Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Mały port morski. Wczesna jesień. Obłąkany starzec Ozias, od lat oczekujący powrotu syna Harry'ego, kreśli jego portret Jessice, córce ślepego cieśli. Powtarza słowa o rychłym pojawieniu się marnotrawnego potomka, o jego urokliwej postawie, szlachetności serca... Naiwna i sentymentalna Jessica zakochuje się w Harrym. Kiedy ten wreszcie przybywa, jego zachowanie nie przystaje do obrazu wymarzonego kochanka. Nawet ojciec nie rozpoznaje w nim własnego syna. Przed opuszczeniem miejscowości mężczyzna gwałci Jessikę. Przywołany krzykiem dziewczyny, Ozias zabija Harry'ego. A później znowu czeka. Jutro wszak ma powrócić jego syn.
Joseph Conrad nowelę "Tomorrow" ukończył w 1902 r. Przerobił ją też na potrzeby teatru, a premierę w 1905 r. z entuzjazmem oklaskiwał sam George Bernard Shaw. "Oto dramaturg" - miał powiedzieć Irlandczyk do przyjaciół.
Człowiek północy
Tadeusz Baird mówił: "Jestem człowiekiem Północy, pod każdym względem, poczynając od zamiłowania do pewnego typu krajobrazu, klimatu, a kończąc na odpowiadającej mi mentalności, obyczaju i typie kontaktów międzyludzkich". Być może dlatego w jedynym scenicznym dziele zwrócił się w stronę Conrada? Libretto pisanego w latach 1964-66 utworu opracował Jerzy S. Sito. Pierwszoplanowym problemem stało się zderzenie idealistycznego świata fantazji ze smutnym obrazem rzeczywistości, konflikt między bohaterami żyjącymi marzeniami a Harrym - intruzem z realnego świata zewnętrznego. Psychiczne napięcia, obecny od pierwszej sceny niepokój, podskórne emocjonalne wrzenie i nieustanne wyczekiwanie, wreszcie brak szczęśliwego zakończenia, odsyłają do ekspresjonistycznych dramatów.
Baird urodził się w lipcu 1928 r. Wielokrotnie nagradzany w Polsce i w świecie, stał się ikoną polskiej muzyki współczesnej. Przedwczesna śmierć w 1981 r. zakończyła błyskotliwą karierę założyciela "Warszawskiej Jesieni". W połowie lat 50. Baird, wówczas znany i zasłużony członek kompozytorskiej Grupy 49 - obok Serockiego i Krenza - usłyszał po raz pierwszy nagranie "Wozzecka" Albana Berga. Przeczytanie partytury wiedeńskiego mistrza z jednej strony dało Polakowi odpowiedź na pytanie, jaką muzykę chciałby pisać, z drugiej wpędziło w depresję, wszak ktoś już taki brzmieniowy świat wykreował. I to pół wieku wcześniej.
Rozpoczął jednak poszukiwanie własnego języka muzycznego. Z powodzeniem. Dziś, słuchając jakiegokolwiek utworu Bairda, trudno mieć wątpliwości w kwestii autorstwa. To muzyka po Bergowsku ekspresyjna, wysmakowana kolorystycznie, z zastanawiającą inwencją melodyczną, niekiedy o improwizacyjnym charakterze, formalnie przejrzysta. Mimo zawartych przez twórcę paktu z tradycją i ugody z awangardą, zdumiewająco wyrafinowana. I piękna. Kompozycje orkiestrowe - Cztery eseje, Ekspresje, Dialogi, Elegia, Concerto lugubre, ale nade wszystko liryka wokalna
- 4 Sonety miłosne, Erotyki, "Głosy z oddali" są świadectwem dążenia do idealnej równowagi między treścią i formą, tym, co uczuciowe i racjonalne w muzyce. Dążenia ciągle niedocenianego.
Chłodne światło
"Jutro" to jednoaktowy dramat muzyczny. Ale z pewnością nie Wagnerowski - monumentalny, wieszczący mityczne treści, bardziej Brittenowski - kameralny, skoncentrowany na tragedii zwykłego człowieka. Dzieło ujęte w sześć scen jest kompozytorskim majstersztykiem. Konsekwencja w zastosowaniu muzycznych rozwiązań, zwięzłość i dźwiękowa dramaturgia doskonale korespondują z Conradowskim tekstem. Jest poza tym "Jutro" autorską propozycją teatru muzycznego Bairda. Twórca postanowił, że Jozue, Jessika i Ozais będą partiami śpiewanymi i melorecytacyjnymi, Harry zaś będzie postacią mówiącą. Baird zastosował leitmotywy, które jednak nie charakteryzują postaci, a psychiczne stany i emocje bohaterów. Orkiestrę podzielił na cztery kolorystyczne grupy, które otaczają postaci określoną brzmieniowo aurą. Wreszcie spójność materiałową osiągnął przez wyprowadzenie kompozycji z dwunastodźwiękowej serii.
Inaugurując Festiwal Musica Polonica Nova, Opera Wrocławska przywróciła "Jutro" operowej scenie. Kłopot w tym, że o ile orkiestra pod batutą Tomasza Szredera sprawnie poradziła sobie z trudną partyturą, soliści pod względem muzycznym prezentowali dobry poziom wokalny, to sceniczna wizja Eweliny Pietrowiak wzbudziła wątpliwości. Jedność akcji, miejsca i czasu artystka podkreśliła ascetyczną scenografią - drewniany pomost, ławka, wiosła, kilka kamieni, oraz chłodnym światłem (Bogumił Palewicz). Równie oszczędnie narysowała postaci: niestety, zbyt jednoznacznie i schematycznie. Jozue Stanisława Kufluka to tylko ślepiec na inwalidzkim wózku. Jessika interesującej wokalnie Doroty Dutkowskiej jest jedynie skromną dziewczyną w staromodnej sukience, Ozias Wiktora Gorelikowa nikim więcej poza emerytowanym kapitanem. Najbardziej nieznośny teatralnie był jednak modniś Harry, w wykonaniu Łukasza Brzezińskiego postać groteskowa. Reżyserka zaproponowała więc inscenizację powierzchowną, pozbawioną prawdziwych emocji. Jakby zatrzymała się w połowie drogi, nie wyciągnęła lekcji z asystowania Mariuszowi Trelińskiemu. Na styku teatru i muzyki nastąpiło pęknięcie, a dramat Pietrowiak nie pokrył się z narracją Bairda.
***
"Czas niszczy wszystko" - drażliwie migoczące zdanie zamyka film "Nieodwracalne" z Moniką Bellucci. Harry przypomina gwałciciela z paryskiego pasażu, Jessika przyciśniętą do brudnej posadzki Alex. Nawet ułożenie ciał podobne. I krzyk ofiary - pełen bólu, bezradności i wściekłości. Potem nic już nie będzie takie samo. Nawet wówczas, gdy wymierzający sprawiedliwość czeka. Jutro wszak ma powrócić jego syn.