Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Za to, że ten odmówił ujawnienia ekspertyz, na jakie się powoływał, podpisując nowelizację ustawy o systemie emerytalnym. W swojej skardze Barczentewicz wskazuje na 67 artykuł konstytucji o jawności informacji w życiu publicznym.
Prezydent podpisał ustawę mimo potężnego sprzeciwu części ekonomicznych autorytetów. Jego oponenci zmiany - obcięcie składki do OFE - uznali za niekonstytucyjne. Bezdyskusyjne fakty wyglądały następująco. Rewolucję w emeryturach wywołał globalny kryzys. Rząd ratując finanse publiczne zdecydował się na radykalną zmianę w systemie ubezpieczeń społecznych. Uzasadniał, że w obecnych chudych czasach system okazał się za drogi. Jedno jest pewne - obniżenie składki ulżyło państwowej kasie.
Przeciwnicy zmian prosili prezydenta, by odesłał ustawę do Trybunału Konstytucyjnego. Tak się jednak nie stało. Teraz sąd ma rozstrzygnąć, czy ekspertyzy powinny ujrzeć światło dzienne. Jeśli tak, to dowiemy się nie tylko kto, ale i co doradzał prezydentowi. O tyle to ciekawe, że eksperci nie chcieli, by ich nazwiska ujawniono. Mogłoby się wydawać, że praca dla prezydenta to zawsze zaszczyt najwyższy. Chwalenie się nią jest czymś normalnym, utajnianie wręcz przeciwnie. I to dziwić w tej historii może najbardziej.
Obojętnie, jaki wyrok wyda sąd, wybrany w wolnych, demokratycznych wyborach prezydent sam podejmuje decyzję. Ma do tego prawo - tak samo jak obowiązek przestrzegania prawa. Znowelizowana ustawa weszła w życie, teraz też można ją tylko zaskarżyć do Trybunału. Wymaga to jednak zachodu, ale taka furtka istnieje i od obywateli zależy, czy zostanie otwarta. Nawet w naszym nieidealnym państwie władza musi przestrzegać prawa, a obywatele mogą domagać się rozwiania wątpliwości.