Czy czas przyspiesza?

Nie przyspiesza, ale się kurczy. Mój czas. Kurczył się od początku, ale w młodości żyłem tak, jakbym przed sobą miał czasu nieskończenie dużo. A potem się odkrywa, że już nie.

28.12.2019

Czyta się kilka minut

 /
/

Tak – w miarę jak przybywa mi lat. Dopiero co było Boże Narodzenie 2018 i Nowy Rok 2019, a tu już Boże Narodzenie 2019 i następny Nowy Rok. I te niezrealizowane plany... Po prostu zabrakło czasu. Nie to, co dawniej! Bo dawniej, panie dzieju, to na wszystko mieliśmy czas. Odwiedzaliśmy się bez telefonicznego uprzedzenia, godzinami siedzieliśmy przy herbacie, gadaliśmy i było dobrze. Ze wszystkim jakoś nadążaliśmy.

Ale czas nie przyspiesza. Minuta, jak dawniej, trwa minutę, godzina godzinę. Rok ma jak zawsze 365 dni, a jeśli jest przestępny (jak teraz te dwie dwudziestki), to ma 366. Jak zwykle. Jak od stuleci. Nie przyspiesza, ale się kurczy. Mój czas. Kurczył się od początku, ale w młodości żyłem tak, jakbym przed sobą miał czasu nieskończenie dużo. A potem się odkrywa, że już nie.

Lat przybywa niepostrzeżenie, cicho, jakby nic się nie zmieniało. No, prawie nic. Człowiek funkcjonuje normalnie, choć biodro zastąpi protezą, zaćmy się pozbędzie operacją, słuch wzmocni aparatem, a zawroty głowy maskuje wspierając się na lasce. I co z tego, że do dziewięćdziesiątki już zaledwie kilka lat? Z taką miną chodzę po świecie, ale dobrze pamiętam, jak dobijająca do setki pani profesor Karolina Lanckorońska, skrywając niepokój za właściwym sobie, ironicznym poczuciem humoru, kiedyś wyznała mi: „Proszę księdza, ja się tak nagle zestarzałam”. Pamiętam też, jak w szpitalu młoda lekarka, po obejrzeniu dyskietki, na której był sfotografowany mój mózg, powiedziała: „Ksiądz ma wspaniały mózg. Chciałabym taki mieć... w księdza wieku”. I są jeszcze spotkania dawno niewidzianych równolatków, są nekrologi znajomych, pogrzeby i wreszcie po prostu jest kalendarz... Tak, tak, czas nie przyspiesza, ale się kurczy. To mój czas się kurczy.

Takie są moje noworoczne dumania o teraźniejszości i przyszłości. Ale kiedy z biciem zegara o północy zacznie się nowy rok, ja (trzeźwiuteńki) pomyślę także o przeszłości, której już nie ma i nie będzie. Pamiętacie 2005 rok? Pamiętacie śmierć Jana Pawła II, i nasz płacz? Pamiętacie nasze zjednoczenie serc? „Pokolenie JP2”? Wysyp papieskich pomników? Pamiętacie nazywanie jego imieniem ulic, szkół, szpitali? I co pozostało? Pomniki – tak (czasem niestety); nazwy ulic – tak (do czasu, w Warszawie ulica Piękna do czasów PRL nazywała się Piusa XI); szkół i szpitali – jeszcze tak. Ale płacz, zjednoczenie serc – nie zostały. Ileż to wydarzeń, spraw, postaci z pierwszych planów odpłynęło na plan drugi, trzeci lub na nie wiadomo który. To nauka dla wszystkich, którzy przywiązują wielką wagę do planu, na którym się eksponują. Dla wszystkich zaś nauka dystansu. Psalm 37 (w przekładzie ks. Jakuba Wujka): „Widziałem niezbożnika wyniosłego, i podniesionego jako cedry libańskie.  I minąłem, alić go już niemasz: i szukałem go, a nie nalazło się miejsce jego”.

W myśleniu o czasie minionym wracają też wspomnienia zachowań niemądrych, złych, krzywd wyrządzonych komuś lub czyjegoś (uzasadnionego lub nie) gniewu na mnie albo żalu do mnie. Nie wszystko się udało i uda powyjaśniać, ponaprawiać, anulować. Niestety, bardzo często się nie uda. Nie da się, gdy sprawa dotyczy gniewu/żalu ludzi zmarłych, albo ludzi, których dziś nie potrafię odnaleźć. Nie uda się także wtedy, gdy moja wersja wydarzeń jest diametralnie różna od wersji tego, który przeze mnie cierpi lub/i mnie nienawidzi. I trzeba z tym żyć, bo nie wszystko da się naprawić. Trzeba żyć z bagażem swoich rzeczywistych win i win (niesłusznie) mi przypisanych. Czasu się nie cofnie, a zadanych komuś ran nie wyleczy żadna najbardziej szczera spowiedź i pokuta. Człowiek wierzący może wtedy mieć nadzieję w Bożym Miłosierdziu, niewierzący, jak sądzę, znajduje się w trudniejszej sytuacji. Ciężar czasu przeszłego może i powinien nas wszystkich uczyć pokory i powstrzymywać od potępiania bliźnich.

A dziś, kiedy czas znów nam się o rok skurczył, a kalendarz przypomniał, że i tak się w końcu znajdziemy poza czasem (według jednych w wieczności, według innych w nicości), wznoszę noworoczny toast i wszystkim życzę szczęśliwego Nowego Roku! ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 1-2/2020