Człowiek nigdy nie wie, co go czeka

Ilekroć chrześcijanie znajdowali w sobie ten rodzaj odwagi, który każe ruszać w drogę także wtedy, kiedy wiadomo, że za każdym jej zakrętem czeka wielki i nie od razu owocny wysiłek, ból, może śmierć, dokonywali rzeczy wielkich, a kiedy nie - to nie.

05.09.2004

Czyta się kilka minut

Ks. Tomáš Halík /
Ks. Tomáš Halík /

O różnych rzeczach musiałem myśleć po przeczytaniu książki Tomáša Halíka “Co nie jest chwiejne, jest nietrwałe. Labiryntem świata z wiarą i wątpliwościami" i zastanawiałem się, jak zebrać i wypowiedzieć moje wrażenia po jej lekturze. Trochę zaskakująco moje odczucia skoncentrowały się wokół piosenki Jaromira Nohavicy “Těšínská" - na pierwszy rzut oka łagodnie nostalgicznego opisu idylli w Cieszynie w roku 1910, w którym jednak pojawia się jeden z najsilniejszych symboli najnowszej historii naszej części świata, z jakim się w życiu spotkałem. Sądzę, że nie przesadzam. Oto kluczowy fragment:

Gdybym się urodził przed stuleciem

w moim mieście

(...)

miałbym piękną żonę i trójkę dzieci

zdrowie bym miał i koło trzydziestki

całe długie życie przed sobą

całe piękne dwudzieste stulecie

(...)

byłoby lato tysiąc dziewięćset dziesięć

za domem ta sama rzeka

widzę to jakby dziś: samego siebie

żonę i dzieci i słońce na niebie

szczęście, że człowiek nigdy nie wie

co go czeka

(Jaromir Nohavica, “Těšínská“, tłum. TW)

Chodzi o wstrząs, z jakim dziś musimy słuchać słów: “całe długie życie przed sobą / całe piękne dwudzieste stulecie", skoro już wiemy, czym naprawdę okazało się “całe piękne dwudzieste stulecie". Jedno szczęście, że człowiek nigdy nie wie, co go czeka.

To moje symboliczne skojarzenie może się wydać zaskakujące i trochę nie na miejscu, bo książka, o której mówię, jest właściwie nie o tym. Zaczyna się od samokrytycznie zacytowanej przez Tomáša Halíka uwagi jego współpracowniczki: “Znowu piszesz o sobie?". I rzeczywiście książka jest o tym, co wypełnia i pochłania życie jej Autora, chociaż bynajmniej nie tylko o nim: raczej o jego i naszych wędrówkach przez labirynt świata (jak napisał w podtytule) - przede wszystkim świata duchowego, przez kryjące się w nim trudności i pułapki. A zatem najpierw przez labirynt pytań o sens własnej drogi i własnego świata Halíka, jego w żadnym razie nie spokojnie-jednostajnego życia, następnie przez labirynt pytań o los i przyszłość wspólnoty ludzkiej i wspólnoty chrześcijańskiej, cywilizacji, wiary i religii, a w końcu także fundamentalnych pytań filozofii religii. Autor wędruje i pyta “chwiejnie i z drżeniem" (czeskie słowo “chvění" ma oba znaczenia, co trudno oddać po polsku), a zarazem tak, że tytuł książki okazuje się paradoksem pozornym - znajdujemy razem z nim dobre i mocne punkty odniesienia.

***

Moje skojarzenie ze wspomnianym “cieszyńskim" symbolem Nohavicy wprost usprawiedliwia (poza czeskością obu autorów) może jedynie kilka słów, które znajdujemy na ostatnich stronach książki Halíka: “Nie, nie zamierzam przyrównaniem dwudziestego stulecia do Wielkiego Piątku i Wielkiej Soboty wtórować ani apokaliptycznym wyobrażeniom o końcu dziejów, ani krzepiącym wizjom milenium duchowego odrodzenia i chwalebnego Wskrzeszenia. Jeśli niektórzy ludzie chcieli na progu nowego tysiąclecia powtarzać sobie prognozy, jakimi Adolf von Harnack witał stulecie dwudzieste, to już wkrótce wydarzenia nadchodzących miesięcy zmusiły ich do przykrego otrzeźwienia. Ale nawet tam, gdzie nie ma wielu powodów do optymizmu, jest przestrzeń dla nadziei, wiary i miłości".

To ostatnie zdanie wydaje mi się kwintesencją doświadczenia, w którym spotykamy się z Tomášem Halíkiem. To jasne, że dziś podobnie jak przed stuleciem nie mamy zbyt wielu powodów do optymizmu - przekonujemy się o tym każdego dnia na nowo. Jednakże taki właśnie nieoptymistyczny świat jest przestrzenią dla nadziei, wiary i miłości. Skojarzenie z piosenką Nohavicy ma więc podstawę głębszą i zarazem prostszą. Jest nią miejsce i sposób, w jaki przemawia Halík ze środka każdego z labiryntów, po których z nim wędrujemy - a to znaczy sposób, w jaki widzi i opisuje sprawy fundamentalne. Halík, któremu przytrafiło się życie niezwykle mocno splecione z wielkimi dramatami i wyzwaniami naszej epoki, stawia pytania, o których myśli wielu; mówi głośno o rzeczach, które wielu poruszają, dziwią lub niepokoją. Już tym nazwaniem krążących wokół nas pytań i niepokojów wyświadcza nam wielką przysługę, ale ważność tego, co robi, leży o wiele głębiej.

Powiem tak: książek, które próbują uchwycić szanse i trudności, obietnice i pułapki, płycizny i głębie naszego czasu (i w ten sposób jego duchową jakość) jest wiele; podobnie jak wiele jest mniej lub bardziej interesujących duchowych autobiografii. Jednak rzadko spotykają się w nich z takim natężeniem trzy wymiary, które pozwalają potraktować tę książkę nie tylko jako wypowiedź “eksperta" czy też jako wgląd w życie “ciekawego człowieka", ale jako świadectwo, na którym można się oprzeć.

Te trzy wymiary to najpierw właśnie bezpośredniość i siła osobistych doświadczeń autora, następnie jego siła intelektualna, połączona z gotowością stawiania pytań - także trudnych, niepokojących i bolesnych, wreszcie jego wewnętrzna i zewnętrzna wolność i wynikająca z niej swoboda ducha. Owocne połączenie jednego, drugiego i trzeciego wymaga odwagi i wyobraźni. Kluczem do zrozumienia świadectwa Halíka jest dlatego jego odwaga wobec tego, co jest i co może być (to znaczy zarówno wobec naszych dzisiejszych nieszczęść, jak też wobec przyszłości, której nieszczęścia te zagrażają) i wyobraźnia płynąca z wiary.

***

To jest sprawa zupełnie zasadnicza nie tylko w perspektywie oceny tej czy innej książki. Stosunek do własnych porażek i zarazem do otwierającej się pośród nich przyszłości jest kluczem do zrozumienia historycznego i społecznego sensu chrześcijaństwa i jego dziejowej siły - minionej tak samo jak przyszłej. Ilekroć chrześcijanie znajdowali w sobie ten rodzaj odwagi, który każe ruszać w drogę także wtedy, kiedy wiadomo, że za każdym jej zakrętem czeka wielki i nie od razu owocny wysiłek, często ból, może śmierć, dokonywali rzeczy wielkich, a kiedy nie, to nie.

Tak było w pierwszych dziesięcioleciach głoszenia ewangelii. Tak było w dobie upadku rzymskiego porządku świata. Tak było, kiedy na przełomie XII i XIII wieku pojawiały się nowe wyzwania cywilizacyjne. Tak było też (być może ostatni raz w takiej skali) wobec niesłychanego poszerzenia dostępnego ówczesnym ludziom świata fizycznego - w wielkiej epoce misji u progu nowożytności. Tak było może raz jeszcze, choć w innej skali, w dziewiętnastym stuleciu, kiedy wobec wielkich wyzwań społecznych stawały coraz nowe zgromadzenia zakonne. Kiedy takiej odwagi brakło, przychodziły czasy duchowej posuchy i defensywy. Łatwo zauważyć, że im bardziej chrześcijanie skupiają się na obronie tego, co mają, co już zdobyli, i czym teraz żyją (nawet jeśli to są rzeczy naprawdę cenne i święte), tym większe ponoszą klęski.

Odwaga, o której tu mowa, musi się łączyć z wyobraźnią - jednakże inną i mocniejszą niż ta, którą się posługujemy na co dzień. Halík ma rację, czyniąc właśnie sprawę tej innej, mocniejszej wyobraźni sednem diagnozy współczesnej niewiary w przyszłość ludzi z Bogiem. “Być może nie zawodzi tu sama chęć wiary w »życie przyszłego wieku«, lecz raczej wyobraźnia, która często wierze towarzyszy. Wyobraźnię ludzie niekiedy mylą z samą wiarą: wierzyć znaczy dla nich tyle, co wytworzyć sobie o czymś żywe wyobrażenie i wbudować je w swój wewnętrzny świat. Kiedy ludzie twierdzą, że w coś nie wierzą, powodem nie jest z reguły fakt, że nie jest to »rozumowo dowiedzione«; argument ten bywa często wtórnym dopiero uzasadnieniem. Wielekroć chcą przez to powiedzieć, że sobie tego po prostu nie potrafią wyobrazić - nie wiedzą, »o czym właściwie jest mowa«, jest to dla nich zbyt odległe. Należy wszakże zauważyć, że wiara w sensie biblijnym jest właśnie drogą - a nawet drogą jedyną i niezastąpioną - tam, dokąd nie dosięgnę swoją wyobraźnią, do krainy rzeczy, »których oko ludzkie nie widziało, ucho nie słyszało i które w myśli ludzkiej nie postały«" (str. 221).

Może na tym właśnie przede wszystkim polega mądrość świadectwa Halíka - że stajemy się za jego sprawą i z jego pomocą świadkami i uczestnikami takiej właśnie odważnej wyobraźni, która sięga poza to, co widzimy i znamy, która nie musi się bać o swoje, a zarazem nigdy nie jest pewna swego - dlatego chwiejnie i z drżeniem posuwa się naprzód i dzień po dniu przyjmuje, co przychodzi.

***

To wszystko nie znaczy, że każdą stronę książki i każde słowo Halíka przyjmujemy z tym samym entuzjazmem. Dla mniej bywałego w szerokim świecie czytelnika nieco irytujące może być na przykład chętne przypominanie przez Autora, w jakich to mniej lub bardziej egzotycznych miejscach rodziły się jego myśli i medytacje - a to Oksford, a to Antarktyda, Japonia czy Indie albo przynajmniej chata wśród lasów Szumawy. To może nie jest najważniejsze. Może nie trzeba sięgać aż tak daleko. Może wystarczy bliżej, prościej i jeszcze bardziej bezpośrednio.

Tak czy inaczej, gdy razem z Halíkiem dotykamy tych wszystkich miejsc dalekich i bliskich, wszystko jedno czy egzotycznych, czy zwyczajnych i domowych, ważne okazuje się co innego: że nasz świat się na nich nie kończy, ale dopiero zaczyna. Warto zdać sobie sprawę, ile nowych przestrzeni nadziei otwiera się przed człowiekiem, który uważnie patrzy i słucha, wierzy i myśli. Warto posłuchać świadectwa duchowej odwagi i płynącej z wiary wyobraźni kogoś, komu - powtórzmy - życie pozwoliło dotknąć i doświadczyć więcej spraw ważnych dla duchowej diagnozy naszej epoki, niż wielu innym.

***

Gdybym się urodził przed stuleciem w moim mieście, i gdybym nawet nie musiał się z niego na krok ruszyć, i gdyby do końca moich dni zostało ono miejscem tak cichym i spokojnym, jak tamten sielankowy Cieszyn cztery lata przed Wielką Wojną, przecież i wtedy byłbym wezwany do tej samej odwagi i tej samej przekraczającej moje dotychczasowe horyzonty wyobraźni, o której w kolejnych wędrówkach po labiryncie świata mówi nam i w którą nas wprowadza Tomáš Halík. Dobrze, że człowiek nie wie, co go czeka. Ale nie dlatego dobrze, że w ten sposób zostają nam oszczędzone niepokoje i lęki, wątpliwości i obawy - bo nic nie zostanie nam oszczędzone. Dobrze, że możemy iść ku nieznanej przyszłości, chwiejnie i z drżeniem, a przecież z zaufaniem i wiarą.

Tomáš Halík, “Co nie jest chwiejne, jest nietrwałe. Labiryntem świata z wiarą i wątpliwościami". Przekład: Juliusz Zychowicz. Przedmowa do wydania polskiego: Václav Havel, Kraków 2004, Wydawnictwo WAM.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 36/2004