Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Egzegeci wskazują, że chodzi o różne sytuacje, dwa różne stany "grzeszności". Pierwszy fragment odnosi się do naszej natury, przypominając, że grzech "mieszka w nas", że człowiek nosi w sobie dziedziczną skłonność do grzeszności - skutek grzechu pierworodnego. Jako ludzie jesteśmy społecznością grzeszników, ale jako Kościół "świętą społecznością grzeszników", a więc tych, których grzech został odkupiony, którzy już przynależą do Chrystusa. Katechizm przypomina, że "Wszyscy członkowie Kościoła, łącznie z pełniącymi w nim urzędy, muszą uznawać się za grzeszników. We wszystkich kąkol grzechu jest jeszcze zmieszany z dobrym ziarnem ewangelicznym aż do końca wieków" (827). Mówiąc krótko, bez grzechu żyć się nie da. Ale czy da się żyć bez grzeszenia? A jeśli tak, to bez jakiego grzeszenia?
O. Dariusz Kowalczyk SJ w jednym z artykułów analizował, dlaczego św. Augustyn nigdy się nie spowiadał. Przypomniał starożytną praktykę życia bezgrzesznego, która obwarowana była spowiedzią jednorazową i powiązana z pokutą publiczną. Augustyn, stawia tezę o. Kowalczyk, nie spowiadał się, bo "nie miał z czego". Z tekstu jezuity można wywnioskować, że starożytność miała z jednej strony większy respekt przed grzechem, z drugiej jednak większą świadomość, czym on jest. Jak się wydaje, starożytni chrześcijanie nie mylili grzechu ze słabością, jak to się nam często zdarza.
Jak wiadomo, teologia katolicka odróżnia grzech lekki od śmiertelnego. Ten drugi oznacza dobrowolne odwrócenie się od Boga, a jego konsekwencją jest stan potępienia, który nazywamy piekłem. Tak uczy Katechizm. Doprecyzujmy, że grzech śmiertelny (zwany też czasami ciężkim) "polega (...) na wolnej, egzystencjalnej i radykalnej decyzji przeciwstawiania się woli Bożej; zakłada pełną i jasną wiedzę, wolność i ciężką materię" (o. Kowalczyk). Jak się wydaje, nie jest łatwo taki grzech popełnić. I jak wynika ze wspomnianego tekstu, to właśnie takiego grzechu Augustyn nigdy po chrzcie nie popełnił.
Okoliczności "koniecznych" do popełnienia grzechu ciężkiego jest wiele. Odpowiedź na pytanie, czy da się je razem spełnić, zależy zapewne od interpretacyjnego punktu widzenia. Są tacy, którzy grzech śmiertelny widzą bez mała wszędzie, inni - nigdzie, wychodząc z założenia, że człowiek nie jest zdolny do jego popełnienia. Istota problemu leży w poprawnie ukształtowanym sumieniu, które jasno nam wyrzuca, co złe, a co dobre.
Jedno jest pewne: do grzechu śmiertelnego potrzebna jest rzeczywista chęć uczynienia dużego zła, ze świadomością, że sprzeciwia się to Bogu i niszczy dobro obecne we mnie czy w drugim człowieku. Wydaje się, że można bez takiego grzechu przeżyć, oczywiście nie z ludzkiej mocy, ale ze współpracy z łaską Boga. To właśnie owo "trwanie w Nim", o którym pisał św. Jan.
Ale są jeszcze grzechy lekkie, powszednie, które "przytrafiają się" nam codziennie. Czy da się bez nich żyć? Obawiam się, że nie. Przynależą do ludzkiej natury. Mówiąc o nich, Katechizm cytuje oczywiście św. Augustyna: "Jak długo bowiem chodzi człowiek w ciele, nie może uniknąć wszystkich grzechów, nawet lekkich". Nie znaczy to jednak, że wszystkie one są nie do uniknięcia.