Człowiek na nartach

Ich człowiek w Warszawie" (czyli Premier Donald Tusk) spotkał się w Moskwie z "naszym człowiekiem w Moskwie" (czyli znanym polonofilem Władimirem Putinem). Wcześniej się nie widzieli, więc wykorzystali okazję, aby popatrzeć sobie głęboko w oczy.

20.02.2008

Czyta się kilka minut

Co ujrzał prezydent/premier Putin, gdy łypnął na naszego - on jeden raczy wiedzieć, nawet jeśli się czegoś dowiedział, to nie powiedział, może to zresztą i lepiej dla wszystkich. Natomiast Premier Tusk dojrzał elementarne zaufanie na najwyższym szczeblu - ujrzał to zaufanie we wrażliwych, nie wrażych bynajmniej oczach prezydenta/premiera Putina, a wrażeniem tym podzielił się ze światem całym: że w oczy wzajemnie spojrzeli, język wspólny odnajdując…

Spotkanie na szczycie tak rozbroiło "ich człowieka w Warszawie", że wyjechał z Warszawy i poleciał do Włoch na narty. Ani chybi, po konfrontacji z bujnie wysportowaną cielesnością dżudoki Putina premier Tusk odczuł potrzebę fitnessu w postaci dwóch desek. Narciarstwo jest sportem bardziej wszechstronnie rozwijającym muskulaturę niż ukochana przez Tuska piłka kopana, choć zarazem o wiele bardziej kontuzjogennym. Czy to aby nie nazbyt niebezpieczne dla jednego z najwyższych organów RP? Sam Wojciech Fibak ostrzega: pływanie lub szachy - tak; narty - nie. Takie wielkie "nie" miał zapisane w kontraktach reklamowych i tego się trzymał, ku chwale sponsora i Ojczyzny. Nie wiadomo, czy to czasy się zmieniły, czy też sponsor bardziej niż Ojczyzna wymagający - tak czy owak, wobec oczywistej nieobecności sponsora, Premier brawurowo zaryzykował i na obczyźnie na stok stromy się wypuścił, ani chybi na szwank jestestwo swe publiczne w kombinezonie wystawiając.

I tutaj nieubłaganie rodzi się pytanie o konsekwencje. Nie chcę wgłębiać się zanadto w hipotetycznie bolesne szczegóły, muszę jednak z obywatelską troską położyć nacisk na ewentualne obrażenia w postaci złamań. Najogólniej rzecz biorąc, najbardziej prawdopodobne jest czasowe uszkodzenie kończyny dolnej bądź też górnej, przy późniejszym pokryciu gipsem na niewąski okres rekonwalescencji. Obydwie możliwości są politycznie i "piarowo"’ wielce niefortunne: w pierwszym wypadku mąż stanu zabawnie kuśtyka, w drugim zaś zmuszony jest występować w wybitnie nietwarzowo rozpinanym sweterku, który natychmiast podkopuje poparcie. Czy warto w kontekście niebezpieczeństwa spadających słupków lekkomyślnie udawać się na narty? Zapewne warto, ja tutaj tylko tak troskliwie kraczę na wszelki wypadek, na zaś, troszkę czarnowidztwo uprawiam, uroki jednocześnie odczyniając, żeby do tego nieszczęsnego sweterka, broń Boże nie doszło, tfu, tfu, tfu!

Ale złamania to nie wszystko, pozostają jeszcze sprawy ściśle ustrojowe, a mianowicie jak organ RP w postaci premiera na nartach ma wykonywać swe funkcje, czyli pracować? Można odrzec: wypoczynek to wypoczynek. Niewątpliwie, jednak dotąd tytaniczny Donald Tusk nas troszkę rozpuścił, potrafiąc połączyć przyjemne z pożytecznym w gronie współpracowników grających w piłkę. A na śnieżnym italskim stoku co? Podczas szusowania trudno omawiać ważkie sprawy państwowe, co w przypadku gier zespołowych nie nastręcza wielkich trudności, zwłaszcza podczas stałych fragmentów gry. Może przeważyły jednak walory krajoznawcze? Czyżby posiedzenia Rady Ministrów na orczyku? Może doczekamy się i takiego komunikatu odpowiednich służb prasowych, na razie jednak nawet sam fakt wypoczynkowego wyjazdu Premiera Tuska utrzymywany jest w ścisłej tajemnicy z obawy przed tym, jak to będzie wyglądało "w oczach opinii publicznej".

Cała nadzieja w Prezydencie Kaczyńskim, który może Premiera Tuska zawezwać z Alp do swego pałacu, żeby zapytać o oczy Putina. Zawezwie niechybnie, jeśli zajdzie taka potrzeba, na spotkanie na szczycie w sprawie pilnej a ważkiej. Wtedy Premier przybędzie z nart w nagłym trybie oraz będzie musiał: zdjąć rękawicę, by podać Prezydentowi prawicę, ściągnąć gogle, aby popatrzeć Mu w oczy, oraz pozbyć się czapki, aby Mu nie uchybić. A jeśli, tradycyjnie, będzie Go chciał jednak delikatnie rozjuszyć, to przyjdzie na spotkanie w narciarskich butach, niszcząc pałacowe posadzki tudzież uroczystawą atmosferę niewątpliwego szczytu. Ale to zaledwie niezdrowe spekulacje, nie dociekajmy, nie rozsnuwajmy sieci na naszego rekreacyjnego narciarza - a niech mu tam na zdrowie, choćby na krechę, niech zjazdy wykonywa, szusuje do woli, niech doładuje akumulatory amatora białego szaleństwa i wróci z gór wszechstronnie wypoczęty, by stanąć na wysokości zadania, długo i efektywnie rządzić, niezbędne reformy forsować, oblicze kraju na lepsze odważnie zmieniając.

Oczywiście, jakiś małostkowy malkontent z przekąsem zauważy, że Premier Tusk jeszcze nie za bardzo ma po czym wypoczywać, że właściwie upłynęło zaledwie sto dni… Jednak jestem przekonany, że my, Polacy powinniśmy wzorować się na Zachodzie, a najlepiej tradycyjnie na Francji. Przecież Napoleon po swoich stu dniach odpoczywał znacznie dłużej.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reżyser teatralny, dramaturg, felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Dyrektor Narodowego Teatru Starego w Krakowie. Laureat kilkunastu nagród za twórczość teatralną.

Artykuł pochodzi z numeru TP 07/2008