Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Pobyt Franciszka w szpitalu to uzasadniony powód do pytań o stan jego zdrowia i dalszy przebieg pontyfikatu. Wbrew uspokajającym komunikatom Watykanu, operacja wcale nie była błaha. Wycięcie części jelita grubego nie jest może skomplikowane chirurgicznie, ale u 84-letniego pacjenta na pewno ryzykowne, choćby z powodów anestezjologicznych. Nie daje też gwarancji całkowitego wyleczenia choroby uchyłkowej (choć szczęśliwie pozwoliło wykluczyć jej nowotworowy charakter). I nawet jeśli podczas niedzielnej modlitwy Anioł Pański odmawianej z balkonu kliniki Gemelli widzieliśmy Franciszka w dobrej formie, to nikt dziś nie wie, jak długo będzie wracał do sił i czy odzyska je w pełni.
Pamiętamy, jak podobny zabieg (w lipcu 1992 r.) nadwerężył siły dużo młodszego Jana Pawła II i stał się momentem zwrotnym jego pontyfikatu: od tamtej chwili mieliśmy do czynienia z papieżem z roku na rok coraz słabszym, aż w końcu całkowicie niezdolnym do sprawowania urzędu.
Wiemy, że jednym z powodów rezygnacji Benedykta XVI była chęć oszczędzenia Kościołowi „powtórki z chorego papieża”. Franciszek też wiele razy sugerował, że jeśli stan zdrowia przeszkodzi mu w wykonywaniu obowiązków, weźmie przykład ze swego poprzednika.
„Papież jest ciężko chory dopiero po śmierci” – mawiał Joaquin Navarro Valls, rzecznik prasowy Jana Pawła II. Polityka informacyjna Watykanu zawsze była w tych sprawach powściągliwa (by nie dawać pretekstu spekulacjom i przedwczesnym intrygom wyborczym). Nie wiemy więc, jaki jest naprawdę stan zdrowia Franciszka. Dowiemy się tego w najbliższych miesiącach, choć nie z oficjalnych komunikatów, formułowanych tak, by nie skłamać, ale i nie powiedzieć całej prawdy, lecz z aktywności papieża. Z tego, czy i co jeszcze da radę zrobić. ©℗