Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Papież Wojtyła - sensacja w sprawie beatyfikacji! Wątpliwości co do cudu! Watykan dementuje!" - taką wiadomość można było przeczytać we włoskim dzienniku "Unitá". - "Wątpliwości pojawiły się w Polsce: czy przypisywane wstawiennictwu Jana Pawła II cudowne uzdrowienie francuskiej zakonnicy cierpiącej na chorobę Parkinsona było - pyta jeden z warszawskich dzienników - prawdziwym cudem? Wątpliwości odbiły się głośnym echem w Rzymie: Kongregacja Spraw Kanonizacyjnych - według czyjejś niedyskrecji - miała już prosić postulatora procesu Karola Wojtyły, ks. Sławomira Odera, by wybrał inny cud i teraz wszystko zaczyna się od początku" - ogłosił dziennik.
Podobnie pisali też inni. W dalszej części tekstu "Unitá" lojalnie dodaje, że Watykan stanowczo zdementował te sensacyjne wiadomości, informując, że badanie cudownego uzdrowienia siostry Marie Simon-Pierre jest dopiero w stadium początkowym. Sprawę badają eksperci. Rezultat swojej pracy przedstawią komisji lekarskiej. Po Wielkanocy wypowie się komisja. Swoją opinię przekaże komisji teologicznej. Ostatnie słowo będzie należało do kardynałów.
Dmuchać na zimne
Odwołując się do polskiej prasy (chodzi o "Rzeczpospolitą"), "Unitá" nawiązuje do zamieszczonej tam opinii specjalisty od choroby Parkinsona: neurolog prof. Grzegorz Opala ze Śląskiego Uniwersytetu Medycznego wyjaśnił "Rzeczpospolitej": "Są choroby, które dają objawy takie, jak choroba Parkinsona, ale nimi nie są. W niektórych zespołach parkinsonowskich, powstałych z powodu urazów, zatruć i zażywanych leków, po wycofaniu np. stosowanego leczenia cofają się objawy parkinsonowskie. Natomiast choroba Parkinsona jest nie do wyleczenia". Profesor Opala stwierdził tak, odpowiadając na pytanie Ewy Czaczkowskiej, która komentując wiadomość o przekazaniu do zbadania sprawy uzdrowienia siostry Marie Simon-Pierre zastanawiała się (słusznie), co może być przedmiotem tych badań: "Prawdopodobnie jedno z pytań dotyczy tego, czy francuska zakonnica cierpiała na chorobę Parkinsona czy na zespół parkinsonowski". Prof. Opala wyraził zresztą przekonanie, że ten aspekt niewątpliwie był już brany pod uwagę.
Wszystko w tym procesie przebiega lege artis. Każdy, kto choć trochę miał do czynienia z procedurami poprzedzającymi beatyfikację, wie, że proces orzekania przez komisję lekarską o tym, czy uzdrowienie nastąpiło w sposób, przy obecnym stanie wiedzy medycznej, niewytłumaczalny (tego dotyczy orzeczenie lekarzy, nie zaś "cudowności" uzdrowienia), jest długi, a jego konkluzje są do końca nieprzewidywalne. Kongregacja zaprasza w charakterze ekspertów wybitnych specjalistów. Wydając orzeczenie, angażują oni swój naukowy autorytet. Trudno się dziwić, że dmuchają na zimne i są niezwykle ostrożni.
Pieczęć z nieba
Znany z krytycznego podejścia do kościelnych instytucji watykanista Giancarlo Zizola na łamach dziennika "La Repubblica" wyraził wątpliwość, czy do stwierdzenia świętości są potrzebne zaświadczenia lekarskie. Świętość - napisał - to "dobroć serca, dzieła miłosierdzia i miłość do drugiego człowieka". Pomijając pewną niekompletność proponowanej przez Zizolę definicji świętości, warto przypomnieć, że podobne głosy - i to ze strony teologów - dało się słyszeć jeszcze w czasie prac nad reformą procedur procesu kanonizacyjnego. Reforma ta została ogłoszona przez Jana Pawła II
25 stycznia 1983 r. Konstytucją Apostolską "Divinus Perfectionis Magister". Papież zredukował wymagania do jednego cudu. Wiadomo, że teologowie (jezuiccy) sugerowali papieżowi całkowitą rezygnację z wymagania cudu.
Jan Paweł II jednak uznał, że przynajmniej jeden cud, jako "pieczęć z nieba" powinien pozostać. W procesach beatyfikacyjnych męczenników tego wymagania nie ma.
Proces dotyczący cudu rozpoczyna się po stwierdzeniu heroiczności cnót. Nie trzeba tłumaczyć, czemu dzisiaj, przy ogromnym rozwoju wiedzy medycznej z jednej strony, i sceptycyzmie uczonych z drugiej, postępowanie dotyczące cudu nie jest łatwe. Angażuje ono naukowy autorytet ekspertów i powagę Kościoła. Nie do wyobrażenia byłaby tu droga "na skróty". Zbadanie każdego przypadku wymaga czasu, a dodajmy, że jeśli chodzi o uzdrowienia, wymaga się, by cudowne uzdrowienie było trwałe.
Stwarzanie newsów
Sugestie, jakoby proces beatyfikacyjny Jana Pawła II niepokojąco się przedłużał, nie mają żadnych podstaw. Pojawiające się od czasu do czasu przewidywania co do daty beatyfikacji są owocem fantazji dziennikarzy. Podobnie jak fantazją była sensacyjna wiadomość o podważeniu autentyczności cudu, podbudowana (fałszywie zinterpretowaną) informacją pochodzącą z Polski.
Znamienny jest mechanizm napędzający takie wydarzenia. W informacjach o Kościele nie jest łatwo o "newsy". Kościół pod tym względem nie jest wdzięcznym obiektem dla mediów. Wobec tego "newsy" się stwarza. Zwłaszcza jeśli - jak w tym przypadku - tak ładnie się rymuje Jan Paweł II i Polska. Od dawna krążą sugestie, że Polacy, zwłaszcza kard. Dziwisz, "naciskają" na Benedykta XVI, by przyspieszył beatyfikację Papieża-Polaka. Znów robią z Polaków wariatów. Na nic się nie zdają kolejne dementi Kardynała i to, że same te sugestie są absurdalne. Kardynał Dziwisz zbyt dobrze zna Watykan, by nie wiedzieć, że procedur procesu papież nie może przyspieszać. Każdy proces beatyfikacyjny, a co dopiero tak ważny, musi przebiegać według wymagań Prawa Kanonicznego i zasad sztuki.
Nie sądzę zresztą, by Polacy wyniesienia na ołtarze Jana Pawła II oczekiwali w takim stanie nerwów, jaki im się przypisuje. Dla większości z nas Jan Paweł II, beatyfikowany czy niebeatyfikowany, jest świętym i - owszem, radosny - akt beatyfikacji niczego w samej rzeczy tu nie zmieni. Liczne, przypisywane jego pośrednictwu cuda świadczą, że o jego pośrednictwo ludzie proszą. A być może, bez urzędowej aureoli Jan Paweł II jest świętym bliższym nam, zwykłym, grzesznym ludziom niż wielu świętych uroczyście kanonizowanych.
***
Jako post scriptum dodam, że rozpoczęły się prace przygotowawcze do przeniesienia ciała Jan Pawła II z podziemi do bazyliki św. Piotra. Przeniesienie nastąpi po beatyfikacji.