Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Na moje oko już idzie ku lepszemu. Bo, bądź co bądź, rosyjska muzyka jest po prostu piękna" - rzekła Urszula Dudziak o Festiwalu Piosenki Rosyjskiej i z pewnością miała rację, zwłaszcza że powiedziała to w Zielonej Górze.
Idzie ku lepszemu, a jak było, kiedy było dobrze? Jednemu z organizatorów z lat 1977-78 po dziś dzień kręci się łezka: "Było to dziesięć dni artystycznego szaleństwa, wliczając w ten festiwal pełny wachlarz najprzeróżniejszych dodatkowych imprez, spotkań, wystaw, wernisaży, konferencji, prelekcji i wszelakich zjazdów pisarzy, filmowców, malarzy". Ech, zaiste, artystyczne szaleństwo plus pełny(?) wachlarz. Skonfrontujmy złoty wiek z dniem dzisiejszym. I co? I nie jest źle: Stachursky, Papa D, Natalia Lesz, wołomińskie Plateau. Oraz Poparzeni Kawą. Plus z zagranicy Michael Bolton i Julio Iglesias... Junior (czyt. Chunior). Mnie osobiście brakowało w tym zestawie Pana Witka z Atlantydy, ale trudno - i tak gwiazdozbiór olśniewający najwyrafinowańsze uszy. Do wartościowych korzeni zawsze warto sięgać. Wschód spotkał się z Zachodem, Poparzeni Kawą z Chuliem Chuniorem. Zaśpiewali po rosyjsku minimum jedną zwrotkę i refren. To nie przelewki. Nagrodą są tradycyjne samowary pełne kasy.
Ani magia samowara, ani czar Poparzonych Kawą nie podziałała na kibiców żużlowego klubu "Falubaz" Zielona Góra, którzy tłumnie stawili się na festiwalu w celu wznoszenia haseł. Na przykład: "Chcemy miliona zamiast Michaela Boltona". Co prawda szef stowarzyszenia "Tylko Falubaz" został prewencyjnie przesłuchany przez funkcjonariuszy ABW i uprzedzony o zakazie wznoszenia okrzyków, ale fanatycy czarnego sportu nie ugną się przed niczym, zwłaszcza gdy chodzi o dofinansowanie żużla. A właściwie o brak dofinansowania żużla przez władze miasta, gdyż dofinansowano czerwone odium unoszące się nad festiwalem piosenki rosyjskiej, transmitowane w ogólnopolskiej telewizji na żywo (2,5 mln widzów). Do tego retransmisje, także za wschodnią granicą na najpopularniejszym kanale Rossija. Miał przybyć Władimir Putin i wykonać "live act", ale chyba przestraszył się kibiców Falubazu, więc wbrew wcześniejszym doniesieniom nie wystąpił, tylko przesłał list i kasetę z występem. List odczytano kibicom podczas imprezy, natomiast nagranie, jak się okazało, się nie nadaje. Podobno niektóre fragmenty powstały specjalnie na festiwal, inne były zmontowane z występów wcześniejszych, ale czy to ludzie premiera Rosji nie stanęli na wysokości zadania montując ów teledysk, czy to Putin nie zawsze stawał na wysokości zadania podczas występów - w każdym razie materiał nie spełnił oczekiwań organizatorów.
Kibice Falubazu również, zwłaszcza że jednak hasła wznosili, mimo że nielegalnie i w kącie widowni, poza zasięgiem kamer. "Z Falubazu miasto słynie, wy marzycie o Putinie". Doszło do dyplomatycznego skandalu. W przerwie koncertu nasyceni dobrą piosenką kibice wyszli z amfiteatru, aby poszukać w kuluarach prezydenta Kubickiego. Niestety, nie udało się go spotkać, więc fani żużla udali się do domów.
A tymczasem Stachursky zajął drugie miejsce z utworem "Biełyje rozy".