrzenie na ograne przez literaturę tematy. Jest uparta walka o własną podmiotowość i dużo odwagi. Jest zaskoczenie i przewrotność.

Powieść Leny Andersson „Bez opamiętania”, która ukazała się w Polsce w tłumaczeniu Anny Marciniakówny, wzbudziła zachwyt krytyków, otrzymała wiele nagród i sprzedała się w niemal pół milionie egzemplarzy (do sukcesu komercyjnego mógł przyczynić się fakt, że autorka nie ukrywała specjalnie autobiografizmu). Na wiele sposobów jest to książka paradoksalna. Napisana precyzyjnym, oszczędnym językiem, z którego Andersson słynie jako felietonistka dziennika „Dagens Nyheter”, ma w sobie coś z traktatu filozoficznego. Jednocześnie opowiada banalną historię o nieodwzajemnionej miłości młodej kobiety do starszego, narcystycznego mężczyzny. O miłości, która zamienia się w obsesję. Recenzenci zwracali uwagę na wyjątkowość skonstruowanej przez Andersson postaci odrzuconej kobiety, która pozostaje silna i nigdy nie szuka winy w sobie.

Literaturoznawczyni i jedna z najbardziej znanych szwedzkich feministek Ebba Witt-Brattström uważa, że „Bez opamiętania” jest wybitnym literacko wkładem w walkę pomiędzy feminizmem a radykalizmem seksualnym. W książce Andersson seks widziany jest jako spotkanie dwóch podmiotów w pełni odpowiedzialnych za swoją wzajemną relację.

Ta sama Ebba Witt-Brattström wielokrotnie wywoływała burzę w szwedzkim świecie literackim. Do dziś dyskutowana jest jej feministyczna analiza pedofilskich wątków w czwartym tomie „Mojej walki” Karla Ove Knausgårda. Od dawna jest też ostrą krytyczką feudalnych stosunków panujących w przyznającej Nagrodę Nobla Akademii Szwedzkiej. W tym roku ukazała się w Polsce jej pierwsza książka nienaukowa – „Miłosna wojna stulecia” w przekładzie Justyny Czechowskiej. To fascynująca powieść rozpisana na dwa głosy, męski i żeński, którą dałoby się też uznać za poemat albo dramat. Witt-Brattström tworzy przejmujący obraz rozpadu małżeństwa: pokazuje relację zamienioną w odwieczny pojedynek płci i eksploruje nienawiść, która kiedyś była miłością. Temat pozornie banalny, jednak książka chwyta za gardło, a jej przekaz jest tym mocniejszy, że autorka nie ukrywa, iż to także intymny zapis rozpadu jej 30-letniego małżeństwa z Horacem Engdahlem, znanym szwedzkim intelektualistą i członkiem Akademii Szwedzkiej.


Czytaj także: Wszystko o mojej matce - Agneta Pleijel w rozmowie z Katarzyną Kazimierowską


Pozbawiony chęci upiększeń i sentymentalizmu, chwilami wręcz nagi autobiografizm jest także wielką siłą dwutomowego cyklu powieści Agnety Pleijel „Wróżba. Wspomnienia dziewczynki” i „Zapach mężczyzny”. Obie ukazały się w Polsce w przekładzie Justyny Czechowskiej.

Pleijel opowiada o byciu dzieckiem i młodą kobietą w Szwecji znacznie bardziej konserwatywnej niż ta dzisiejsza. Jej cykl powieściowy to kobieca wersja Bildungsroman: portret dorastania, odkrywanie ciała i seksualności, poszukiwanie dla siebie miejsca w patriarchalnym świecie intelektualistów, pierwszych związków i macierzyństwa. Pleijel poruszająco opowiada o samotności młodej, inteligentnej kobiety niemieszczącej się w obowiązujących wzorcach. Co ciekawe, owe wzorce nie są tylko patriarchalnymi kliszami, bo obowiązujący w latach 60. model kobiety wyzwolonej także okazuje się niełatwy w realizacji.

Reporterskim okiem

Od kilkunastu lat coraz lepiej widać, że obok fikcji najbardziej popularnym na świecie staje się również szwedzki reportaż. W Polsce najlepiej znaną autorką tego gatunku jest Elisabeth Åsbrink, której historyczny reportaż o szwedzkiej fascynacji nazizmem „W Lesie Wiedeńskim wciąż szumią drzewa” (w przekładzie Ireny Kowadło-Przedmojskiej) otrzymał Nagrodę im. Ryszarda Kapuścińskiego. Åsbrink jest autorką, która nieustannie mierzy się z tym, co ciemne w szwedzkiej przeszłości, oraz tym, co kryje się za wypolerowaną fasadą teraźniejszości. Fascynującym reportażem jest jej „Czuły punkt. Teatr, naziści i zbrodnia” (w przekładzie Ireny Kowadło-Przedmojskiej), poruszający temat neonazizmu w Szwecji. Z kolei „1947. Świat zaczyna się teraz” (w tłumaczeniu Natalii Kołaczek) to książka opowiadająca o międzynarodowych wydarzeniach, które uformowały naszą współczesność, ale i w niej autorka odkrywa niechętnie przypominane karty szwedzkiej historii. Podobne wątki można znaleźć we wstrząsającym reportażu Gellerta Tamasa „Mężczyzna z laserem. Historia szwedzkiej nienawiści” (przekład Elżbieta Frątczak-Nowotny), a także w przełożonym przeze mnie i nagrodzonym Wielką Nagrodą Dziennikarską reportażu Niklasa Orreniusa „Strzały w Kopenhadze”. To jedna z najlepszych książek na temat zagrożenia ekstremizmem, jaką kiedykolwiek czytałam, a także fascynujący traktat na temat wolności słowa. Orrenius w niezwykle obiektywny sposób opisuje szwedzkie środowiska islamistyczne oraz skrajnie prawicowe, snując jednocześnie opowieść o losach konceptualnego artysty Larsa Vilksa, który po tym, jak narysował proroka Mahometa jako psa, stał się postacią „radioaktywną”, człowiekiem, którego obecności wszyscy się boją.


Czytaj także: Przebyliśmy długą drogę - Elisabeth Åsbrink w rozmowie z Michałem Sowińskim


Dokonując wielkiego uogólnienia, można powiedzieć, że największą siłą szwedzkiego reportażu jest to samo, co zachwyciło świat w szwedzkich kryminałach i innych powieściach – skrajnie obiektywny i nieuciekający od najtrudniejszych tematów opis Szwecji złożonej, skomplikowanej i niemającej wiele wspólnego z mitem o kraju idealnie sprawiedliwym, egalitarnym oraz równouprawnionym.

Najwyraźniej świat chce czytać o tym, jak Szwecja mierzy się z samą sobą – bez względu na formę gatunkową – bo nie może uwierzyć, że Bullerbyn było tylko mitem. Ale akurat to nie jest już problem Szwedów. ©

KATARZYNA TUBYLEWICZ (ur. 1974) jest pisarką, publicystką, kulturoznawczynią i tłumaczką literatury szwedzkiej. Autorka zbioru reportaży o Szwecji „Moraliści” (2017) oraz powieści „Własne miejsca” (2005), „Rówieśniczki” (2014) i „Ostatnia powieść Marcela” (2016), a także antologii „Szwecja czyta. Polska czyta” (2015, razem z Agatą Diduszko-Zyglewską). Mieszka w Sztokholmie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 44/2018

Artykuł pochodzi z dodatku „Magazyn Literacki nr 1/2018