Cztery łapy ratownika

Pies ma wymyślić rozwiązanie sam. On ma chcieć się nauczyć i pracować. Bo kiedyś od tej chęci może zależeć czyjeś życie.

26.10.2020

Czyta się kilka minut

Pies Arco podczas pokazu ratownictwa na festiwalu górskim w Lądku-Zdroju, wrzesień 2020 r. / KRZYSZTOF STORY
Pies Arco podczas pokazu ratownictwa na festiwalu górskim w Lądku-Zdroju, wrzesień 2020 r. / KRZYSZTOF STORY

W akcji poszukiwawczej Daniela brało udział prawie tysiąc osób. Chłopiec wyszedł z domu w podkarpackich Izdebkach 13 listopada 2018 r. Szedł odwiedzić babcię, widziano go nawet w pobliżu jej domu. Później ślad po nim zaginął. Wiadomo było, że jest leczony neurologicznie, ma problemy z komunikacją. Na miejscu pracowało kilkuset żołnierzy, policjanci, strażacy, zaangażowali się też mieszkańcy. Kilkuosobowe zespoły przeszukiwały kolejne sektory. Po dwóch dniach wygłodzonego i wyziębionego 12-latka znalazła Mija. Czarny labrador retriever z podhalańskiej grupy GOPR.

– Gdy przeszukujemy lawinisko, pies zastępuje sześciu ratowników. Podczas poszukiwań w lesie nawet dwunastu – mówi dr Jacek Falkenberg, szef Podkomisji Psów Ratowniczy GOPR.

Przy okazji wspomina eksperyment, który kiedyś przeprowadził Andrzej Górowski, ratownik GOPR i specjalista w pracy z psami ratowniczymi. Na dziesięciu hektarach otwartego terenu szukano dwóch pozorantów. Dwudziestu siedmiu ratownikom zajęło to pół godziny, dwóm psom – pięć minut.

– One wyczuwają to, co dla nas nie istnieje. Psi węch jest kilkaset razy czulszy niż nasz – tłumaczy Falkenberg.

Tully kocha piłkę

Rozmawiamy, siedząc na trawie w Parku Zdrojowym w Lądku-Zdroju. Obok mnie leży owczarek, suczka Tully, i bawi się swoją ukochaną piłką. Jej przewodniczką jest Paulina Dziejma z karkonoskiej grupy GOPR.

– Imię mówi wszystko – do przytulania zawsze jest pierwsza. Tully ma dwa i pół roku. Jest już po testach kwalifikacyjnych, była ze mną na trzech akcjach, ale cały czas się szkolimy. Za pół roku czeka nas egzamin na tzw. A-klasę.

Obecnie w GOPR służy kilkanaście psów ratowniczych. Co roku biorą udział w kilkudziesięciu akcjach poszukiwawczych. Każdy duet pies-przewodnik musi cały czas się doszkalać. Między 12. a 24. miesiącem życia psa muszą zdać egzamin kwalifikacyjny. Później przed upływem 36 miesięcy podejść do egzaminu na A-klasę.

– Jeszcze kilka lat temu psie ratownictwo w GOPR było na zupełnie innym poziomie. Dzisiaj, porównując się z innymi państwami, naprawdę nie mamy się czego wstydzić – twierdzi Jacek Falkenberg.

Udowodnili to chwilę przed naszą rozmową. Na tegorocznym Festiwalu Górskim w Lądku-Zdroju odbył się specjalny pokaz. Trawa, na której siedzimy, przed chwilą była placem treningowym dla 11 psów (i ich przewodników). Trzy z nich leżą teraz koło mnie. Oprócz Tully jest Rabka (owczarek niemiecki Jacka Falkenberga) i Arco – przesympatyczny rudzielec ­(retriever z Nowej Szkocji), z którym pracuje Patryk Czermak.

Uczymy się uczyć

Psy mają zasłużony odpoczynek, przewodnicy opowiadają. Tully strzyże czarnymi uszami.

Paulina: – To jest jak wychowanie dziecka. Musisz nauczyć go wszystkiego.

Patryk: – Nasze psy często wsiadają do helikoptera. Są opuszczane w uprzężach. Arco pierwszy raz latał śmigłem, mając trzy miesiące.

Paulina: – I jeśli chcesz mieć psa, który nie boi się śmigłowca, musisz mu pokazać, że ten śmigłowiec jest fajny. Że hałas jest super, bo wiąże się z nagrodą. Że wiatr w uszach jest naprawdę w porządku, a przypadkowe dźwięki to nic strasznego. Warunkujesz każde zachowanie.

Cały proces zaczyna się od nauki pracy z klikerem. Małe plastikowe urządzenie wydaje charakterystyczny dźwięk, który oznacza, że zaraz pojawi się nagroda – smakołyk. Na początku pies uczy się związku między dźwiękiem a nagrodą – wtedy na kliknięcie przewodnik ma dwie sekundy.

Patryk: – Później ten czas się wydłuża, żeby psina przemyślała, za co dostaje laury. A później nagroda staje się niepotrzebna. Sama czynność jest nagrodą. Arco uwielbia tunel (kilkumetrowy materiałowy komin, przez który pies musi przebiec). Dla niego nagrodą po tunelu jest drugie przebiegnięcie tunelu.

Jacek: – Na początku pies musi odnosić sukcesy. Musi nauczyć się, że wymyślanie nowych rzeczy, nowych rozwiązań jest nagradzane. My tak naprawdę uczymy psa się uczyć.

Paulina: – Pierwsze treningi prowadzimy w sterylnych warunkach. Ale przecież prawdziwe akcje tak nie wyglądają. Na końcu treningu psa ma nie rozpraszać nic. Ani suczka w cieczce, ani startujący helikopter, ani nawet defilada wojska.

Psia łacina

To jeden z najważniejszych i najtrudniejszych elementów szkolenia. Pies podczas akcji musi być całkowicie skupiony na pracy i zawsze „odwoływalny”. Na jeden sygnał swojego przewodnika ma natychmiast wrócić.

– Pies ratowniczy służy do pracy. Jest narzędziem – mówi Jacek Falkenberg. – To się może wydawać oschłe, ale musimy tak na to patrzeć. Także ze względu na bezpieczeństwo zwierzęcia.

– Co jest najtrudniejszą częścią szkolenia?

– Sam początek. Wybór psa.

– Zaskoczyło mnie, że GOPR-owe psy są raczej małe, spodziewałem się ras dużych, masywnych.

– To muszą być psy kompaktowe, pracujące. W trakcie akcji poruszają się po gruzach, chodzą po budynkach. Często latają śmigłowcem, często trzeba psa komuś podać. Owczarek ważący 42 kilogramy nie zawsze jest najlepszym wyborem.

– Czyli bernardyny z beczułką brandy na szyi…

– To tylko na filmach.


Czytaj także: Psi umysł - rozmowa z Jolantą Antas


Oczywiście psy ratownicze muszą mieć odpowiednio grubą sierść. Często spędzają wiele godzin na mrozie. Nie noszą brandy, ale mają własny sprzęt – kamizelki odblaskowe, obroże z GPS, uprząż do desantów ze śmigłowca. Znaczenie ma też płeć. GOPR preferuje suki – jest mniej potencjalnych problemów przy pracy w grupie. Ale to nie kryteria fizyczne są najważniejsze.

– To muszą być psy o silnej motywacji, z mocną psychiką.

– Jak sprawdzić poziom motywacji u szczeniaka?

– Popularny jest tzw. test Campbella. Testuje się towarzyskość psa. Jak reaguje na obcych? Czy bawi się aportem? Co robi, kiedy znika przewodnik? Radzi sobie czy skamle, bo nie wie, gdzie jest pańcia…

– Wiele z tych rzeczy można wypracować później.

– Oczywiście. Ale jeśli weźmiemy psa, który nie nadaje się do ratownictwa, to szybko dojdziemy do poziomu, którego już nie przeskoczymy. Bez surowej selekcji nie można mówić o psim ratownictwie na wysokim poziomie. Tu nie ma miejsca na sentyment, tak działają wszystkie służby.

– Twoja Rabka nadaje się na ratownika?

– To jest trudny pies. Brakuje mu ciszy i spokoju w głowie. Uwalnia emocje, zamiast przekierowywać je w pracę. I naprawdę jestem gotowy sprzedać psa i kupić innego. To nie jest łatwe. Wiem, jak to brzmi. Ale my mamy ratować ludzi na najwyższym poziomie. Nie mamy czasu na inwestowanie w psa, który nigdy tego poziomu nie osiągnie.

Każda faza szkolenia psa to wyzwanie i ciężka praca dla obu stron. Od wyboru hodowli i rasy po zestaw komend i dietę – wszystko ma znaczenie. O pierwszych 9 miesiącach Jacek mówi, że najchętniej pominąłby ten etap.

– Wtedy pies jest jak dziecko. Powinien poznawać świat. Praca z nim powinna ograniczać się do tłumaczenia mu, że świat jest super. Że nie trzeba się go bać. Że nie można być agresywnym. Pokazujemy, co jest czerwone, a co zielone. Literkę A i literkę B. Jak niemowlęciu. Czasami widzę, że dalej popełniamy błędy. Że chcemy efektów za szybko. Pies ma rok albo 10 miesięcy, a my mamy oczekiwania. Przecież to jest jeszcze dzieciak. On ledwo umie mówić, a my oczekujemy, że będzie płynnie gadał po łacinie.

Smutne szczekanie

Psy ratownicze w polskich górach po raz pierwszy pojawiły się 20 marca 1968 r. Potężna lawina w Białym Jarze w Karkonoszach porwała wtedy 24 osoby. Lawinisko miało ponad kilometr długości i 40 metrów szerokości. Na pomoc wezwano wszystkie możliwe służby, w tym także psy ratownicze należące do czeskiej Horskiej Służby. Prawdopodobnie pomogły one odnaleźć cztery ciała ofiar. W tamtej lawinie zginęło 19 osób z Polski, Niemiec i ZSRR.

– Dzisiaj psy są osobno szkolone z poszukiwania osób martwych. Po 48 ­godzinach od śmierci zmienia się zapach naszego ciała i pies musi go rozpoznać – mówi Jacek Falkenberg. – Używamy innych próbek zapachowych, np. spreparowanych świń. Samo szukanie przebiega dokładnie tak samo. Ale jest jedna niewytłumaczalna różnica. Gdy psy znajdą żywego człowieka, szczekają energicznie i długo. Gdy znajdą ciało, zaczynają zwalniać, zawodzić. Nie uczymy ich tego, po prostu tak robią. Szczekają na smutno.

Wtedy w 1968 r. pracę czworonogów na lawinisku obserwował ratownik Piotr Lucerski. Stwierdził, że GOPR także powinien szkolić swoje psy ratownicze. Zamiar udało się wcielić w życie sześć lat później. Pierwsza wzmianka o szkoleniu psów do ratownictwa górskiego pochodzi z 1974 r.

– Psy na lawinisku są niesamowicie efektywne i do dzisiaj każdy pies u nas zdaje specjalność lawinową – mówi Falkenberg. – Stukrotnie przyśpieszają pracę, którą normalnie trzeba wykonywać sondami. I mniej obciążają stok, dzięki temu jest bezpieczniej.

– Ale pracują nie tylko przy lawinach?

– Nasze psy są szkolone do poszukiwania osób żywych i martwych w każdym środowisku. Często uczestniczymy w akcjach na prośbę policji i innych służb.

Rabka jest drugim psem, z którym pracuje Jacek. Pierwszy był owczarek niemiecki Rico (już na emeryturze). Brali udział w osiemnastu akcjach poszukiwawczych. Wspomina tę w okolicach Kowar, gdy po dwóch godzinach znaleźli zaginionego mężczyznę.

– Jak uczycie psy rozpoznawania zapachów?

– W treningu wprowadzamy ślad. Uczymy też nawęszania, psy szukają próbek na ściance zapachowej. Tully jest w tym mistrzynią, widać to było na pokazie. W większości akcji jest tak, że osoba poszukiwana wyszła z domu albo z samochodu – jest więc skąd podjąć ślad.

– Jak Rico znalazł tamtego mężczyznę?

– Trzeba by jego spytać. My się w ogóle nie skupiamy na tym, czy pies idzie „górnym”, czy „dolnym” wiatrem. On jest tutaj o wiele mądrzejszy niż my. Jeśli poczuje zapach na ziemi, przyłoży nos i złapie ślad. W innej sytuacji pójdzie z podniesionym pyskiem. Może coś usłyszy. To on się na tym zna najlepiej. My nigdy nawet nie wiemy, którym zmysłem pies namierzył człowieka.

1500 godzin

Jacek tłumaczy, że nie tylko od czasów lawiny w Białym Jarze, ale nawet przez kilka ostatnich lat poziom czworonożnego ratownictwa górskiego bardzo się zmienił.

– Podchodzimy do tego coraz bardziej profesjonalnie, zaczynając już od wyboru psa. Tutaj popełnialiśmy najwięcej błędów. Wielu przewodników kierowało się innymi względami niż tylko te zawodowe. To są nasze prywatne psy. Nie mamy zapasowego życia bez nich. One wracają z nami do domów. I często wybieraliśmy takie, które do tych domów pasowały.

By zostać przewodnikiem, ratownik GOPR musi po prostu chcieć. Może wtedy liczyć na konsultacje i pomoc w wyborze rasy czy nawet konkretnej hodowli. Paulina Dziejma od początku wiedziała, że w ratownictwie będzie jej towarzyszyć pies. Tully została wybrana jako idealna kandydatka na ratowniczkę.

– Każdy z nas ma normalne obowiązki ratownika GOPR. Tully zawsze jeździ ze mną na dyżur – mówi Paulina. – Jeśli mamy akcję bez psów, po prostu na mnie czeka. Zawsze szkoliłam ją tak, żeby była pozytywnie nastawiona do obcych. Na ćwiczeniach nagroda zawsze pochodziła od pozoranta.

– Arco prawie niczego się nie boi – dodaje Patryk. – Kiedyś podczas szkolenia przeszukiwaliśmy ruiny. Arco nagle wyskoczył z pierwszego piętra. Skończyło się na otarciach, ale do dzisiaj ma ksywę „Kaskader”.

Paulina mówi, że oczywiście psy są ich przyjaciółmi. Ale to nie przekreśla profesjonalnego podejścia do treningu. Także w trosce o bezpieczeństwo czworonogów.

– Parę lat temu wyglądało to zupełnie inaczej – dodaje Jacek. – Jeździłem na szkolenia prywatnie, z własnych pieniędzy. Dzisiaj pracujemy z najlepszymi na świecie. Zaczynamy szkolić psy metodą „nepopo” zaprojektowaną przez Barta Bellona. Jako Podkomisja organizujemy cztery szkolenia centralne w ciągu roku. Mamy też wyjazdy zagraniczne. I oczywiście sami pracujemy z psami na co dzień.

– To pochłania mnóstwo czasu.

– Dlatego sporo ludzi odpada. Nawet jeśli są świadomi, nakład pracy często ich przerasta. Przykład: przyjeżdżam specjalnie na trening. Mam konkretny plan, czasu niewiele. Pies wychodzi z klatki. Pięć minut na toaletę, a potem trening. Pies wie, że jeśli będzie współpracował, dostanie jedzenie. A okazuje się, że Rabka jest zainteresowana wszystkim, tylko nie ćwiczeniem. Węszy, rozprasza się, ignoruje.

– Co wtedy?

– Czekam trzy minuty. A potem z powrotem do klatki i jedziemy do domu. Godzina zmarnowana. A następnego dnia przyjeżdżam znowu.

Paulina Dziejma dodaje: – Tak naprawdę to są bardzo proste metody. Do psa staramy się mówić po psiemu. Szkoda, że dla ludzi przetłumaczenie się na psi nie jest takie łatwe.

Jacek Falkenberg: – Podstawowa zasada brzmi: aktywny pies, reaktywny trener. Ja siedzę na krzesełku i obserwuję. Pies ma wymyślić rozwiązanie sam. On ma chcieć się nauczyć. Chcieć pracować. Bo kiedyś od tej chęci może zależeć czyjeś życie.

Jacek, Patryk i Paulina są ochotnikami. Ratownikami i przewodnikami goprowych czworonogów są wyłącznie dla satysfakcji. Obok tego mają swoje zawody, muszą zarobić na utrzymanie.

– Ostatnio policzyłem, ile w ciągu roku spędzam na pracy z psem – mówi Jacek. – Wyszło między 1500 a 2000 godzin. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter „Tygodnika Powszechnego”, członek zespołu Fundacji Reporterów. Pisze o kwestiach społecznych i relacjach człowieka z naturą, tworzy podkasty, występuje jako mówca. Laureat Festiwalu Wrażliwego i Nagrody Młodych Dziennikarzy. Piękno przyrody… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 44/2020